PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=535756}

Niepamięć

Oblivion
2013
6,8 143 tys. ocen
6,8 10 1 142787
5,8 45 krytyków
Niepamięć
powrót do forum filmu Niepamięć

Film o tym, że jeśli znasz się na astrofizyce to od pierwszych zdań słyszysz tylko bullshit (pole
grawitacyjne szczątek równa się mniej więcej polu grawitacyjnemu całego obiektu). Motywacja
nemezis bez sensu, a przynajmniej nie wyjaśniona (wody jest dużo na planetach bez
partyzantki niszczącej elektrownie), ekipa od efektów specjalnych nie słyszała o turbulencjach
dymu gdy przelatuje nad nim silnik odrzutowy. Tragiczny montaż, co dało notoryczne braki
ciągłości. Ładne sety, nawet nieźle zagrane, fabuła tak wtórna że wystarczyłoby jedno słowo -
Moon, by zdradzić całą wielką tajemnicę. Chociaż, muszę tu oddać sprawiedliwość, pomysł
mimo że skopiowany to wciąż pociągnięty dalej i rozbudowany, ale obdarty z całego
mistycyzmu i napakowany akcją i Tomem Cruisem.

I najważniejsze: boska ścieżka dźwiękowa, M83 staną na wysokości zadania, chociaż moim zdaniem nie
do końca wykorzystano potencjał muzyki.

Nawet warto, ale w ramach "tanich wtorków" i nie nastawiajcie się na super ambitne kino.

ocenił(a) film na 6
McOffsky

Filmweb nie pozwala mi zapisać zedytowanego posta, więc tu jeszcze dopisze: Jeśli byśmy pozbawili ziemię księzyca planeta powinna być niestabilna tektonicznie stale, czyli także w trakcie filmu.

McOffsky

od razu widać jaka ogromna wiedza z każdej dziedziny życia.. a rakiety balistyczne już projektujesz?

ocenił(a) film na 6
neiroth

Znasz takie słowo jak hobby? Akurat trafiło na człowieka który interesuje się filmami (robieniem filmów) i astrofizyką, to że ty nie masz innych zainteresowań to nie znaczy że wszyscy tak mają.

McOffsky

rozumiem, na pewno sam stworzyłbyś dużo lepszy film. aż strach pomyśleć jakiż to musiałby być hit.. krytyk z Twoja wiedza i doświadczeniem -> bankowy box office success ;)
PS. krytykować umie każdy głupi / nie podoba się? - OK, tylko poco ten speudo-intelektualny bełkot nt. praw fizyki? Autor tak wymyślił i tak ma być, w końcu to sci-fi. nie pasuje? więcej nie oglądaj.

ocenił(a) film na 7
neiroth

wiesz co oznacza skrót sci-fi?
podpowiem Ci: nie oznacza "wszystkie bzdury dozwolone"...
jeśli jest sci to powinno być oparcie w nauce. jak nie ma oparcia w nauce, tylko "autor tak sobie wymyślił" to może być co najwyżej fantasy...

ocenił(a) film na 5
neiroth

"rozumiem, na pewno sam stworzyłbyś dużo lepszy film"
Jeden z najdurniejszych kontrargument wszech czasów. Brawo.

ocenił(a) film na 6
neiroth

NIE KARMCIE TEGO TROLLA!

neiroth

neiroth
Na filmwebie od:
2 maja 2013
Lokalizacja:
(wg adresu IP)
Warszawa, Mazowieckie, Polska
Trolling for life

ocenił(a) film na 6
neiroth

@neiroth - Czy chwali się książki z błędami ortograficznymi? No, tak samo nie chwali się filmu który ma podstawowe błędy w budowaniu suspensu. I dziecko drogie, tak, zrobiłbym lepszy film gdybym miał fundusze by zatrudnić stosowne gwiazdy. Już parę moich reklam na yt widziałeś, jedną zapewne też w telewizji, więc serio, wiem o czym mówię.

Koniec karmienia trolla, już więcej nie będę, obiecuje ;)

ocenił(a) film na 7
McOffsky

Ludzie, a to, że na Marsie w John Carter jest atmosfera też wam przeszkadzało? Pokażcie mi film s-f bez dziur i głupotek. Marzę o takim filmie tak jak wy, ale jak się idzie na s-f to trzeba oczy przymykać, za dużo się nie zastanawiać i dobrze się bawić..

ocenił(a) film na 6
elistokles_

A kto powiedział że John Carter to dobry film? Znajdz mi nielogiczną bzdurę w Alienie, albo Odysei Kosmicznej 2001, I dare you, I double dare you mothafuka ;P

ocenił(a) film na 7
McOffsky

a grawitacja na nostromo?

ocenił(a) film na 6
_marecki

Kyhyhyhy, no dobra, wygrałeś. Ale na gwarancji Nostromo nie oparto kreacji całego świata w filmie ;) Zresztą mniejsza, osobiście lubie film Sunshine, mimo że też jest "głupi astrofizycznie" i ma najgorszego, moim zdaniem, nemezis w historii sci-fi. Nie mówię też że Oblivion jest złym filmem, pragnę to ponownie podkreślić. Mówię tylko że to tylko umilacz spożywania popcornu a nie ambitny film w którym na przykład rozpatrujemy problemy człowieka którego klony zniszczyły jego własną planetę (pierwszy lepszy przykład jak rozbudować głownego bohatera) oglądając jak przy okazji ratuje świat.

ocenił(a) film na 7
McOffsky

ja się całkowicie z Tobą zgadzam. dla mnie s-f ma wyżej postawioną poprzeczkę niż szybcy i wściekli i tolerancja dla bzdur jest tu dużo mniejsza. fajnie byłoby zobaczyć film zrobiony przez entuzjastów i przy konsultacji naukowców. ale póki co mamy filmy dla szerokiej rzeszy widzów, czyli każdy musi dostać trochę tego co lubi, a to oznacza kompromis ze szkodą dla logiki...

ocenił(a) film na 9
McOffsky

A czy w Oblivion kreacja całego świata oparta jest na: ["polu grawitacyjnym szczątek które równa się mniej więcej polu grawitacyjnemu całego obiektu"] , albo tym bardziej na: ["turbulencjach dymu gdy przelatuje nad nim silnik odrzutowy"] ?

Doceniam Twoją wiedzę i niespójności, które wymieniłeś, jednak pomyśl czy zwykły laik, taki zwykły, statystyczny, przeciętny odbiorca zauważy mankamenty, o których wspomniałeś? Pytanie retoryczne. Statystyczny widz nie będzie miał nawet pojęcia o tym, że takie niespójności w filmie występują.

Nie oznacza to rzecz jasna, że film sci-fi ma prawo zawierać sceny zupełnie oderwane od rzeczywistości, stanowiące przejaw ignorancji scenarzysty czy jakieś jego własne fanaberie i wymysły. W sci-fi chodzi bardziej o to, żeby całość była utrzymana w klimacie zbliżonym do "sci" w taki sposób aby ewentualne błędy nie rzucały się w oczy.

Czy niespójności, które wymieniłeś rzucają się w oczy statystycznemu odbiorcy - tak żeby mógł odrazu powiedzieć "łeee, ale bzdura!" i wybuchnąć śmiechem? Ja w ogóle ich nie dostrzegłem choć uważam się za człowieka obytego i dość inteligentnego, na co są też papiery. Nie dostrzegłem ich może z takiego prostego powodu, że na astrofizyce się nie znam. Jednak czy filmy sci-fi robione są głównie dla astrofizyków?

Podsumowując: liczy się ogólny zamysł i ukazana konwencja a nie błędy, o których istnieniu 99% odbiorców nie będzie miało nawet pojęcia.

ocenił(a) film na 6
eclipticc

Akurat o jeśli chodzi o księżyc to tak, na podstawie tego wykreowany jest świat w którym przebywa bohater: świat który tam widzimy powstał w wyniku jednorazowych (!?) trzęsień ziemi po zniszczeniu księżyca, i skoro twórcy powołują się na prawa fizyki (co się stanie z ziemią gdyby nie było księżyca) to nie może wybierać sobie które szanuje a które nie, tylko dlatego żeby walnąć sobie ładny render rozłupanego księżyca na niebo i mieć bardzo kojące pejzaże Ziemi. Mnie to przynajmniej ostro irytowało, bo było największym podkreśleniem że ten film jest przerostem formy nad treścią: ma być ładnie, ma się dziać, nie musi być sensu.

I racja, statystyczny widz nie zauważy takich pierduł. Pytanie teraz pozostaje takie: czy mamy dawać to co widz chce widzieć czy to co jest dobre? Misją artysty jest mieć w nosie to co wychodzi marketingowcom z ich statystyk, bo szczególnie w dzisiejszych czasach widać że ludzie nie zawsze wybierają to co jest wartościowe (patrz Jersey Shore itp).

Mówisz że liczy się ogólny zamysł i ukazana konwencja. Zamysł jest spoko, jak mówiłem, mimo że pomysł skopiowany z Moon to przynajmniej rozbudowany, chociaż widać że poskładany na szybko. Po co Tet przyleciał na Ziemię? Na księżycu Jowisza, Europie, jest masa wody. Z tego co pamiętam na księżycach Saturna też jest woda. Ba, na Marsie jest woda! I w żadnym z tych miejsc nie potrzebowali by całego zachodu z klonowaniem, podbijaniem, niszczeniem księżyca i późniejszymi utarczkami z ruchem oporu. Jeśli Tet jest maszyną, jak sugeruje film, to jego logika jest bez sensu.

Konwencja jest oparta o nasz świat, co wielokrotnie jest podkreślane. Nie mam problemu z tym że w Grze o Tron są smoki, bo wiem że jest postawiona wyraźna linia między naszym światem, a Westeros. Konwencja musi być logiczna, mieć chociaż słowo wyjaśnienia jeśli coś jest nielogiczne. Tu nawet film nie sili się na machnięcie dłoni i powiedzenie "it's magic!".

Ja po prostu lubię myśleć o tym co widzę. W przemyśle nazywa sie to suspens od disbelief, który, wraz z obniżeniem wymagań publiczności coraz łatwiej osiągnąć, no bo skoro traktujemy widzów jak kretynów, którymi się okazują, to po co się męczyć? Dajmy Toma Cruise'a i prostaczkowie będą zadowoleni, chleba i igrzysk.

I proszę cię, nie mów mi tylko że ten film miał być filmem widowiskowym, a nie dobrym. Szeregowiec Rayan, Czas Apokalipsy i Gladiator też były widowiskowe, a przy okazji były bardzo dobre filmami o wielu płaszczyznach. Oblivion jest filmem który ma jedną płaszczyznę, po której biega Tom Cruise, i choćby przez to ten film po prostu nie zasluguje na więcej niż wymęczone 7.

ocenił(a) film na 9
McOffsky

"Akurat o jeśli chodzi o księżyc to tak, na podstawie tego wykreowany jest świat w którym przebywa bohater: świat który tam widzimy powstał w wyniku jednorazowych (!?) trzęsień ziemi po zniszczeniu księżyca"

Nie jestem specem od astrofizyki, geofizyki, czy tym podobnych, ale zauważ, że akcja filmu dzieje się nie w czasie rzeczywistym a 60 lat po inwazji (i zniszczeniu Księżyca). Skąd zatem wniosek jakoby film sugerował, że były to jednorazowe trzęsienia? - bo ja nigdzie czegoś takiego nie zauważyłem (choć mogłem przeoczyć bo nie skupiałem się na tym szczególe, więc w razie czego proszę o wskazanie konkretnej sceny). Może trzęsienia trwały 50 czy 59 lat, a w momencie gdy toczy się akcja filmu skorupa Ziemska ustabilizowała się już na tyle, że dalszych trzęsień nie było (lub pojawiały się co jakiś czas). Cały czas zaznaczam, że nie znam się na mechanizmach rządzących takimi zjawiskami, więc to są moje spekulacje, dlatego pytam.

"Po co Tet przyleciał na Ziemię? Na księżycu Jowisza, Europie, jest masa wody. Z tego co pamiętam na księżycach Saturna też jest woda. Ba, na Marsie jest woda! I w żadnym z tych miejsc nie potrzebowali by całego zachodu z klonowaniem, podbijaniem, niszczeniem księżyca i późniejszymi utarczkami z ruchem oporu. Jeśli Tet jest maszyną, jak sugeruje film, to jego logika jest bez sensu."

Ponowie tutaj swoją odpowiedź z innej dyskusji, która właśnie dotyczy tej kwestii, o której piszesz powyżej. Oto ona:
// Nie wiemy jakie były prawdziwe cele Tet. Może zadaniem tych jednostek (bo przecież mogło ich być więcej - na wzór autonomicznych sond wysyłanych przez obcych gdzie popadnie) było nie tylko pozyskiwanie surowców z podbitych planet, ale również pozyskiwanie kodu DNA napotkanych organizmów żywych? // Od siebie dodam do tego jeszcze, że po pozyskaniu kodu genetycznego maszyny mogły weryfikować jego potencjał/przydatność w praktyce właśnie za pośrednictwem inwazji na daną planetę przy użyciu armii klonów. Motyw oceny efektywności danego kodu genetycznego całkiem sensownie uzupełniałby się również z powtarzającym się ciągle pytaniem kluczem obecnym w filmie - czy jesteście efektywnym teamem?

"I proszę cię, nie mów mi tylko że ten film miał być filmem widowiskowym, a nie dobrym"

Wcale tego nie twierdzę. Gdyby tak było nie oceniłbym go tak jak oceniłem (gównie za soundtrack, który mnie porwał w całości). Co do innych aspektów to moim zdaniem jest to naprawdę dobre nawiązanie do klasyków z gatunku sci-fi, którego zaletą jest nie tylko rewelacyjna oprawa audiowizualna, ale również to, że chociaż korzysta z wielu zapożyczeń i sam niewiele do gatunku wnosi - to jednak robi to w sposób bardzo subtelny, stawiający sobie większe priorytety niż tylko wizualna nawalanka. W porównaniu do wielu odmóżdżających produkcji sf z ostatnich lat Oblivion jako całość stanowi naprawdę odprężający powiew świeżości, na którym ani przez moment się nie nudziłem chociaż akcji było w nim tyle co kot napłakał. Swoją drogą dla wielu jest to wielki zarzut - a dla mnie na przykład jedna z większych zalet.

Generalnie wszystko jest kwestią gustu. Ja oceniam niniejszą produkcję za bardzo udaną. Nie arcydzieło, ani jakiś kamień milowy bo o tym nie może być mowy z racji wtórności prezentowanych schematów. Jednak mając na uwadze poziom dzisiejszego kina (zwłaszcza sf) i fakt, że jest to produkcja wysokobudżetowa (a te przeważnie stawiają jedynie na multimedialną sieczkę byleby tylko zarobić) - oceniam Oblivion bardzo pozytywnie.

ocenił(a) film na 7
McOffsky

Poważnie? Aliena widziałem wieki temu, a 2001 parę lat temu ale i tak nic nie mapiętam. Jeśli miałbym obejrzeć jeszcze raz te flaki z olejem Odyseje kosmiczną, żeby podjąć wyzwanie to poddaje się odrazu..
Co do Obliviona - idąc na film trzeba wiedzieć czego się spodziewać - czy bardziej science, czy bardziej fiction. Jest masa lepszych filmów s-f, ale na tle niektórych, gdzie złe ufolódki atakują ziemię, potem jest masa strzelania i na koniec ziemianie wygrywają (oczywiście nie dzięki technologii, która nawet na marsa nas nie uciągnęła, ale oczywiście dzięki bohaterstwu i męstwu Amerykańskich nastolatków i marines itp), to Oblivion to i tak całkiem niezły kawałek kina rozrywkowego.

McOffsky

@McOffsky, trochę przesadziłeś z tą swoją "znajomością astrofizyki", i trochę Ci brakło WYOBRAŹNI jak na odbiór dobrego filmu SF.
KSIĘŻYC - po rozbicu go szczątki się rozleciały na różne kierunki i musiało się zahwiać oddziaływanie sumy tak bardzo rozproszonego materiału skalnego. Potem szczątki się skupiły i się to ustabilizowało - zarówno co do środka masy pozostałości po Księżycu jak i co do wynikłego kształtu skorupy ziemskiej...
WODA - ci nemezis może szukała czegoś więcej, w wodzie morskiej są jeszcze minerały jak i masy planktonu, może potrzebne było wszystko razem wraz z luzkim DNA którym manipulowanie chyba stało się swoistą PASJĄ tejże?

Szczerze mówiąć to AKURAT ten film ZASKAKUJE trzymaniem się HARD-sf, już od dawna nie było niczego tak ścisłego w kinach. Owszem można lepiej ale możemy tylko ponarzekać a oglądanie w kółko tych samych filmów to żadna opcja.

Obecność w filmie FREEMANa MORGANa daje pewną gwarancję "Science" - od razu się kojarzy z "Zagadki Wszechświata" z DISCOVERY Channel, i właśnie tam już pokazywano i czołowi naukowcy uzasadniali te koncepcje:

1.) Obcy - to sztuczna inteligencja - SYNTETYCZNE ŻYCIE to nieunikniony i doskonalszy etap ewolucji każdej inteligentnej cywilizacji,

2.) Obcy zdobywający Ziemię tylko i wyłącznie PERFIDIĄ przekraczającą nasze pojęcie (a nie jakimiś tam laserowymi pukawkami jak w Independence Day).

Jednak przy tym wszystkim ten HAPPY END to strasznie naiwna przesada - żadnego ROZPROSZENIA floty Przybyszów?