Zgadza się aż się dziwie tak wysokiej oceny ogólnej, ja to się strasznie szybko znudziłem na tym filmie ciągle tylko powtarzałem sobie I'm bored, I'm bored, I'm bored... Niby coś nowego jeśli chodzi o fabułę ale to w niczym nie pomogło.
Na tle wydarzeń z pędzącym pociągiem, który śmiga na oślep jesteśmy zmuszani do oglądania czy też czytania dennych dialogów pomiędzy dwoma maszynistami jak to im się w życiu nie przelewa a szczególnie jeden z nich jakie to on nie ma problemy ze swoją żoną i sranie w banie... film jest slaby i wydaje mi się, że lepszy być jednak również nie mógł, bo gdyby pociąg widmo robił na swej drodze istną rozpierduchę przez cały film to również był by niewiarygodny i absurdalny.
I jeszcze takie wieśniackie zakończenie z happy endem młody odzyskał dziewczynę za swój heroizm, stary nie został wylany z roboty, zatrzymali niepowstrzymanego w pełnej chwale i odwadze... czyli typowy amerykański shit w wykonaniu Toniego Scotta, szkoda że wydarzenia nie potoczyły się zupełnie inaczej czyli niepowodzeniem, śmiercią młodego i starego w jakimś spektakularnym końcowym widowisku z udziałem ciufci, która gdzieś w centrum miasta wykoleiła i zrobiła wielkie bum dodatkowo wpieprzając się na jakieś zbiorniki z najlepiej odpadami radioaktywnymi, z siłą wybuchu która zmiotła by z powierzchni ziemi mieścinę i resztę tego głupiego kraju i ludzi którzy jarają się dennym kinem amerykańskim.