Zawsze denerwowały mnie sceny typu "banda nie wiadomo jakich ludzi cieszy się i raduje w
odpowiedzi na każdy udany ruch głównego bohatera". Podobnie jak "ukochana głównego
bohatera, bierze się nie wiadomo skąd, przeważnie przywozi ją eskadra policji i zawsze
dojeżdża na miejsce jak już jest happy end". I to z dzieckiem!
Naprawdę miałem nadzieję, że tego rodzaju sceny będą zanikały w nowszych filmach i że w
końcu twórcy pójdą po rozum do głowy, ale widzę, że moje nadzieje są złudne. Standardowe
zagrywki w standardowym filmie, nakręconym w standardzie amerykańskim do bólu.
Jednak podobało mi się w tym filmie to, że twórcy widać naprawdę zastanawiali się nad
tematem "jak zatrzymać pędzące kilkaset ton" i trzeba przyznać, że pomysłów im nie brakło.
O każdym z wykorzystanych sposobów pomyślałem sam, więc narzekanie, że "a ja bym
zrobił to inaczej" nie ma tutaj miejsca.
Pomysł na film już parę razy był; próbowaliśmy zatrzymać pędzący autobus, a nawet pędzący
statek, więc naturalna kolej rzeczy, że kolej na kolej.
Ode mnie 6/10, bo lubię Denzela. Szkoda tylko, że w takim sztampowym filmie.