Przychylam się do opinii. Film z kategorii "przerost formy nad treścią". Amerykańska apoteoza demokracji okraszona pompatyczną muzyką, do tego scenariuszowe koleiny i dłużyzny... Na jedyny plus zjawiskowo dobra C. Blanchett...
Dlaczego apoteoza demokracji? Przecież wygrali ci, dla których prawda niekoniecznie jest najistotniejsza.
Ok, już dopowiadam:) cały film według mnie utrzymany jest w dusząco patetycznym tonie, z silną ekspozycją wartości liberalnych w takim mega amerykańskim stylu "jesteśmy wolni, szlachetni, podążamy tropem prawdy, płacimy cenę, jesteśmy bohaterami" i takie to właśnie laurkowate jakieś mi się wydaje, że amerykańscy obywatele mają tę demokrację i szlachetność wypisane na twarzy;)
A propos prawdy i C. Blanchett, to według mnie o wiele spokojniejszy narracyjnie i bardziej wymowny był film "Veronica Guerin". Polecam poszukiwaczom prawdy na ekranie:)
Zgadzam się w zupełności. Film słaby. Liczyłam na dużo więcej. Próby zestawienia go i porównania ze Spotlight budzą we mnie głęboki, wewnętrzny sprzeciw.