"Pies andaluzyjski" trwa mniej więcej tyle a przekazuje zdecydowanie więcej niż to cudactwo.
Co to w ogóle za fabuła? Osaczeni ludzie w domku i trzech psycholi próbujących tam wejść przez prawie cały film. Gadanie o budowaniu napięcia (którego bynajmniej nie czułem) i o tym, że psychopaci bawili się w ten sposób stanem psychicznym swoich ofiar jakoś mnie nie przekonuje.
Poza tym masa bezsensownych sytuacji; po co (i jak?) ten facet wszedł do domu, nie zauważony przez główną bohaterką, a potem rozwalał drzwi żeby wejść, narażając się na postrzelenie? Ci zamaskowani znikali prawie jak duchy; pojawiali się i już ich nie ma.
Film głupi "po amerykańsku" aż żal. Wiem, że jest oparty na faktach, ale to nie usprawiedliwia słabości jego poziomu.