Jak wyżej. Doszedłem do tego wniosku po którymś z kolei seansie spod bandery horroru, po każdym spodziewając się czegoś nowego, czegoś co będzie zarówno przerażało jak i porażało realnością, dawało poczucie jakby się tam było, jakby działo się to naprawdę, bo dopiero wtedy horror może naprawdę przestraszyć, wtedy to jest prawdziwy horror ale chyba się już takich nie robi albo nigdy nie robiło.
Nieznajomym nie pomogła noc, odludzie, nawet maski. Nie pomogła starająca się udawać strach jak najbardziej umiała Liv Tayler. Żeby coś straszyło musi mieć sens, tak sądzę, a gdzie jest sens w chaotycznej ganianinie przez cały seans, albo w tytułowych oprawcach, którzy niby ludzie a niby zwykli śmiertelnicy a "przenikali przez ściany" niczym duchy? Film na faktach? To rzeczywistość może być aż taka głupia?
Haha. Jak dobrze, że znalazłem ten temat. Pięknie napisane. A myślałem, że ze mną coś nie tak bo nie trafił do mnie ten film, niczym do mnie nie przemawia.