Recenzja-opowiadanie własnej roboty skopiowana ze strony http://cinemacabra.blog.onet.pl/2,ID343032524,index.html
Mróz. Pieprzony mróz. Ostre niczym brzytwa powietrze tnie po całym ciele, drzewa uginają się w lodowatym wietrze, a w oddali wilki wyją do złowieszczo czerwonego księżyca. Czy tak powinien wyglądać dzień zaślubin? Po spędzeniu wielu godzin wśród wiwatujących i wrzeszczących gości, którzy nakładając na siebie maski fałszywego uśmiechu składają najlepsze życzenia chciałoby się wreszcie odpocząć - albo przynajmniej skonsumować ożenek. Ale nigdy nic nie jest tak piękne, na jakie wygląda. Ani pogoda nie dopisywała, ani okoliczności. Coś poszło nie tak. Jeden gest za dużo, jedno słowo za mało. Nikt nie wie o co dokładnie poszło. Jedynym rozwiązaniem pozostała ucieczka. Byle dalej, byle jak najdalej. Spokojny domek gdzieś w lesie wydawał się dobrym miejscem na odetchnięcie po miejskim, ceremonialnym galopie. Gdyby nie te przeklęte leśne czworonogi byłoby w miarę cicho. Dobrze, że zawsze można włączyć gramofon i odpłynąć słuchając relaksujących kawałków. Ciało napięte od stresu, mózg wypełniony dziwnymi, czarnymi myślami i mieszkanie przygotowane na zupełnie inny rodzaj właścicieli. Na radosnych i zadowolonych z życia, a nie przygnębionych i zdołowanych. Płatki róż w wannie nie naprawią tragedii, a wino na stole nie zgasi goryczy zwątpienia. Coś poszło nie tak. Nikt jednak nie wie co. Może to nawet lepiej. Pewne rzeczy powinno się wymazać od razu z pamięci, w ogóle ich nie analizować i nie dumać nad alternatywną przyszłością. To już koniec i nic nie da się z tym zrobić. Byle odpocząć. Byle doznać ulgi, choćby chwilowej. Wspomnienia powracają. Oficjalnie radosne, lecz kryją we wnętrznu mroczny sekret. Na tyle mroczny, że nawet gorąca kąpiel w pachnącej jodłowym płynem wodzie nie jest w stanie zmyć tego ani z ciała, ani z umysłu. Coś poszło nie tak. To już koniec. To nie koniec. To początek.
Puk, puk.
- Tak? W czym możemy ci pomóc, zgubiłaś się?
- Czy jest Tamara?
- Zdaje się, że pomyliłaś domy. W okolicy zbyt wiele ich nie ma, musisz poszukać. Pomóc ci?
- Na pewno nie ma Tamary?
- Pomyłka. Możemy ci pomóc jak chcesz…
- Nie. Szukam Tamary.
- Dobrze. Tu jej nie ma. Powodzenia.
Mróz. Dziewczyna musiała zabłądzić, a temperatura na dworze nie wróżyła nic dobrego. Może powinna skorzystać z pomocy młodej pary, która jakiś czas wcześniej przyjechała do domku w lesie. Nie wyglądali na zbyt szczęśliwych. Już nie. Coś poszło nie tak. Trzeba odreagować stres. Można coś wypić, można coś zjeść, można wziąć kąpiel, można wybrać się na nocną przejażdżkę samochodem. Przynajmniej w aucie mróz nie jest groźny. Nie tak bardzo. Nie mróz. W tak spokojny wieczór opuszczanie domu nie wydaje się złym pomysłem. Zostawanie w nim już bardziej. Nie w tym domu. Nie samemu. Nie wtedy.
Puk, puk.
- Wróciłeś? Zimno, prawda?
- Prawda. Jest Tamara?
- Tamara? To znowu ty? Nie. Już ci mówiliśmy, że to nie ten dom. Wciąż nie możesz jej znaleźć?
- Jest Tamara?
- Daj spokój, już późno. Dobranoc.
- Jest…
Puk, puk.
Puk, Puk,
PUK, PUK.
Agresja. Mówi się, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Agresja. Pierwsze wrażenie. Razem? Niedobrze.
PUK, PUK, PUK, PUK!
- Odejdź! Zostaw mnie w spokoju! Na litość Boską, odejdź stąd!
Nowy, w miarę czysty i prawie pusty dom pachnący jeszcze świeżością. Każdy chciałby tam mieszkać, każdy chciałby tam spać. Taka spokojna okolica. Wilki ucichły. Pukanie nie. Ktoś wszedł na dach. Mogło padać, woda z pewnością ostała częściowo na dachu, a niska temperatura z powodzeniem mogła ją zamrozić. Dość niebezpiecznie jest chodzić po dachu, bo można się poślizgnąć i spaść. Skręcić sobie kark. Zginąć na dachu. Zginąć pod dachem.
ŁUP! PUK! ŁUP!
- Spokojnie… bez paniki. Oni zaraz przestaną… Muszę tylko wyłączyć ten przeklęty alarm przeciwpożarowy, przecież nic się nie pali. Jest zbyt zimno, by coś się paliło.
Pewnie.
- Ona wciąż wali w drzwi. Niepotrzebna agresja, lepiej się zabezpieczyć. Gdzie mam nóż.... Na wszelki wypadek, przecież nie jestem mordercą. Nie ja. O, tutaj jest. Wielki, ostry, zabójczy. Dobrze, przynajmniej mogę czuć się bezpieczniej. Niewiele, ale zawsze…
Pewnie.
PUK! PUK! PUK!
- Powtarzałam, żebyś stamtąd odeszła. To napaść, mogę wezwać policję. Wystarczy jeden telefon…co… przecięty? Kabelek przecięty. Ale jak… przecież niczego nie dotykałam. Cholera. Cholera!
Skrzypienie otwieranych drzwi. Powolutku. Pomalutku. Mróz.
- Mam nóż! Uważaj! Mam pieprzony nóż!
- Kochanie?
Coś poszło nie tak.
-------------------------------------------------------------------------------- ---
+ niezły klimacik, środkowa część filmu naprawdę trzyma w napięciu, niektóre rozwiązania przypadły mi do gustu (m.in absolutna anonimowość Nieznajomych)
- pierwsza część filmu to smęty, ostatnia to głupi slasher, zakończenie mogło być jednak bardziej zaskakujące (nie było wcale), niby fajne, ale to już było (m.in Funny Games)
Ocena: 65/100