Ale ta Barbara to chora lesba. A chłopak jednak okazał się gówniarzem. Sam chciał a
potem nawet się za Shebą nie wstawił. A dawał się dojrzały, myślałam nawet, że się w
niej zakochał, ale jemu w głowie zabawa, no cóż. Chociaż na co ta kobieta z drugiej strony
liczyła.
Dosłownie zakochałam się w mężu Sheby. Świetny facet. Gdyby się od niego nie
odsuwała to do niczego by nie doszło.
Oczywiście Cate i Judi odwaliły wspaniałą robotę. Genialne jak zawsze.
Chaotyczna ta moja wypowiedź, ale jestem własnie po seansie, więc myślę, że to się
samo przez się rozumie ;) - emocje.
Ja widzę w tym filmie nieco inną puentę niż inni tutaj. Mianowicie film pokazuje, że bardzo
często nie dostrzegamy jak jesteśmy szczęśliwi i jak wiele mamy. Nie doceniamy też
ludzi wokół. Dopiero jak to wszystko się straci to orientuje się, że gra nie była warta
świeczki, a to czego tak się pragnęło okazuje się nie dorastać do pięt temu co już się
miało.
No i na pewno jeszcze jedno - trzeba mieć otwarte oczy i umieć zauważyć gdy ktoś za
bardzo wchodzi z buciorami w nasze życie no i kiedy przyjaźń robi się niezdrowa i toksyczna,
a także że nie można jednak nawet bliskiej osobie bezgranicznie ufać.
Np. sądzę, że Sheba już na początku nie powinna przyznać Barbrze, że to co widziała było
prawdą. B. mogła sobie myśleć co chce, ale jeżeli ani Sheba ani chłopak by się nie
złamali to nie byłoby żadnych dowodów, a B. najprawdopodobniej nic by nie powiedziała,
a nawet jeśli to i tak uznaliby ją za wariatkę (poprzednia ofiara) i nie byłoby sprawy.