Ktoś słusznie napisał, że miejsce tej produkcji jest na kanale Sci-Fi Channel, ewentualnie na dvd. Jedyne co różni tę produkcję od syfu straight to dvd/tv to po prostu dobre/bardzo dobre efekty specjalne, poza tym to typowy gniot jakich wiele.
SPOILERY!!!
Na początek zalety:
-- mimo wszystko dobrze mi się oglądało. Może to zaleta tego, że film jest krótki (teraz przyznaję Ci rację Gieferg, jak na taką fabułę za krótki!!!). Ani razu nie chciałem opuścić sali ani nie byłem bliski zgonu, no, może trochę.
-- Predator. Sceny z nim, szczególnie gdy jest sam, są po prostu miłe dla oka. Tylko że tutaj pojawia się problem - większość z nim to po prostu nawiązania (czytaj: bezczelne kopie) scen/ujęć szczególnie z pierwszego Predatora. Więc tak naprawdę to żadna zaleta, bo to po prostu było.
A teraz cała reszta:
-- Strause mówili (a może nie oni, whatever) że wypuszczone do sieci pierwsze pięć minut filmu to skrót. Faktycznie, mieli rację. W kinie są dodatkowe... trzy sekundy. Dosłownie. Jedno króciuteńkie ujęcie facehuggerów mknących w lesie i drugie na statku Predów, pokazujące leżącą skórę niedojrzałego Predaliena. Wszystko dzieje się za szybko: Predalien dorasta za szybko, za szybko tatuś z synem docierają do wraku, no i to o czym pisałem: po co statek Predów krąży po orbicie?!
-- Kolejna sprawa: wiem że to tylko film, i podobne bzdury są typowe dla takich filmów, ale cholera jak nikt z miasteczka mógł nie zauważyć tak dużego, spadającego obiektu? I nie zarejestrował go zapewne żaden ziemski satelita, radar i tak dalej... idiotyzm. Aczkolwiek z drugiej strony, po co scenarzysta miałby tracić czas na takie bzdury? Są ważniejsze rzeczy, czyli...
-- Niesławny character development, czyli moje ulubione wprowadzenie postaci. Tak, tak, nawet tutaj coś takiego występuje. Jest szeryf, o którym nie można powiedzieć ni poza tym że jest szeryfem, jest główny (?) bohater, który skądś wrócił, kimś jest, i nie ma czegoś takiego jak mimika. Jest też jego brat, rozwoziciel pizzy, i blondyna z niezłym tyłkiem. Można się mu przyjrzeć aż dwukrotnie (podziękowania dla operatora!). No i jeszcze babka powracająca bodaj z Iraku, której córeczka jakby nie poznaje, a mąż, dosłownie, nie może uwierzyć że wróciła. I aż musiał to powiedzieć na głos. Te płaskie jak papier postacie których zadaniem jest biegać, krzyczeć i strzelać uczyniono centralnymi, ludzkimi bohaterami tej historii. I jak tu im nie kibicować?
-- Na oko gdzieś po dwóch godzinach z tatusia i synka wykluwają się pierwsi obcy, a potem z bezdomnych, też po jakimś absurdalnie krótkim czasie, kolejne, chociaż przez uczynienie z dnia nocy scenarzysta myślał pewnie że uda mu się zmylić widza, ale nic z tego.
-- Aktorstwo jest okropne. Jedynymi aktorami w obsadzie których słuchanie nie powoduje bólu uszu są pizza boy i blondyna. Wypowiadają swoje kwestie całkiem naturalnie i coś tam widać że potrafią zagrać. Cała reszta to zbiorowisko kłód, ze szczególnym wskazaniem na pana anonima który skądś wrócił i nie wiadomo kim jest. Zero wyrazu, cały czas ten sam głos, szczękościsk i twarz wskazująca na przedawkowanie botoksu.
-- Dialogi... dialogi... dialogi... Przez większość czasu standardowe, czyli ani złe ani dobre, ale jest kilka żenujących kwiatków. Najgorsze chyba tuż przed finałem, gdy nasz anonim mówi do wojowniczej laski, by się nie rozbiła, a ona jemu, by strzelał celnie. To jednak nie wszystko, bo na końcu, gdy po tym jak całe miasto zostało unicestwione, a ich helikopter zaliczył twarde lądowanie, on mówi jej "Miałaś się nie rozbić". Trzymajcie mnie... W takich momentach mam ochotę zamordować scenarzystę.
-- Obcy, te wspaniałe, krwiożercze stwory zostały tu sprowadzone do postaci potworków, jakich pełno w podobnych produkcjach. Predator pokonuje kolejne sztuki bez większego wysiłku. W całym mieście gasną światła, Obcy rozłażą się po mieście, ale co tam, po co wykorzystać sytuację i zafundować jakąś pełną napięcia sekwencję? Nic, zero. Obcy wyskakuje? a) zjada kogoś, cięcie, kolejna scena. b) zostaje zabity.
-- ALIEEN próbuje nam wmówić, że ten film ma klimat. Otóż nie, nie posiada go. Ani jedna scena, ani jedno ujęcie. Zresztą nawet gdyby już komuś udało się wczuć w jedną ze scen, zostanie z tego stanu brutalnie wyrwany przez jakąś błyskotliwą scenkę rodem z filmu w stylu kanału Hallmark.
-- Ostatnia scena jest żałosna. Strause najwyraźniej chcieli nadać wszystkiemu jakiegoś mrocznego znaczenia, zasygnalizować co stanie się w przyszłości, problem w tym że wszyscy widzieli serię o Obcych, halo! Oczywiście i tutaj występują drewniaki, w tym jakiś pan generał, który nadzoruje zrzucenie atomówki z centrum dowodzenia na pokładzie wojskowego samolotu. I jest tam sam jak palec, widać zabrakło statystów.
-- Dobiły mnie też typowe bzdury/skróty. Predator wchodzi do kanału w lesie, chodzi tam sobie trochę, ale krótko, zresztą wyświetla mu się nawet mapka na której widać że łącznie przeszedł może ze 100 metrów, i to zataczając koło. A chwilę później on i Predalien przebijają się na ulicę ponad nimi, gdzieś w miasteczku. WTF?! To samo ze strzelaniem z działka Predatora przez naszego kochanego anonima. Działko ładuje się dość szybko, no ale w pewnym momencie trochę się to wlecze. Co to miało na celu? Zbudowanie napięcia? Śmiechu warte. Nie mogę też nie wspomnieć o strzale w Predaliena: Predator strzela w niego ze swojego działka z bardzo bliska i nic mu to nie robi... Bez komentarza.
-- Predalien jak na "tego złego" prezentuje się marnie. Po pierwsze, jest go w całym filmie bardzo mało. Po drugie, jego akcje sprowadzają się do kilku zagryzień i zapłodnień. No i jest też finałowa walka, która jest po prostu koszmarna. Nie dość że nakręcona ze zbyt bliska, to na dodatek... niewiele widać. I tak dochodzę do...
-- ...zdjęć. Co za koszmar. Rozumiem że film w większości rozgrywa się w ciemności, ale do kurwy nędzy nie znaczy to, że na ekranie mają być widocznie jakieś ciemne plamy! Autentycznie są tu momenty, gdzie nic nie widać, ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę. Fatalne, zresztą czego spodziewać się po operatorze równie ciemnego Tropiciela?
-- kategoria R - nic to filmowi nie pomogło, bo i jak, kiedy scenariusz jest zwykłym kałem? Nie liczyłem, ale więcej niż 10 fucków tutaj nie ma. Jest krwawo, ale nie przesadnie, głównie krew jest na ścianach, a zwłoki mają rozerwane brzuchy. Prawdziwej masakry na żywych ludziach praktycznie nie ma, pomijając oczywiście poród przez eksplozję brzucha
AVP-R to typowa kiła, z żałosnym aktorstwem, debilnym scenariuszem i brakiem większego sensu.
Ocena:
- 0/10 jako film o Obcych (Predator wypadł bardzo dobrze, i to głównie dzięki kopiowaniu filmu McTiernana)
- 2/10 po prostu jako film
całkowicie popieram, dorzucę że te sekundy w tym teledysku pięknie podsumowuje zdanie wypowiedziane przez jedną z postaci z filmu: "Ed, tu giną ludzie", współczuję tobie, sobie i wam, którzy poszliście do kina i obejrzeli sobie to coś.
Będę powtarzał to do oporu. Jeśli chcą nakręcić dobry film AvP to niech scenariusz napisze Randy Stradley (autor pierwszego komiksu) za kamerą stanie prawdziwy reżyser a nie fachowcy od efektów specjalnych (obstawiałbym Snydra, Del Toro, McTiernan, Scott lub Cameron)i niech film trwa 160 minut.
I niech bohaterami nie będą ludzie pokroju rozwozicieli pizzy a akcja niech nie toczy się w scenerii rodem z serialu obyczajowego :/
I o to właśnie chodzi.
Zamiast tego dostajemy niskobudżetowy crap który bardziej przypomina fanfilm niż profesjonalna produkcję, wzbudzający tylko (w zalezności od nastawienia) uśmiech politowania lub bezsilne zgrzytanie zębami.
Shame on you Fox & Strause brothers.
"Shame on you Fox & Strause brothers. "
Gieferg tutaj jeśli miałbym się do kogoś przyczepić o jakość filmu to tylko i wyłącznie do braci Strause, oraz do scenarzysty. Głównie to na ich barkach spoczywa większość winy za to jak film wygląda.
Scenarzyści i reżyserzy nie ustalili budżetu (który jest śmiesznie niski), nie wymyślili, że film ma być 80 minutową popierdółką. Cały film powstał wg wytycznych wytwórni, debiutanci jak bracia Strause nie mieli wiele do gadania, a już na pewno nie tyle ile by chcieli. Owszem, oni też się nie popisali, ale w pierwszej kolejności winą za to że dostaliśmy to co dostaliśmy należy obarczyć wytwórnię.
A nie pamiętasz w jednym z wywiadów któryś z braci powiedział jak ma wyglądać AVP, czy może jakby chciał by to wyglądało?
"Teksańska masakra piła mechaniczna, tylko z Obcymi i z Predatorami" -czy coś takiego było. Sam na to narzekałeś:)
poczytaj może trochę więcej na temat bo nie chce mi się tłumaczyć wszystkiego od podstaw. Bracia Strause nakręcili to, co im nakręcić pozwoliła wytwórnia, nic więcej.