Po obejrzeniu stwierdzam, że AvP2 jest lepsze od jedynki. Minimalnie, ale jednak.
Przede wszystkim dwójkę przyjemniej się ogląda - całkiem przyzwoicie wypadły co niektóre akcje z udziałem Predatora. Pamiętam, że ślęcząc przed AvP, wynudziłem się setnie, tutaj było chwilami całkiem, całkiem.
Niestety, to chyba jedyne, co poprawiono...
Była głupia jak but fabuła? No i nadal jest. Trudno byłoby mi powiedzieć, czy ta z jedynki jest gorsza, ale jedno mogę powiedzieć z całkowitą pewnością - scenarzyści AvP2 się nie wysilili, a ich historyjka jest niezbyt lotna. Prócz fabuły głupie sceny też się są rzadkością. Część z nich pewnie miała w zamierzeniu przerażać czy szokować, ale wywołuje zażenowanie - jako prosty przykład można tu powiedzieć o scenie mordowni ciężarnej kobiety i jej koleżanek. Bardziej mi się na śmiech zbierało, niż na przestrach, gdy to widziałem.
A finał to mi trąci na milę... nie, nie końcówką Aliens. Raczej końcówką drugiego Resident Evila...
Były bzdury odnośnie kanonów Aliena i Predatora? Tu też występują. Najpoważniejsza zmiana in plus to fakt, że Predator nie jest już tak nieporadny, jak to było w jedynce (ale to sobie autorzy uzasadniają tymi szramami na hełmie, których się uczepili jak rzep psiego ogona; zresztą jak na weterana Predzio i tak sprawuje się byle jak - daje się zaskoczyć bez problemu Alienowi, nie umie z nimi skutecznie walczyć w inny sposób, niż przez grzanie z plasmacastera, zapomniał też widać, do czego służy broń kontaktowa Yautjii... a Predaliena to powinien był załatwić w góra pół minuty, a nie się z nim bawić). Rozmaite potknięcia w tej materii można jak zwykle wyszukiwać i wymieniać się wrażeniami - jednym z głupszych pomysłów było to, żeby Predalien w scenie "pocałunku" bezpośrednio podawał kobiecie embriony nowych Alienów - kto to u licha wymyślił? Cykl rozwoju Aliena został tak jak poprzednio skrócony do zwyczajnie śmiesznej ilości czasu. Alieny zupełnie bez sensu mordują, kogo popadnie - zamiast chwytać żywicieli dla facehuggerów. Predator atakuje - nie wiedzieć czemu - ludzi, którzy nie noszą w ogóle broni. I tak dalej.
No i kontynuacja nawiedzonej historii o prequelu Obcego - był Weyland, teraz mamy panią o nazwisku Yutani, wciśniętą tutaj na siłę i bez sensu.
Była żałosna gra aktorska? Jest i tutaj. Aktorzy są mniej więcej tak samo utalentowani, jak statyści z kiepskiego sitcomu klasy B. Drętwi, zachowujący się niekiedy zwyczajnie śmiesznie, albo niestosownie do sytuacji (Dallas nawet oczu nie rozszerza, gdy po raz pierwszy strzela z plasmacastera, i zachowuje się tak, jakby takiej broni używał już wcześniej, dzieciak z początku filmu to zwyczajna pomyłka - widzi, jak jego ojca coś rozrywa od środka, i nawet nie krzyknie, śmieszna postawa kobitki od "nie-okłamującego-ludności-rządu", czy też zachowanie szeryfa, którego cała seria dziwnych morderstw nie skłania do tego, żeby zarządzić alarm). A mieszkańcy miasta są zwyczajnie nieporadni - rozumiem, że ich zachowanie ma na celu wykpienie sceptyków, którzy nie uwierzą w życie poza Ziemią nawet, jeśli się im Obcego pod nos podsunie.
Pierwsza część AvP miała u mnie ocenę 3/10.
Dwójce daję 4/10.
Cieszmy się że korporacja nazywała się Weyland-Yutani a nie np. Weyland-Yutani-Vasquez-Kowalsky-Umbutu - wtedy nie bylibyśmy nawet na półmetku filmów.
W sumie momentami film śmieszny nie straszny, ale w końcu nie jest to jakiś bełkot dla dzieci co zaczynają wyrastać z pluszowych misiów (patrz: AVP 1).
Najśmieszniejsza scena to ta w której predalien próbuje sieknąć predzia językiem a ten robi uniki na boki.