Druga już odsłona starcia najpotężniejszych ras wszechświata i wciąż kiepsko. Po pierwsze za dużo nierozgarniętych amerykańskich nastolatków a za mało xenomorphów i predatorów. Co więcej xenomorphy są jakoś wybiórczo liche, bo tak jak oddział marines'ów u camerona został wybity w pień bez większych problemów, jak również w tym filmie gwardia narodowa zniknęła szybko z powierzchni ziemi, tak prowincjusze stawiali znacznie większy opór. Druga sprawa film zdecydowanie za krótki. Nie jest możliwe zrealizowanie tego tematu w 94 minutach, gdyż efektem jest właśnie taki film, czyli maksymalnie spłycony, skrócony, w którym brakuje wielu ujęć i wielu wątków. To uwaga bardziej do scenarzystów niż pod adresem reżysera, bo choć skryptu nie widziałem to wydaje mi sie, że wiele więcej z niego wykrzesać nie było można. Czy to takie trudne czerpać inspirację do filmów z książek z tej serii, całkiem niezłych zresztą, a na tle filmów wręcz wzorowych. Nie będę się rozpisywał, rozbierał filmu na części i pozostanę przy wytknięciu najbardziej rażących niedociągnięć. Pozdrawiam i życzę sobie i wszystkim by trzecia część została nareszcie potraktowana poważnie.