Jedna uwaga...
Fabuła bez znaczenia ? Przecież fabuła jest wszystkim, nie ma nic ważniejszego. Chociaż ostatnimi czasy rzeczywiście wygląda na to że filmowcy podzielają Twoje zdanie... Skupiają się raczej na tym żeby widza oszołomić. Mniejsza z samą historią. Głośność na ful, efekty na max itd Wychodzisz z kina z leksza przygłuchawy i z mętlikiem w głowie. Po godzinie słuch odzyskasz, myśli uporządkujesz i... o filmie nie wiesz nic. Poza tym że na nim byłeś, rzecz jasna.

To kino science-fiction. Nie można się spodziewać niczego porywającego. Takie jest przynajmniej moje zdanie. Film powinien dostarczyć rozrywkę (bo na horror mi to nie wygląda), ale niestety nie spełnia swojego zadania.

Markus, nie ma absolutnie znaczenia czy to kino SF, komedia czy melodramat. To czy film jest czysto rozrywkowy czy spod znaku "moralnego niepokoju" nie ma znaczenia również. Fabuła to jest absolutna podstawa. Powiem inaczej: jeśli fabuła jest OK to można wybaczyć inne nawet poważne potknięcia - typu szwankujące aktorstwo, nędzne efekty, czy pojedyncze głupie sceny. Jeśli zaś fabuła/scenariusz jako całość szwankuje, wtedy filmu nie uratuje nic.

Blade Runner, Alien, A Space Odyssey to też są filmy SF - i do dzisiaj robią kolosalne wrażenie.