Nie wiem jak w rzeczywistości wyglądała ta historia, ale tu, w wykonaniu Walhberga, mamy gościa, który całe życie pokazuje: "a właśnie że tak", prze do przodu jak taran im więcej przeciwności tym mocniej. Tak było z boksem, z aktorstwem, z dziewczyną, a potem z seminarium. On się w żaden sposób nie zmienił, zmieniały się tylko cele, jakby ktoś mu powiedział, że jest za słaby, żeby przebiec maratron, prawdopodobnie zostałby biegaczem nie księdzem