Bożu drogi, nie rozumiem... poszłam do kina licząc się z tym, że nie będzie w filmie typowych jumpscarów. Ale że chociaż będzie zachowany mroczny klimat i w trakcie filmu poczuję napięcie i lekki niepokój w ciele. Otóż nie. Wynudziłam się niemiłosiernie, tak jak cała nasza ekipa (która swoją drogą bardzo lubi horrory).
Zmarnowane ujęcia, które mogłyby podwyższyć ocenę filmu, a jednak tak się nie stało:
- "szczekanie" głównej bohaterki przy rosnącym brzuchu tuż po wypadku samochodowym - co to w ogóle miało być? Ni to przerażające, ni to odrażające. Po prostu nijakie.
- rzut kamery na "widownie" podczas porodu bohaterki. Po prostu jazda z kamerą na kamienne twarze i w oddali jedynie skamlający głosik " heeeelp, bardzo mnie boli, pomooozcie".
- Ten cały piesoszakal, który żył sobie jak gdyby nigdy nic za kotarą. Jego jedyną rolą było to, aby raz na jakiś czas zar*chać ochotniczkę i to wszystko?
- motyw tej zakonnicy, ktora wychowała się całe życie w sierocincu. Miała swoje 10 sekund na podpalenie się i powieszenie. Huk, krzyk, szok i niedowierzanie małych przerażonych dziewczynek. Na co to było? Pojęcia nie mam.
Moim zdaniem zmarnowany potencjał. Wierciłam się z boku na bok i zerkałam co chwila na telefon ile jeszcze zostało do końca... :(
Podobało mi się odklejenie tułowia przy zmiażdżeniu przez auto. No i ksiądz miał ciekawy niski głos. Baaardzo niski.
A już myślałam, że tylko ja miałam takie odczucia :D Z "Omenem" nie ma to nic wspólnego. A ten rosnący brzuch - nie wiadomo, czy się śmiać czy płakać.
Mnie ten film trochę rozczarował ze względu na niezgodności z oryginałem. W Omenie było zasugerowane, że matka Damiena była szakalem, a w książce było to powiedziane nawet wprost. Ojciec Brennan też nie był wcale takim niewiniątkiem. W oryginale mówił przecież, że był przy porodzie Damiena. W książce to on odbierał ten poród i to właśnie on zabił prawdziwe dziecko Thorne’ów. Ojciec Brennan miał nawet znamię 666 na ciele (znamię apostołów szatana), więc jak mógł być postacią pozytywną? Tu trochę popłynęli.
Po pierwsze, ten film jest boleśnie schematyczny. W związku z tym nie trzyma w napięciu, bo w żadnym momencie nie zaskakuje. Nawet ujęcia są robione według szablonu. Zastanawiałem się, po co to komu. Można sięgnąć po inne dzieła, w których to wszystko już było, ale lepiej, z większym wyczuciem, z większą artystyczną wizją i wrażliwością.
Właśnie jestem po seansie. Te 5 punktów, to chyba tylko za tytuł. Nuda! O przewidywalności nie trzeba pisać, bo chyba każdy wiedział jak się skończy.
"Nie doszukiwałbym się tu żadnych prób pozostania wiernym oryginałowi, za wyjątkiem tych, które mają ściągnąć fanów oryginału do kina albo zachęcić do wypożyczenia. Ten film powstał tylko po to, żeby pokazać szczęśliwą rodzinę stworzoną z samych kobiet z VIP-owską kartą członkowską klubu ofiar, która chce żyć i być pozostawiona w spokoju. Twórcy zostawili sobie furtkę do rebootu serii bez Damiena - mam tylko nadzieję, że film nie zarobi tyle, żeby opłacało się kontynuować serię, bo to było słabe.
Ale czego się tu dziwić, skoro zamiast stworzyć nowe IP można skopiować coś, co ludzie znają i kochają. Scenariusz jest słaby - już po pierwszej scenie widać, że oryginalnych pomysłów ani dobrej gry aktorskiej tu nie uświadczymy. Spadający kawałek rusztowania, wieszająca się kobieta - nawet scen śmierci im się nie chciało wymyślać.
Przy pisaniu scenariusza powinno się zadawać sobie pytanie 'co by było gdyby' - eksplorować temat, żeby wyszło jak najciekawiej. Ale tu była ewidentna jazda na łatwiznę, żeby jak najbardziej nawiązać do oryginału, nawet jeśli nie będzie to miało nawet cienia szansy współgrania z 'lore' - i właśnie tak się stało.
Zero napięcia, brak budowania którejkolwiek z postaci, zlepek scen w klimacie i z muzyką prawie że skopiowaną z oryginału. Potwór z piwnicy został dodany na siłę, żeby można było film sprzedać jako horror. Ale czego się spodziewać po scenarzyście, który ma na koncie dwa filmy, o których nikt nie słyszał. Czułem się bardziej, jakbym oglądał film o tym, jak kobieta przeżywa pierwszą ciążę, o której nic nie wie, niż prequel klasyka."
Kompletna zgoda. Oceniłem film na 5, bo miał niezłą jakość produkcji i chyba ze trzy fajne sceny, ale... film nie dostarcza rozrywki - jest po prostu nudny. Pierwsze 30 minut praktycznie nic się nie dzieję, a tego nienawidzę w horrorach. Dalej jest średnio. Bardzo zmarnowany potencjał. Oczywiście krytycy się popisali i same ósemki i dziesiątki :D Tutaj na forum widzę też na Ciebie wjeżdżają, bo masz rację :)) Kurczę fajnie by było też mieć taką ekipkę tak jak Ty, która regularnie oglądałaby horrory. Pozdrawiam.
Zgadzam się jedynie że mogli sobie darować niektóre sceny rodem z filmów s-f. Ale ogólnie film bardzo mi się podobał. Przede wszystkim miał fajny klimat i ta muzyka z pierwszych serii Omen-a.
Omen 3 nosferatu 1 xd jezeli nie podobaja ci sie takie filmy to moze po prostu ich nie ogladaj, nie bd musiala siedziec na telefonie w kinie
Hmm... a w jaki sposób mogę określić czy coś mi się podoba czy nie? Chyba tylko oglądając, prawda? :D nigdzie nie napisałam, że ta tematyka mi się nie podoba... wykonanie tego filmu (jak również nosferatu, bo moim zdaniem to jedno wielkie nieporozumienie) było fatalne. Porównam to do jedzenia - nie mogę ocenić, czy danie mi smakuje... jeśli go nie spróbuję:)