Wiem, że to głupie pytanie, ale czy czasem nie jest wam żal, że Narnia może istnieć tylko w wyobraźni ? Gdy czytam książkę, albo oglądam film odczuwam tęsknotę do tego cudownego świata ... Kocham Narnię ...Cieszę się, że C.S. Lewis stworzył coś tak wspaniałego ..
A może by tak wrócić do Narni??;>
<za krótki><za krótki><za krótki><za krótki><za krótki><za krótki><za krótki><za krótki><za krótki><za krótki>
Bardzo chętnie!
Lepszy, inny świat, gdzie być może łatwiej żyć. Inaczej ale łatwiej!
Pisz co ci w duszy akurat gra!
W moim przypadku, przeważnie czarne barwy grają. Nawet ostatnio zacżąłem nosić ciemne okulary w pochmurny dzień!
Słodka nieświadomość... :) :] W takim świecie jest tylko uśmiech i słodycz. Rozkosz rozlewa sie z pucharów...
Tylko bez żadnych pobocznych skojarzeń !
Zmiana samego siebie. I chyba taka jest rola Narnii. Chrystus mawiał, że nie zdrowi lecz chorzy potrzebują lekarza. Chyba rozumiecie, o co chodzi?
Zdrowi czasem też potrzebują lekarza...
Zdrowi na ciele
Chorzy na duchu...
Chrystus uleczał nie tylko ciało
Ale i duszę ...
Przede wszystkim DUSZE
Przede wszystkim, trzeba rozumieć przenośnie.
Oczywiście że chodziło mu o tych chorych na duchu.
Jak się zastanowić nad tymi wszystkimi jego słowami, to nie da się ukryć, że Chrystus był osobą inteligentną!
Nie przemawiał do rozumu, tylko do serca. a to najprostszy sposób na zyskanie sobie kogoś.
Niestety, nie tylko on w historii wiedział o tym...:(
Tak Chrystus to niesamowita osoba.. Bardzo mądra i inteligentna, a przede wszystkim wierna.
Tak wierna swemu Ojcu.
Dzielna.
Bał się przecież śmierci na krzyżu, ale... umarł, zrobił to dla nas...
Kochająca.
Bardzo kochająca ludzi. Szczególnie nas grzeszników.
I dobra
Widział w każdej osobie, nawet w złym człowieku, dobrą osobę... Zdolną do nawrócenia...
Jak widzę czyjąś zmianę frontu czy coś w tym guście, to nie do kńca jestem pewien czy go krytykować czy co...
Z jednej strony może być fałszywy a z drugiej...
Ostanio to zacząłem przypominac sobie postać świętego Pawła. W końcu kim on był, zanim został głosicielem nauk Chrystusa?
święty Paweł, zanim został nawrócony, był Szawłem. Prześladował chrześcijan. Dopiero jasna smuga światła napotkana przez niego na drodze, oślepiła go. Stracił wzrok, dopóki się nie nawrócił i nie uwierzył w Chrystusa... Później przechrzczono go na Paweł.
Ot, cała historia po skrócie.
Swego czasu, uważałem że jestem trochę jak on. Głownie dlatego, że zacząłem praktykowac wiarę i próbowałem zachęcić ojca do tego.
A z biegiem czasu, przejrzałem na oczy, że wtedy bliżej mi było do dewoty.
Moim zdaniem każdy jest trochę jak święty Paweł... Ale czasem warto oślepnąć, by znów dojrzeć to co właściwe.
O ile chce się zrzucić to bielmo z oczu! Są tacy, którzy boją się czegoś i wolą nie widzieć, aby nie mieć wyrzutów sumienia.
Ja nie wierze w Jezusa, Maryję i tych innych św. W kościół i księży też... Wierze że gdzieś jest Bóg, ale nigdy nie pójdę do kościoła, bo modlić mogę się wszędzie, a po za tym kościół to wspólnota ludzi a nie budynek i księża.
A ja jestem wierząca. I cieszę się z tego. Bywało, że jakaś sprawa była już beznadziejna, ale Bóg mi pomógł. Modlitwa czyni cuda.
Mrs Bennigton...
To dobrze że wierzysz w Boga.. :) Wiem, że wiara w Jezusa - syna Boga i Maryję - matkę Jezusa, w dodatku dziewicę, moze ci się wydać absurdalne... Jednak to ma swoją logikę. Ci wszyscy święci czuwają nad nami, są naszymi patronami, w jakiś sposób chronią nas, są dla nas wzorem do naśladowania. Kościół to owszem wspólnota ludzi, którzy wierzą i sie modlą. Jednak Msza święta, jest swego typu spotkaniem z Bogiem. To tak jakby Bóg był gościem i zapraszał cię do siebie do domu, co tydzień na godzinną pogawędkę. Msza to rozmowa z Nim... Księża próbują nam pomóc lepiej Go zrozumieć. Przetłumaczyć to co On nam mówi. Księża są potrzebni... To tacy Boży "wysłannicy". Tak Kościół to wspólnota. Ale też dom Boży, dom w którym ludzie mają sie pojednać z Bogiem. Kościół to przede wszystkim wspólnota, ale też budynek - dom, w którym mieszka Bóg.
Jedno pytanie chciałabym Ci zadać, ale nie wiem, czy cię nie urazi...
Czyli mozna powiedzieć coś w rodzaju deistki - postawa uznawania istnienia Boga jako istoty najwyższej, ale też odrzucenie kultu religijnego.
Jestem osobą głęboko wierzącą i wiem, że Bóg zawsze będzie w moim życiu Kimś najważniejszym ... Podobnie jak Isis, wiem, że jest On naszym Przyjacielem, do którego zawsze możemy udać się po pomoc ... To wspaniałe mieć świadomość, że Ktoś kocha Cię tak bardzo, że był gotów oddać za Ciebie życie ... Bóg zrobi dla nas wszystko ...
Uważaj, żebyś, za przeproszeniem, nie szczekała inaczej! Też tak twierdziłem i co? Nadszedł kryzys i...
Więc nie mów takich deklaracji, zanim nie przejdziesz ciężkiej próby!! Ja ją przeszedłem i zawiodłem!!
noo... raczej nie.... bo ja wierze że w każdej religii jest ziarenko prawdy... Wieżę w chrześcijańskiego Boga, W reinkarnacje etc. :D
Każdy człowiek w coś wierzy.
"Są ludzie głęboko wierzący. Czekają jedynie na religię" (S.J.Lec)
POmijając kwestię istnienia Boga, to człowiek wierzy, bo chce mieć nad sobą kogoś. Istotę wyższą, do którj będzie mógł się zwrócić w ostateczności.
No Ateiści nie wierzą w nic... nawet w miłość (ludzie kochają mózgiem) ani przyjaźń, ani nie w reinkarnacje... wiem bo u mnie w rodzinie jest 3 ateistów:D
Tatar ja mogę Ci powiedzieć, że przez takie coś sama już przeszłam. Może to nie było zwątpienie tak długie i głębokie, ale zwątpiłam. Zastanawiałam się czy to wszystko nie była bajka wymyślona przez kogoś. Nie wiem kogo. Byłam nawet za tym, ze człowiek ewoluował, a nie zrodził się z Adama i Ewy. Ale później, ktoś mi powiedział ( i to jest udowodnione ), ze każdy człowiek posiada chromosom, a na nim - każdy człowiek - posiada te same geny. Później dzięki mojej szkole znów zaczęłam inaczej patrzeć na świat. Z Bożej perspektywy. A teraz dzięki książkom Karen Kingsburry, na nowo odkryłam Boga i umocniłam swoją wiarę. I życzę z całego serca każdemu, by odkrył radość i szczęście w życiu. Tylko pamiętajcie, ze radości i szczęścia nie dają pieniądze, i co tam innego, tylko Bóg. To w Nim ukryte jest źródło szczęścia i radości. "Niech Waszą pierwszą miłością będzie Bóg..."
Tatar, być może nie przeszłam tak ciężkiej próby jak Ty ... wiem jednak, że moja iwara jest silna ...wiem też, że nawet gdybym kiedykolwiek przeszła głęboki kryzys, to Bóg mi pomoże ... On zawsze pomaga ...
hm dziwni ci ateiści.... Nie rozumie ich trochę... kochać mózgiem ??
no cóż jestem chrześcijanką wiec wydaje mi się to dziwne...
No z ta miłością to akurat prawda... bo serce to tylko mięsień a my wybieramy partnerów podświadomie... czyli kochamy mózgiem
wiesz ja
jednak będę zawsze za tym, że w sercu gromadzą się wszystkie uczucia.... A szczególnie miłość... Mózg wydaje mi się taki.. dziwny jesli chodzi o uczucia... no wiecie...
no tak, bo zawsze mówi się, że np. kocha się "całym sercem" itp. a nie "mózgiem"...
No tak, tak się mówi:) ale i tak serce to tylko mięsień, więc nie można nim kochać. Tak się tylko mówi, tak samo jak serce nie wygląda tak : http://mg3_osw.republika.pl/serce.gif tylko coś takiego: http://anatomiac.w.interia.pl/serce.gif :D:D
Wiadomo przecież, że "serce" to przenośnia. Może powstało to od tego, że bicie jest różne w zależności od nastroju, odczuć bodźców.
hmm jeśli naprawdę ateiści w NIC nie wierzą, to cieszę się, że nie jestem ateistką... To dziwne wg mnie nie wierzyć w nic ani nikogo...
Chociażby w Narnię.
Dla mnie też. Zawsze wierzyłem w istnienie Boga, jako tej istoty najwyższej. Jak ktoś nie wierzy, to jego świat wydaje mi się czegoś pozbawiony. Plusem wiary jest to, że przynajmnije wiadomo, co może byc po śmierci.
Taaak, myślę, że wiara w pewien sposób "ocala" nasze życie... Nie tylko to ziemskie, ale i po naszej śmierci.
hyym.. .Ateiści wieżą że jest po prostu koniec, zamykasz oczy i umarłeś, nie ma ciebie, tylko robaki zjadają potem twoje ciało w ziemi. Ateiści mają bardzo pesymistyczne podejście do wszystkiego, bo naukowe. Oni wierzą tylko w to co udowodnione naukowo, w Boga nie wierzą bo nie ma żadnego dowodu na jego istnienie, i albo te cuda można logicznie wytłumaczyć albo nie ma dowodów że coś takiego miało miejsce. Nie wierzą w miłość, bo jak się tak dobrze przyjrzeć to miłość nie istnieje, itd. Czyli gdyby tak dłużej mówić, wyszło by na to że oni jednak w coś wierzą, to dość zagmatwane :D Dlatego lubię ateistów, bo trudno ich zrozumieć:D Niby w nic nie wierzą a jednak:D:D heh:D
Każdy jakoś w coś wierzy. Niekiedy może to wynikac z "presji" otoczenia. NIe da się ukryć, że większość ludzi deklaruje się jako wierząca, więc ateiści sa w mniejszości. Często bywa, że mnieszośc przyjmuje pewne rzeczy od tej większości, nawet jeśli to jakimś stopniu jeast sprzeczne z ich zdaniem.
Ja bym się dziwnie czuła w NIC nie wierząc... a mając do wszystkiego naukowe podejście... brr... to nawet marzeń są pozbawieni ! I Narnii...
No naprawdę pesymistyczni są ateiści! Ja np. nie myślę o tym, że po śmierci zjedzą mnie robale i na tym koniec.
A wiara w marzenia jest czasem m.in. tym, co często trzyma cię przy życiu, które już wg ciebie nie ma sensu...