Rzadko kiedy się zdarza, żeby film nakręcony przez hollywoodzkich filmowców, i to w dodatku na podstawie ponadczasowej książki, stał na tak przyzwoitym poziomie. Zawsze uważałem, że "Opowieści z Narnii" zasługują na profesjonalną ekranizację, i wreszcie się doczekałem. Gdy zimą 2006 roku wychodziłem z sali kinowej, byłem całkowicie usatysfakcjonowany. Serial BBC na podstawie "OzN" był jadalny tylko dla młodszych widzów, zaś film Adamsona trafia pod każdą publiczność.
Fabuła jest zadziwiająco zgodna z książką, a większość zmian polega na zabarwieniu i rozbudowaniu niektórych scen i wątków, ale bez żadnej przesady. Twórcy przenieśli na ekran nawet takie detale jak dorysowanie wąsów kamiennemu lwu. Całość jest płynnie nakręcona, zaś wspaniałe krajobrazy, scenografia i muzyka tworzą magiczny, baśniowy klimat. Szczególne podziękowania należy skierować do speców z Weta Workshop, którzy zrealizowali stronę techniczną filmu.
Do wszystkiego dochodzi jeszcze sentyment do twórczości Lewisa z czasów wczesnego dzieciństwa, dla którego ten film jest dla mnie hołdem. I pomyśleć, że był on kręcony w naszych rodzinnych stronach. Jak dla mnie, jest to świetna ekranizacja świetnej baśni, którą z ręku na sercu można polecić.