Film ponoć ma obrazować całą historię z obiektywnego punktu, nie sugerując widzowi czy Amanda Knox jest winna czy też nie. Jednak jak się dowiedziałem, większość aktorów zgromadzonych na planie, w tym Hayden Panettiere, wierzą, że Knox jest w istocie niewinna, a cała historia tragiczna.
Jest ktoś kto chciałby podyskutować o tej sprawie? Moje zdanie, od kiedy zapoznałem się z dowodami, jest takie, że zarówno Amanda Knox jak i Raffaele Sollecito są niewinni. Chętnie podyskutuję.
Ustalmy pewną rzecz. Są zachowania które wskazują na sprawcę: po pierwsze ucieczka, po drugie zacieranie śladów. Żadnego z tych zachowań Amanda nie wykazywała.
Przepraszam. Ktoś ślady zacierał. A Amanda w sprawie kłamała. A tłumaczenie, ze to była "tylko jej współlokatorka", jest dziecinne.
Ale to była tylko jej współlokatorka. Gdyby z jej wypowiedzi wynikało że Meredith była dla Amandy kimś więcej niż obcą osobą można by uznać że łączą je jakieś stosunki. A to mogłoby zaowocować motywem. Nie zabija się obcych osób bo nie ma między nimi a mordercą interakcji. Większość morderstw zachodzi w rodzinie. Bo osoby bliskie mają z nami relacje. zarówno te dobre jak i nie. Po drugie - o jakim zacieraniu śladów mowa? Właśnie nikt śladów nie zacierał. Bo odnaleziono ślady Guede.
No przecieczcież tam ktoś sprzątał po tym zabójstwie.
Mówiłem ci już, ze argument "tylko współlokatorka" jest dziecinny. Jak długo znała się ze swoim chłopakiem i popatrz, co robili?
Ktoś sprzątał w pokoju Meredith? Podaj źródło. Chyba że to wymyśliłeś. Ale to był jej facet. Z jednymi ludźmi nawiązujesz bliższe kontakty po tygodniu z innymi nie choć znasz ich lata.
Źródła nie podam, bo nie chce mi się szukać. spytaj kbu_2 on o sprawie wie wszystko.
Aleś ty uparty. I co z tego, ze to był jej facet. znała go jeszcze krócej chyba niż Meredith. No i popatrz mistrzu psychologii, jaka zażyłość między nimi powstała. Zabili dziewczynę:)))
na filmie jest zasugerowane, ze dziewczyny się nie lubiły. Amanda w sprawie kłamała. I to mi wystarczy za dowód, ze w sprawie maczał palce.Sąd zdaje się, też uznał ją za winną. Ją i jej chłopaka. Więc jakieś podstawy do tego miał. Myślę, ze zwłaszcza amerykańskiej obywatelki nikt po sądach by nie ciągał, gdyby nie kręciła.
Czyli zmyśliłeś sprzątanie. OK. Nie ma sprawy.
Po pierwsze - ciągle popełniasz ten sam błąd. Długość znajomości nie ma wpływu na jego intensywność. Sollecito jej się podobał więc lepiej go poznała niż Meredith.
Po drugie - stwierdzenie że zabili jest niczym nieuzasadnionym kłamstwem. Skutek i przyczynę zamieniłeś miejscami. Twierdzisz że zabili bo się tak dobrze znali. To bez sensu. To tak jakbyś napisał że musieli się poznać by zabić Meredith.
Po trzecie - sugestia ze dziewczyny się nie lubiły jest niczym nie popartą bzdurą. O ile się nie mylę to sporo je łączyło. Z czterech lokatorek tylko Meredith i Amanda były anglojęzyczne. Meredith poznała Amandę z Sollecito. Nie ma poszlak wskazujących na niechęć. Sms wskazują na poprawne stosunki. Są przyjazne a Amanda zaprosiła Meredith na imprezę. Insynuacje o wzajemnej wrogości to wymysł jeden z lokatorek który powstał podczas kłótni jej z Amandą na sali sądowej gdy lokatorka zeznała że drzwi nie były zepsute. Na czym więc polegało to kłamstwo?
Jeśli są to wszystkie dowody na podstawie których skazujesz na 30 lat to ja zaczynam się bać.
Nie zmyśliłem. Była mowa o sprzątaniu mieszkania.
Długość znajomości nie ma wpływu na jego intensywność To prawda. Ale to ty używasz tego argumentu w relacji Meredith/ Amanda. To ty żonglujesz długością znajomości i jej intensywnością, jak ci wygodnie. Ten argument jest dziecinny.
"Jeśli są to wszystkie dowody na podstawie których skazujesz na 30 lat to ja zaczynam się bać."
Wypraszam sobie insynuacje. Skazał ich niezawisły sąd.
- Jeśli nie zmyśliłeś sprzątania to podaj źródło. Ja wiem że sprzątania nie było.
- Co do znajomości to w czym problem? Znała Meredith i Sollecito mniej więcej tak samo długo. Z Sollecito się polubiła. Meredith to tylko znajoma. Gdzie tu kłamstwo? Na czym polega wysuwana przez ciebie dziecinność?
- sąd również ją uniewinnił!
W żadnym z procesów - Perugia 2009, Perugia 2010-2011, Rzym 2013, Florencja 2013-2014 prokurator nie forsował wersji, że w domu ktokolwiek cokolwiek sprzątał. Owszem, na początku były takie sugestie, ale szybko zdali sobie sprawę, że nie mogą jednocześnie mówić, że do zbrodni doszło w sposób nieplanowany i niekontrolowany i pod wpływem narkotyków, a potem ktoś wrócił na miejsce i posprzątał swoje ślady. Żaden ekspert nigdy nie potwierdził wersji, że jakiekolwiek ślady były zacierane. Nie ma na to zwyczajnie dowodów. W korytarzu widać gołym okiem ślady butów Guede, w łazience w zlewie widać zaschniętą krew, na macie odciśniętą stopę, w wc stolec...Jeśli ktoś tam sprzątał, to spartaczył robotę.
To prawda. Mój błąd. Dlatego pisałem że była mowa o sprzątaniu. Nie pamiętałem tego, że wycofano się z tego.
Mogłeś nie pamiętać, bo tego jest naprawdę dużo. Dobrze, że ludzie dyskutują. Czuję się jak ryba w wodzie. :)
Dokładnie tak. To Guede uciekł, to on tworzył alibi wymykając się na dyskotekę po morderstwie. Tego jest cała masa.
Poza tym, nie wiem czy wiecie, ale Amanda nie widziała ani zwłok w pokoju, ani krwi. Ona tylko o tym słyszała z rozmów. Tak tłumaczyła swój brak szlochania zaraz po opuszczeniu domu.Gdy drzwi zostały sforosowane, to w korytarzu stało 8 osób, a Amanda stała na jego końcu. Wtedy rozległ się krzyk, że widać stopę i, że jest masa krwi. Wszyscy wybiegli z domu i nikt nie został potem wpuszczony - oprócz Filomeny.
Mam do Ciebie taką prośbę, przeczytaj jeszcze raz to, co tu napisałaś. Ty, prokurator, porównujesz się do Knox? A czego się spodziewałaś po pracy prokuratora? Że będziesz jeździć do salonu SPA? Przecież to oczywiste, że takie sytuacje są wpisane w zawód. Ale to jest praca, nie dotyka Cię to bezpośredni,to nie dzieje się na Twoim podwórku, to nie są Twoje koleżanki! Już pomijając brak sympatii do ofiary, ale sam fakt, że do morderstwa doszło tuż obok Twoich drzwi, że morderca chodził po Twoim domu, że gdybyś tamtej nocy wróciła do domu, to pewnie sama stałabyś się ofiarą. Ale już naprawdę wszystko przebija argument: była zakochana, to co się miała przejmować śmiercią współlokatorki! Ja nie mogę uwierzyć, że pisze to prokurator. Nie chce mi się wierzyć, że dla prokuratora takie zachowanie nie było podstawą do podejrzeń.
Powiem ci z doświadczenia że to brednia. Kiedyś o mało nie zginąłem. Od śmierci dzieliło mnie 10 metrów. Po prostu na skrzyżowaniu zamiast przejść przez pasy prosto skręciłem o 90 stopni i przeszedłem na drugą stronę. Dosłownie trzy sekundy później na tym skrzyżowaniu na moich oczach zderzyły się samochody i jeden z nich wylądował na chodniku. Gdybym poszedł prosto przygniótł by mnie do ściany budynku. Prawdopodobnie zginąłbym. Albo przynajmniej skończyłbym jako roślinka. I wiesz co? Nic mnie to nie rusza. Nawet w chwilę po wypadku. Choć muszę przyznać że dźwięk giętej blachy to jeden z gorszych dźwięków. Co chcę powiedzieć - ludzie są odporni psychicznie. Większość nie przeżywa cudzych tragedii. Zwłaszcza z czasem. Po prostu wspomnienia się zacierają. Ale nawet jeśli dotyczy to teraźniejszości no to sorry ale jeśli tragedia dotyka obcej osoby to mu współczuję ale to, przynajmniej jak dla mnie, niewiele więcej niż Fakt na żywo.
Rozumiem, że gdyby w Twoim domu znaleziono trupa, to też nie miałbyś z tym żadnego problemu? Co więcej naszła Cię ogromna ochota na "dziki seks"?
Najpierw zjadłby obiad;). A ja znalazłem za młodu zwłoki człowieka w lesie, więc coś o tym wiem.
To są uroki internetu, wchodzisz i nagle dowiadujesz się, że to zupełnie normalne, że ktoś zabija dziewczynę, a jej współlokatorka chodzi po galerii w poszukiwani seksownej bielizny. No bo jak się zakochała, to co jej tam morderstwa, gwałty. Miłość przezwycięży wszystko: strach, traumę, empatię. A jak już w ogóle zaplanujesz seks, to choćby się waliło, paliło, nie ma uproś....
Masz rację. Wchodzę i odkrywam ludzi którzy nie rozumieją czym jest sprawiedliwość, dowody sądowe, którzy sądzą po pozorach, dla których cztery lata z życia to jak biczem strzelił bo zarobisz na adwokatów...
Odkrywasz tylko jak jesteś słaby, obrażając każdą osobę, która nie myśli tak jak Ty. Myślisz, że swoim zachowaniem kogokolwiek przekonałeś? I nagle Ty, który wypisujesz tu, jak chodzisz po imprezach po tym jak Twój wujek się powiesił, o tym że z chęcią uprawiałbyś seks, nawet gdyby Twojego współlokatora odnaleziono by martwego, ukazujesz ile masz empatii dla zupełnie obcej Ci dziewczyny? Myślisz, że ktokolwiek w to uwierzy?
Powiem tak - dla mnie okazywanie obcej osobie zbyt wylewnych uczuć jest wyrazem egzaltacji. Bo co to za uczucie którymi szafuje się na lewo i prawo?
Znowu insynuujesz. Stroisz się w piórka męczennika- obrońcy uciśnionych i przypisujesz mi rzekome intencje. Stosujesz dokładnie te same metody, które zastosowano wobec Amandy Knox. Poszlaki, domniemania. Wszelkie wątpliwości rozstrzygasz an moją niekorzyść i robisz ze mnie bestię pałającą atawistyczną żądzą zemsty. Jeśli jest niewinna, to dlaczego ma siedzieć? Powtórzę ci jeszcze raz. Z filmu, FILMU, wynika, ze coś jest na rzeczy. JA swoje domniemania opieram an filmie i wyroku niezawisłego włoskiego sądu. Chyba mi wolno?
Ja również opieram swoją opinię na wyroku włoskiego sądu. Wyroku uniewinniającym. Chyba mi wolno?
Co do pomówień. Odnieś się do tego:"Dziewczyna bryluje w mediach. Jest celebrytką. Po ostatnim wyroku włoskiego sądu oznajmiła, ze będą ją musieli złapać i zawlec do więzienia. I pewnie tak będzie. USA nie pozwolą na jej ekstradycję. Dziewczyna jest bezpieczna. Wolan. Piękna i bogata." To są twoje słowa. Pomówiłeś Amandę Knox o to że czerpie korzyści z tego że została skazana. A z kontekstu między słowami można odczytać że skoro jest korzyść to jest i motyw.
Za wszelką cenę starasz się mnie zdyskredytować i przypisać mi nikczemnie intencje. dziwny jesteś.
Zarobiła na wspomnieniach. To są fakty. Gdzie tu pomówienie? Dziewczyna, mimo wszystko, całkiem nieźle sobie radzi.
Wyrok sądowy. Liczy się ostatni. Dla Amandy niestety. Ale ty wybierasz, co ci jest wygodne i lubisz insynuować i oczerniać. Jeśli ktoś tu kogoś pomawia, to ty mnie.
Jak to mówią - ten się śmieje kto się śmieje ostatni. Mam nadzieję że będzie kontynuować walkę.
Co do pomówień - odnieś się proszę do słów: "bryluje" , "celebrytka". Mają wydźwięk pejoratywny. Nie każę ci jej lubić. Ale poza uczuciami co masz do niej? Ewidentnie stała się ofiarą systemu. Według ciebie zasłużyła na to swoim zachowaniem. A co z funkcjonariuszami wymiaru sprawiedliwości? Jak oceniasz ich zachowanie? Czy postępowali zgodnie z prawem wybierając winnego na chybił trafił?
"bryluje" , "celebrytka". znowu insynuacje. Ale to przez twój emocjonalny stosunek do Amandy. Słowa brylować i celebrytka, nie mają pejoratywnego wydźwięku.
brylować
wyróżniać się czymś w otoczeniu, być w jakiejś dziedzinie szczególnie dobrym; błyszczeć, popisywać się
celebryta
osoba popularna, często pojawiająca się w środkach masowego przekazu; celebrity
Amanda Knox, mimo przeżyć, radzi sobie w życiu. To nic złego. Podobnie jak napisanie wspomnień ze swoich przeżyć. To jej wspomnienia. Jej życia. Miała do tego prawo. Nie wiem czemu cię tak irytuje, gdy na to wskazuję.
Ja do Amandy nic nie mam. Ładna kobieta. Nawet bardzo ładna. Uczuć do niej nie mam żadnych.
Przepraszam, ale Ty się trochę zachowujesz jak psychofan Amandy Knox. Ja rozumiem, że trzymasz jej stronę, że to niesprawiedliwe, że ktoś zabrał jej 4 lata życia, ale po prostu trochę zbastuj z tonem swoich wypowiedzi. Tu też jest chłopak, który jej broni, ma ogromną wiedzę na jej temat, ale przekazuje ją w cywilizowany sposób, nie obrażając innych osób.
Znasz ten fragment?
"Ścieżka sprawiedliwości wiedzie przez nieprawości samolubnych i tyranię złych ludzi. Błogosławiony ten, co w imię miłosierdzia i dobrej woli prowadzi słabych doliną ciemności. Bo on jest stróżem brata twego i znalazcą zagubionych dzieci. I dokonam na tobie srogiej pomsty w zapalczywym gniewie i na tych, którzy chcą zatruć i zniszczyć moich braci. I poznasz, że ja jestem Pan, kiedy wywrę na tobie swoją pomstę. "
trochę mi się z Tobą kojarzy.
Nie chodzi o samą Amandę i Sollecito. Ich proces jest jak proces Dreyfusa - pokazuje że system jest zły. Że można złamać zasady i nikt nie może tego odkręcić. A skoro można niewinnego skazać to co ma zrobić niewinny by uniknąć takiego losu? Nie wystarczy nic nie robić. Bo o twoim losie nie decydują twoje czyny a kaprys urzędasa. I tego się boję.
Tylko, że ja naprawdę w 100% popieram racje, które Ty przedstawiasz, natomiast nie popieram formy w jakiej to robisz.
Zarobiła na wspomnieniach... 4 miliony zielonych, które wydała na zadłużenie rodziców, na zwrot kasy na ich konta emerytalne oraz na opłaty prawnicze! Dobrze zrobiła, też bym zarabiał, jakbym miał taką historię do sprzedania.
Powiem tak. Taka sytuacja ma dwa aspekty. pierwszy to taki że w moim domu do czegoś doszło. A konkretnie do zbrodni. Ale z seksu o ile zaplanowałem go wcześniej nie zrezygnowałbym. Drugi aspekt to tragedia ofiary. O ile byłaby to osoba mi obca, współczułbym jej ale z seksu też nie zrezygnowałbym. Nie zmieniłbym swego życia, nie dzwonił do rodziny by powiedzieć im że ich kocham, nie kupiłbym kota, nie zmieniłbym pracy.
Wszystko fajnie, tylko jesteś trochę w tym wszystkim mało wiarygodny. Ciężko uwierzyć, że potrafiłbyś zachować zimną krew podczas gdy tak bardzo emocjonalnie reagujesz na każdy post, dotyczący zupełnie obcej Ci dziewczyny. Zauważyłam, że reagujesz agresywnie, gdy tylko ktoś śmie napisać, że Amanda jest winna. Ja też uważam, że jest niewinna, natomiast nie mam pretensji do ludzi, którzy uważają, że jest inaczej, bo sprawa jest skomplikowana i każdemu nasuwają się inne spostrzeżenia.
Też zwróciłem na to uwagę. Jego posty są emocjonalne. I agresywne. i lubi uchodzić za męczennika w słusznej sprawie.
Bo to mnie dotyka osobiście. Ten proces pokazuje że jest państwo które może skazać niewinną osobę. Bez dowodów. Jeśli może Amandę to dlaczego nie mnie. Jeśli mogą we Włoszech to dlaczego nie w Polsce?
Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem.
Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą.
Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem.
Nie byłem przecież socjaldemokratą.
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem przecież związkowcem.
Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było.
A sprawa jest banalnie prosta.
No to uwierz, albo nie wierz, mam to gdzieś. Zawsze miałam takie podejście. Pamiętam pierwszą sekcję zwłok na studiach. Jedni mdleli, ale kilka osób przyglądało się z ciekawością, a potem poszło na piwo do pubu. Ludzkie reakcje naprawdę są różne. Błędem jest właśnie wysnuwanie zbyt daleko idących wniosków tylko na podstawie czyjegoś zachowania. W każdej takiej sprawie bada się podejrzanych przez biegłych psychologów i psychiatrów i to oni oceniają, czy mamy do czynienia z zaburzeniami osobowości (psychopatia, socjopatia, etc.). W przypadku Amandy nic takiego nie stwierdzono i to dla policji i prokuratury powinno być kluczowe, a nie ich "przeczucia". Ludzie mają różny stopień empatii i wrażliwości, naprawdę. Ucieczka w uczucie może być też sposobem odwróceniem uwagi od koszmarnych przeżyć, poszukiwaniem "normalności" i poczucia bezpieczeństwa. Ostatecznie dla Amandy jej chłopak to była jedyna bliska osoba we Włoszech. Nie było tam jej rodziny, przyjaciół, etc. Sęk w tym, że nikt tak naprawdę nie wie jak się zachowywała i co tak naprawdę czuła. Kilka niezręcznych zachowań nie może świadczyć o jej całkowitym braku empatii i wrażliwości. A co do rozmów o seksie w sklepie, to nie wiemy czy świadek mówił prawdę. W tamtym czasie media huczały już o amerykańskiej diablicy mordującej koleżankę podczas satanistycznej orgii. W takich okolicznościach często znajdują się nagle świadkowie, którzy nakręceni przez media opowiadają różne bzdury.
Pani Prokurator, tak tylko na marginesie, przed albo nie stawia się przecinka, ale to Pani też ma pewnie gdzieś. Nigdy nie wspomniałam, że takie zachowanie może być traktowane jako dowód obciążający, natomiast na pewno daje podstawę do podejrzeń i nie dziwi mnie, że policja zainteresowała się Knox. Miłego dnia, a i pamiętaj, że złość piękności szkodzi :)
ależ ja się nie złoszczę :) to Ty masz najwyraźniej jakiś problem ze mną. Do tego stopnia, że analizujesz moje posty pod kątem prawidłowej interpunkcji....:D zabawne :)
Naprawdę nie trzeba analizować Twoich postów pod kątem interpunkcji, taki błąd po prostu rzuca się w oczy, szczególnie w przypadku osoby, która wchodzi na forum, na wstępie informuje, że jest prawnikiem, wszystkich poucza, a nie zna podstawowych zasad pisowni.
Ja nie mam absolutnie z Tobą żadnego problemu, ba, jesteś moją ulubioną Panią Prokurator :) Bardzo lubię Twoje złote myśli, dostarczają mi wielu radości. Szczególnie spodobała mi się teoria, że zakochana dziewczyna nie przejmuje się morderstwem w jej mieszkaniu, bo jest zajęta miłością :) :) : ) Jestem także Ci wdzięczna za wyjawienie tajników pracy prokuratury. No kto by się spodziewał, że wysyłają was na miejsce zbrodni czy do kostnicy. Co za chamstwo! A wy później normalnie funkcjonujecie. Nie mów nikomu, ale chodzą pogłoski, że lekarze, nawet jak umiera im pacjent, też wracają do domu i jedzą obiad, spotykają się z przyjaciółmi, piją wino. No i bardzo spodobał mi się ten ciąg myślowy, że normalny obywatel, jak znajdzie zwłoki swojej współlokatorki, która przed śmiercią została zgwałcona, to też sobie nic nie robi z tego, bo jak Ty dajesz rade, to dlaczego nie on.
Naprawdę jestem pod wrażeniem Twoich wywodów :) pozdrawiam i ściskam :)
Sorry, ale co takiego Amanda złego robiła? Chciała być z najbliższą jej w tym miejscu i czasie osobie - z Sollecito. Kupowała bieliznę - musiała bo nie miała innej na zmianę. Nie wszystkim majtki kojarzą się z morderstwem na tle seksualnym. Chciała uprawiać seks z chłopakiem - co w tym złego? Była z nim, wcześniej uprawiała, co się zmieniło? A ty uprawiałaś seks gdy zabito Meredith?
Nie bój się o Tobie również nie zapomniałam, Mona jest moją ulubioną Panią Prokurator, a Ty jesteś moim ulubionym psychofanem Amandy Knox :) :)
Masz duże pokłady jadu w sobie. Dziwne. W ogóle się nie znamy, skąd się to bierze? Nie lubisz prawników, o co chodzi? Dyskutujemy sobie o sprawie na luzie, każdy ma inny pogląd (co jest podstawą wszelkich konstruktywnych dyskusji), a Ty za wszelką cenę starasz się zdyskredytować moje wypowiedzi, a to kwestionując moje doświadczenie, czy wiedzę, nazywając mnie "kotkiem", czy wytykając mi błędy interpunkcyjne. Tanebo też wyzywasz od psychofanów. Po co takie personalne przytyki? Ja Cię personalnie nie atakuję, wyłącznie merytorycznie dyskutuję o sprawie.
le ja nie wiem, co Ty masz z tym jadem, Ty naprawdę mnie rozbawiłaś swoimi przemyśleniami i nie odczuwam w stosunku do Ciebie żadnej złości, po prostu chce mi się trochę śmiać i to wszystko. Błagam, nie baw się już w psychologa :)
co do Tanebo, to ja w pełni zgadzam się z jego poglądami, rozumiem jego punkt widzenia, bo ma sporo racji, mnie też drażni fakt, że dziewczyna spędziła 4 lata w więzieniu. Natomiast nie mam zamiaru jej gloryfikować, bo uważam, że sama po części zwróciła na siebie uwagę policji. Na pewno nie zasłużyła na to, co ją spotkało, ale gdyby była bardziej rozsądna to sprawa mogła się skoczyć zupełnie inaczej. Tanebo zadziwia mnie natomiast agresywnością i intensywnością swoich postów, w stosunku do ludzi, którzy mają odmienne zdanie na ten temat. Wierz czy nie, pisząc o psychofanie miałam uśmiech na twarzy i nie pisałam tego z zaciśniętymi od złości zębami.