Nie wiedziałem, że w XXI wieku można zrobić w Hollywood film z efektami specjalnymi na poziomie gry z Amigi z lat 90-tych. Sceny katastoficzne wypadają katastrofalnie, do tego akcji towarzyszy muzyczka "z innej bajki", co ogólnie, w scenach, w których widz powinien zastygnąć z przerażenia powoduje tylko zażenowanie i zdziwienie. Film robi się trochę lepszy, kiedy staje się bardziej psychologiczny w drugiej części. Ale za zdjęcia i efekty specjalne - złota malina się należy.