ciężko zawiodłam się na tym filmie... spodziewałam się czegoś bardziej szokującego, zaskakującego, jedynie podobała mi się gra aktorska marlona ...ale dialogi sceny. montarz...nic mnie nie użekło zadziwiło zastanowiło mnie jedynie czego ta dziewczyna w końcu chciała... co rusz nazywała go świnią i mówiła że odchodzi.. a potem wracała itd itd itd, a w koncu go zastrzeliła ,,, no bo takie chyba są francuzki... albo ona była psychiczna... może po prostu rozpieszczona, plus to gra aktorska . ale ich dialogi nie pomagają. nie podoba mi się jak to wszystko jest ułożone.... w sensie scenariusza... reżyser chyba bardziej skupiał się na tych scenach z czerwonym znaczkiem... a ich jest tyle... że ho ho (ironia)....dramat tego męszczyzny był w miarę ale reszta....
Wiem, jest mi wstyd, ale pisałam to pod wpływem emocji, widzę jednak że i ty się zawiodłeś(łaś) na tym filmie.
Zawiodłem to mało powiedziane. Jest to pierwszy film, któremu na Critickerze dałem ocenę 0/100 (tam się da, tutaj minimum to 1/10 niestety). To jest antykino i antysztuka przeznaczona do przeżucia nie przez ludzi a orangutany, a znana szerzej tylko dlatego, że (kiedyś) szokowała. Treściowo jest to jeden wielki nihilistyczny bełkot. Formalnie zresztą też, bo Brando autentycznie bełkocze swoje kwestie pod nosem.
niestety, nie jestem w stanie się z Wami zgodzić. Jeżeli kogoś rażą wulgarne sceny erotyczne w tym filmie to chyba nie do końca zrozumiał przesłanie, bowiem seks jest w tym przypadku narzędziem sztuki,ukazującym samotność i pustkę w życiu glownego bohatera. Prowadzi to jednocześnie do upadku moralnego, którego nie da się ukazać bardziej wnikliwie niż poprzez zwierzęcy, pozbawiony(choc tylko poczatkowo) jakichkolwiek uczuć seks. W latach 70 obraz szokował bo związek dwojga ludzi oparty jedynie na zaspokajaniu perwersyjnych fantazji seksualnych wydawal sie byc stanem totalnej destrukcji wartości morlanych człowieka.
"wydawał się"? Aha. A dzisiaj to takie związki (i pokazywanie ich w filmach) zamiast powodować "stan totalnej destrukcji moralnych człowieka" powodują budowę jakiś nowych lepszych wartości?
Bardziej niż "wulgarne sceny erotyczne" raził mnie brak fabuły, brak koherentnej narracji i ogólna mizeria warsztatu.
Nie, ale typ zwiazku jaki zaprezentowali glowni bohaterowie jest w dzisiejszych czasach zjawiskiem powszechnym, dlatego w ogolnym odczuciu nie wzbudza juz takich kontrowersji. Tylko o to mi chodziło.
A że brak fabuly to racja, jakby sie uprzeć można śmiało stwierdzić, że cała akcja kreci wokol chorych upodoban seksualnych Paula i wokół niezdecydownia Jeanne, która co 5 minut oznajmiała, że odchodzi...tylko po to żeby potem znów wylądować z nim w łóżku, albo na podlodze albo przy kaloryferze. whatever :). Tu sie zgadzam.
Mnie "Ostatnie tango..." wcale nie zbulwersowalo (bo niby co mnie mialo zbulwersowac?) ale zwyczajnie zanudzilo na smierc i naprawde mialem ochote zakonczyc seans po godzinie. Spodziewalem sie filmu co najmiej tak dobrego i interesujacego jak "Gorzkie gody" Polanskiego, ale niestety dostalem ponad dwie godziny nuzacych dialogow, malo interesujaca fabule i kilka odwaznych scen. Wiem ,ze ten film jest uwazany za Arcydzielo i chyba tylko to sprawilo iz wystawilem "az" 5.
Nie ma obowiązku czytania, a tym bardziej komentowania, więc sp...alaj kolego. Nie mam ochoty oglądać debilnej mordy z twojego awatara pod swoimi wypowiedziami.
całkiem niezły film taki inny od wszystkich innych,nigdy wczesniej takiego filmu nie widziałem mi sie podobał a scena z masłem wywołuje u mnie haha jak sobie ją przypomne/ chociazby dla sceny z masełkiem warto obejrzec no i dla tej laski która ciągle sie obnazała,/było na co popatrzyć/