Do małej wioski wraca pewien jegomość aby zobaczyć się z synkiem i napić z nie dawnymi kamratami. Niestety język ma nie wyparzony a w dodatku jego była wozi się z notablem rodem z Niemiec. Tak po drobnej utarczce potomka zabierają na zamek nauczyć manier zaś on ścigany musi ukryć się w lesie. Tam w ruinach dawnej chwały Rzymu wraz kumplami na wygnaniu wije sobie przytulne gniazdko i obmyśla niecny plan odbicia chłopca i wytargania za uszy germańskiego najeźdźcy. Między czasie dołącza do nich miejscowy szlachcic lubiący męskie towarzystwo. Natomiast nasz przywódca banitów bałamuci dziewke z z rodzinnego domu wroga. Niestety choć zarówno miejsce czas akcji jak i wątki zawarte w fabule mogły być epickie to zostały ukazane jak przygody wesołych chłopaków w rajtuzach. Sam bohater był krzyżówką Wilhelm Tell'a z Robin Hood'em ale sprawiał wrażenie jakby dobrze się bawił i nawet nóż na gardle nie zgasi mu uśmiechu. Szlachcic zmieniał zdanie jak stroje beztrosko a sam ciemiężca nie robił większego wrażenia nawet jak mu plebs demolował zamek... Polecam lubiącym obcisłe leginsy teatralne decoracje i występy akrobataów cyrkowych...