Spodziewałem się podłego chłamu, od którego przelecą mi po plecach ciarki żenady. Idąc do kina zastanawiałem się, ile można doić jedną franczyzę. Film jednak pozytywnie mnie zaskoczył, bo nawet jeśli fabuła jest przewidywalna, niektóre momenty dość żenujące, a morał prosty jak suchy makaron spaghetti (i równie oklepany), to i tak bawiłem się świetnie. Cieszę się, że zostawiono tam kilka easter eggów dla nieco starszych widzów. Paddington jest równie uroczy jak wtedy, gdy jako dziecko oglądałem pierwszą część.
Muszę jednak solidnie opieprzyć tego kogoś, kto był odpowiedzialny za wątek z ptasznikiem. Po pierwsze, to nie jest ptasznik czerwonokolanowy, jak próbuje wmówić mi film. Po drugie, oczy tego pająka nie są nawet oczami ptasznika, o co warto byłoby zadbać skoro pojawia się na nie zbliżenie. Ja wiem że jestem pewnie jedyną osobą która zwraca uwagę na takie rzeczy w filmie dla dzieci, ale błagam.