Mając nadzieję, że pamięć absolutnie mnie nie myli, to film z Arnoldem był filmem z kategorii kicz s-f, i zupełnie mi nie podszedł, dlatego byłem niezmiernie ciekaw czy Colin grający Arnolda będzie w stanie wnieść coś nowego. Niestety nie wniósł. Utarty schemat, zabili go i uciekł ratując kosmos przed złym kanclerzem, premierem, prezydentem, bogiem itd.itd.
Film absolutnie przewidywalny, typowa hollywoodzka papka z gotowej formy.
Jeżeli, kiedykolwiek miałbym do tego filmu wrócić, to jedynie dla Kate Beckinsale, która wcielając się w bezwzględną Lori Quaid zrobiła to perfekcyjnie, wywołując u mnie skrajne emocje, od nienawiści do granej przez nią bohaterki, do fascynacji samą grą. Jessica Biel wypadło przy Kate blado. A więc, jeżeli chodzi o grę aktorów, nie miałbym praktycznie nic do zarzucenia, dobre rzemiosło, ale scenariusz, masakra, czy np. Hauser nie mógł wykończyć Kanclerza tak, jak to robi Seagal? A tak, wykańczał tego Kanclerza, sam przy okazji będąc przez niego wykańczany, aż do wyrzygania. Panowie scenarzyści, przerabialiśmy ten motyw już z Rocky i Rambo, zmiłujcie się, odnieście się czasem do działań Stevena Seagala :)