Przyznaję, że nie nastawiałam się do filmu ani dobrze, ani źle. Z dobrym nastrojem poszłam do kina i w dobrym kino opuściłam. Muszę powiedzieć, że do połowy film płynie świetnie. Zdecydowane plusy za muzykę, kostiumy, kolorystykę, światło, zdjęcia. Collin nie jest moim ulubionym aktorem, ale jak na siebie daje sobie radę, podobała mi się za to bardzo główna pozytywna postać kobnieca :) Może Marsa nie było, ale reżyser wyraźnie zainspirowqany Łowcą Androidów (miasto), trochę Raportu Mniejszości...gra fallout. Historia nie porywa, ale jest spójna...tylko ich na koniec poniosło. Niestety, czy stety jestem
fanem filmów s-f więc, dużo rzeczy łykam..nawet jak są idiotyczne jak bieganie po windzie, która z kosmiczną prędkością przechodzi przez jądro Ziemi.... :) Troszkę za dużo scen walki rękami ;) (scena w windzie już śmieszna, a nie ciekawa, jak okładanie się łapami w kolejnych częściach MAtrixa...zupełnie zbędne) i ciągle manaikalnie ścigająca laska-agentka jest jak hmm...tak drażniąca, że czekaż aż wyskoczy z lodówki. Pan S. z Matrixa to nic przy niej. Pisałam o kostiumach - zecydowanie zrobiły mi kostiumy Ruchu Oporu, ta cześć wizualna zdecydowanie na plus i w moich klimatach cyberpunka. Ale, film nie jest śmiszny, bo odeszli zupełnie od starej konwencji. Czyi - dobra rozrywka, przyjemne dla oka, ale nie powala. Czas w kinie nie jest zmarnowany, ale prosiłabym nie nastawiać się na porównywanie z filmem z Arnoldem :) Bezsensu.
Ja siedząc na tym filmie w kinie bylem zachwycony. Dopiero kiedy wyszedłem stwierdziłem ze fabula była przeciętna. Szczególnie motyw tej walki pomiędzy jednym końcem świata a drugim. W zasadzie jest kilka rzeczy do których można się przyczepić ale film trzyma w napięciu prawie do końca. Ale wg mnie mogli popracować trochę nad tym żeby widz się zastanawiał do końca filmu czy on jest w tym urządzeniu czy to jest prawda. Gdyby to uwzględnili w tym filmie myślę ze by mieli większa ocenę bo najlepsze wg mnie są filmy które zmuszają widza do myślenia o filmie po jego obejrzeniu np "Wyspa Tajemnic".