Odchodzę od wypowiadania się na Filmwebie, bo drażnią mnie kontrwypowiedzi sfrustrowanych koniobijców, ale zrobię wyjątek, ponieważ film najpierw mnie zaciekawił, a potem już tylko irytował.
Film zaczyna się naprawdę ciekawie i klimatycznie. Świetne efekty i jakiś zaczątek ciekawej intrygi. Niestety wkrótce film robi się typowym obrazem dla nie wymagającej publiczności amerykańskiej.
Psuć zaczyna się mniej więcej, kiedy Hauser jest w swoim apartamencie, a jego drugie ja wykłada mu łopatologicznie całą historię i cała tajemnica, kto jest kim pryska.
A potem jest tylko gorzej:
1.Żałosna i nudna scena z czarnoskórym kumplem, który przyszedł go wyzwolić;
2.Jeszcze gorsza scena z Cohaagenem i Mathiasem;
3.Niezniszczalna "żona", która ZAWSZE wie, gdzie Hauser się znajduje;
4.Oczywiście nikt nie jest w stanie trafić głównych bohaterów, za to oni koszą wszystkich;
5.Hauser bez problemu rozprawia się z dziesiątkami młodych agentów, a stary Cohaagen prawie go zabija ze dwa razy;
6.Boks z robotem...
7. No i THE FALL: myślę, że cywilizacja zdolna zbudować pojazd poruszający się z prędkością prawie 50 tys. km/h ( bo tak wychodzi z obliczeń) i wykuć tunel przez jądro Ziemii , które po części jest płynne, ma absurdalną gęstość, temp. ok 5 tys. stopni i generuje potężne prądy, potrafiłaby wynaleźć technologię umożliwiającą oczyszczenie planety ze skażeń po wojnie chemicznej.
O wyjściu bohaterów przy tej prędkości na zewnętrzny nawet nie ma co wspominać.
Nie był to zły film, wszystko zależy od tego czego się spodziewasz, kto spodziewał się dzieła mocno się rozczarował, kto spodziewał się filmu który się ogląda i wychodzi też dostał swoje. Wymieniłeś też 7 cech filmów amerykańskich. Ale fakt na początku zapowiadało się fajnie, potem tylko się gdzieś wszystko pomieszało. A The Fall i jego możliwości w ogóle nie przykuły mojej uwagi :)
pozdro
Idąc tym tokiem rozumowania, oglądając kiepsko zapowiadający się film powinienem dawać mu dobrą ocenę za to, że był lepszy niż sądziłem? Bez spiny :)
Oryginalna "Pamięć Absolutna" była zrealizowana z dużo większym wyczuciem. W remake'u już pierwsza scena (sen Douga) psuje dramaturgie kolejnych wydarzeń. A to dlatego, że jasne jest, że Rekall nie mógł wgrać do pamięci Douga kobiety identycznej jak ta, o której śnił.
Scena z czarnoskórym kumplem, o której wspominasz jest do bólu przesadzona, a na dodatek żywcem ściągnięta z filmów o policyjnych negocjatorach (uzbrojony oddział przed budynkiem, płacząca żona, desperat z bronią w ręku i ubrany w kamizelkę mediator).
Zresztą oglądając ten film ma się wrażenie permanentnego deja vu i to nie tylko dlatego, że jest to remake. Kate Beckinsale gra tu właściwie Selene z "Underworlda" - walczy wręcz, strzela, skacze z niebotycznych wysokości. Główna różnica polega na tym, że nie jest wampirem i nie nosi obcisłego lateksu (a szkoda, bo film sporo by na tym zyskał). Design miasta przyszłości jest wyraźnie inspirowany stylem znanym z "Łowcy androidów". Roboty to na moje oko Startroopery po liftingu. A to tylko niektóre zapożyczenia.
Jak na ironie najlepiej na tym filmie będą bawić się ci, którzy mają problemy z pamięcią do klasyków kina.
"Jak na ironie najlepiej na tym filmie będą bawić się ci, którzy mają problemy z pamięcią do klasyków kina"...
To chyba źle o mnie świadczy...
'Oryginalne' to jest opowiadanie Dicka i to na nim się oba filmy opierają, będąc dwiema rożnymi ekranizacjami. Nie wiem czy ten film można dosłownie traktować jak remake.
Zgadzam się w 100%. Pierwsza "Pamięć absolutna" gdyby została zrealizowana teraz, powstałby po prostu majstersztyk. Fabularnie remake wychodzi przy pierwowzorze bardzo blado. Remake został zrobiony w typowo amerykańskim stylu. Wyłożono wszystko jak krowie na rowie, by widz nie musiał się zastanawiać nad fabułą tylko skupił się na strzelaninie i kopaninie. Tak to jest jak się odkurza po latach klasyki. Chyba tylko remaki muzyczne potrafią dobrze wyjść po latach. Jeszcze nigdy nie widziałem naprawdę dobrego rimejku filmu.
piękne podsumowanie, zgadzam się w 99%. Chociaż jako kino akcji, przy wyłączonym (lub chociaż wprowadzonym w stan uśpienia) mózgu, jest ok.
Dizzy87
"że Rekall nie mógł wgrać do pamięci Douga kobiety identycznej" - to jest raczej tak jak z czytaniem książki, czytasz opis pięknej kobiety o proporcjonalnych kształtach... a wyobraźnia podsuwa ci twój wzorzec,niekoniecznie to co widział autor pisząc, mało tego... czarnoskóry widzi swój wzorzec a Azjata swój...
natomiast autor wątku po prostu nie zrozumiał całego filmu... bohater miał być herosem na goodmode... zapewnia to dobra rozrywkę ... i duże przychody... zobaczcie na rynek gier...
nie zawsze to czego nie rozumiecie jest głupie i kiepskie, czasem wystarczy się zastanowić, czasem zapytać, a czasem wziąć coś łatwiejszego jeżeli istnieje ;)
W filmie nie zostaje wyjaśnione na jakiej zasadzie wspomnienia są wprowadzane do umysłu klienta i na ile jego własna świadomość ma na nie wpływ, więc trudno znaleźć potwierdzenie twojej "książkowej teorii".
To, że bohater jest "herosem na goodmode" nie zapewnia niestety z automatu dobrej rozrywki. Jeśli zaś idzie o upodabnianie się filmów do gier to nie zawsze wychodzi to tym pierwszym na dobre.
Po prostu według mnie oryginalna "Pamięć Absolutna" była zrealizowana w bardziej przemyślany sposób. To, że remake średnio przypadł mi do gustu nie oznacza, że go nie rozumiem.
zgadzam się z większośćią postawionych tutaj tez ale akurat mi pomysł "spalacza" bardzo się spodobał. Zdaje sobie sprawę że fizycznie takie urządzenie na dzień dzisiejszy jest totalnie niemożliwe do skonstuowania ale w końcu to SF więc przymrużam na to oko (podróże miedzygwiezdne też są praktycznie nie mozliwe a jakoś są głownym motywem SF i nikomu to nie przeszkadza)
Dla mnie największą wadą tego filmu był brak "dwuznaczności" Od początku do końca byłem przekonany że akcja fimu to "rzeczywistość" Bohater który bez broni zabija 10 uzbrojonych agentów faktycznie może świadczyć o tym że to była fikcja ale jak dla mnie to trochę mało. W końcu w co 3 filmie mamy podobne sensacje i żadna z nich nie to czy się w total recall :)
Amerykanie dysponują obecnie, praktycznie nieograniczonymi możliwościami w zakresie CGI. Jak na ironię, nie potrafią z tego dobrodziejstwa korzystać z umiarem. Dobre CGI to takie którego w filmie "nie widać". Niestety dla nich to podstawa przekazu. To podstawowy grzech wszystkich "nowoczesnych", amerykańskich filmów akcji. Bohatera trzeba wyprać do granic niemożliwości. W czasie filmu musi być sto razy na muszce, musi zaliczyć 90% czasu w pościgach, trzeba rozpieprzyć kilkaset pojazdów, unicestwić tysiące przeciwników i z góry wiadomo, że na końcu czeka główny boss do zabicia. Wygląda to tak, jakby scenarzysta został wynajęty przez studio od efektów specjalnych i miał za zadanie zrobić jedno wielkie demo ich aktualnych możliwości.
Urzekł mnie klimat miasta. Poczułem się, jakby mi odkryto świat Bladerunnera w szerszej perspektywie. Szkoda, że to wszystko na marne przez durny scenariusz.
ps. Motyw ze "Spadkiem" kompletnie rozmijający się z fizyką. Głupota tego pomysłu ciężka do przełknięcia. Prawie 13.000 kilometrów w 17 minut, czyli średnia prędkość 46.000 km/h. Trzeba ten tramwaj rozpędzić, a potem wyhamować. Czyli szczytowa prędkość w środkowym odcinku musiałaby oscylować wokół 100.000 km/h. Przy tej prędkości bohaterowie wychodzą na zewnątrz i spacerują po drabince. Do problemów opisanych w pkt. 7 pierwszego posta, należałoby dodać choćby sprawę oporu powietrza i wynikające z tego tarcie oraz temperatury powierzchni pojazdu (bohaterowie tam spacerują), kolejna sprawa to przeciążenia działające na pasażerów - ich działanie byłoby porównywalne z siłą jakiem poddane byłoby ciało pasażerów samochodu pozostawionego na torach kolejowych w który uderzyłby pociąg jadący z prędkością kilkuset kilometrów na godzinę. I tak wciąż przez 17 minut. :D
10/10 za efekty. 3/10 za scenariusz.
jestem po seansie i właśnie miałem walnąć posta który wybiera co najgłupsze odpały z tego filmu, ale widzę, że w zasadzie w większości wykonano już za mnie tą robotę na forum. Szkoda, że ogromny budżet i perfekcyjne wykonanie całkowicie rozmija się z absurdalną fabułą. Pierwsze miejsce wśród absurdu filmowego zawiera niewątpliwie scena ze wspinaniem sie po drabince, wewnątrz ziemi - czasami zastanawiam się jak w ogóle wygląda pisanie scenariusza filmowego przez twórców. Czy scenarzyści nie mogą czasami zajrzeć do encyklopedi, albo choćby zwykłej wikipedi i sprawdzić co to w ogóle jest jądro ziemi? nie wiem! do tego mamy scene wyłączenia bojowego robota wartego pewnie setki tysięcy dolarów, podczas walki wręcz itp. Sam pomysł codziennego transportu tam i z powrotem zwykłych robotników pracujących na taśmie produkcyjnej do fabryki robotów na drugim końcu kuli ziemskiej z punktu widzenia rentowności ekonomicznej jest wprost nie do przełknięcia. Szkoda, duży ptencjał, jeszcze większa kasa i naprawdę dobre wykonanie poszły w gwizdek.
Byc moze jestem jakis opozniony, ale czy sen w karetce i brak naklejki czy tatuazu na rece nie swiadcza, ze jednak byla to wyobraznia a nie rzeczywistosc?
Jezeli byl to tatuaz na stale to przeciez powinien sie znajdowac na rece? A nawet jezeli naklejka to raczej tez nie widzialem aby Colin bral prysznic...
No ale coz stary jestem wiec mozg juz inaczej pracuje.
Fakt wygląda jak by wszystko działo się w jego wyobraźni... Choć z drugiej strony, tatuaż z tego co pamiętam był zrobiony po podaniu "programu", więc można też przypuszczać, że to już była jego wyobraźnia...
Można to usprawiedliwić an wiele sposobów. Np w karetce mu to zmazali ( czemu? Nie staram się szukać logiki w tym filmie / jak to zmazali? SF, technologia )
Oj zgodzę się w stu procentach... Ze swoich spostrzeżeń dodam jeszcze, że chyba na planecie w ogóle nie było wiatru (a co za tym idzie nie działała fizyka), gdyż toksyczne chmurki w ogóle się nie przemieszczały tylko wisiały nad starą częścią miasta nie próbując czasem przemieścić się do nowej metropolii będącej tuż obok... Scena z twarzą też była taka jak by od połowy - na dodatek strasznie spłycona. Moim zdaniem reżyser w ogóle jej nie wyczuł - a w oryginale przemiana Quaida, była zrobiona genialnie... Kiepska gra aktorska... Harry - ogólnie ostro przynudza, Colin - przy scenie z "mediatore" zachowuje się jak niepełno-sprytny (w sumie przez cały film się tak zachowuje), Jessica - miły dodatek nic więcej, Kate - jest na co popatrzeć, i w sumie tyle, bo w większości to powtórka z Underworlda (tak ap ropo ostatnia część była słaba jak??? sam nie wiem co)...
Gdyby ktoś miał jeszcze jakieś uwagi to zapraszam... Głupoty w tym filmie było tyle, że co bardziej zapoznani na pewno coś jeszcze znajdą...
Filmu nie widziałem, ale twoje wyzwiska, koleś, niestety nie najlepiej o tobie świadczą. Ty śmiesz wytykać swoim przeciwnikom, że obrażają rozmówców? Sam zaczynasz od wyzywania i jeszcze się burzysz - wystarczy poczytać twoje wypowiedzi. Każdy, kto myśli inaczej niż ty, to sfrustrowany koniobijca, pornogrubas, orangutan i... co tam jeszcze wymyśliłeś. Swoją drogą "pornogrubas" to określenie Niesiołowskiego - a toś sobie obrał wzór do naśladowania. Nic tylko pogratulować. 30 lat na karku, a zachowanie na poziomie gimnazjum. Może czas się nad sobą zastanowić?
@klandestino popieram, dramat, żenada,kompromitacja a docelowy widz 10-12 latkowie.