Bo jest inny. Bardzo wyciszony, powolny, wręcz ulotny. Jakby go nie było, a jednak jest. Rozczaruje każdego, kto spodziewał się wartkiej akcji. Rówież tego, kto chciałby zobaczyć coś skandalizującego. A już na pewno wszystkich, którzy myśleli, że przejrzą życie Tyrmanda od urodzenia, do końca ziemskiego żywota. Jak w encyklopedii. A tu nic. Czarno-biały, czysty obraz, paskudny pokój, klimat tamtych lat i kadry jakby sklejone ze starych, obrobionych cyfrowo fotografii. Spokój, poezja, kłęby dymu... Czasy, które znam tylko ze starych filmów i fotografii oraz opowiadań rodziców.