Najbardziej mię wkurzały w kinie osoby, które w trakcie trwania tej krótkometrażówki bez przerwy mamrotały: 'no niech się wreszcie skończą te reklamy, coraz dłuższe są' :/
Dlatego ja idę albo po premierze albo na poranny seans. ^^ Szanse na spotkanie bezmózgich zjadaczy popcornu są znacznie mniejsze. ;)
Byłam dzisiaj rano i nie licząc dwóch malców z opiekunami sala była pusta.
ja jestem w stanie zrozumieć to u dzieciaków (widziałam tą krótkometrażówkę przed seansem ralpha, więc nie dziwne, że były). o wiele bardziej irytują mnie cudni rodzice tych dzieci. jasne jest, że malec siedzący w kinie co jakiś czas coś powie, zada rodzicowi jakieś pytanko, ale właśnie ostatnio miałam po prawej uroczego tatuśka, który stwierdził, że każdy najprostszy motyw filmu musi dzieciakowi wytłumaczyć (który o nic nie pytał) i nawet nie pokusił się o zniżenie głosu. a jak się takiemu tatuśkowi zwróci uwagę, to jeszcze odwarknie, że przecież musi dziecku wyjaśnić, a to film dla dzieci i co ja się czepiam
Generalnie zachowanie ludzi w kinie to temat rzeka wołający o pomstę do bogów!
Będąc wczoraj na 'Życie Pi' miałem nieprzyjemność słyszeć siedzącą kilka rzędów niżej czterdziestokilkuletnią kobietę, która w każdej konkretniejszej scence wypowiadała głośno przeciągłe 'fuuuj!' lub 'ojeeeju!' i na pierwszy rzut oka wcale nie cierpiała na zespół Tourette'a lub podobne schorzenie, bo jej partner z kolei rubasznie się zaśmiewał i komentował.
Jakąż niepokojąco upiorną satysfakcję odczułem, gdy się on ostro zachłysnął kokakolą i zaczął kaszleć próbując złapać oddech, a jednocześnie miałem wyrzuty sumienia o jakieś podświadome rzucenie na niego takiej klątwy xD
Ale to i tak jeszcze nic!
Najgorsze chyba są grupki małolatów z gimnazjum, które przymusowo są zawlekane do kin w ramach zajęć czy coś, a nawet nie wiedzą na jakim filmie są i rozrabiając próbują jedynie odsiedzieć swoje (jeśli w ogóle zdarza im się siedzieć w miejscu).
Paperman przed Ralphem był po prostu niesamowity.
Niestety, trafiłem na seans, gdzie większość ludzi było w moim wieku (15-16 lat) i komentowało to małe arcydzieło w sposób mniej więcej taki "Co za g***o. Niech już się zacznie normalny film a nie jakieś reklamy puszczają, w dodatku dla małych dziewczynek."
Cóż, ja uważam Papermana za małe arcydzieło i oglądałem w kinie z opadniętą szczęką, jednak większa część mojego pokolenia idzie do kina po to, żeby pogadać, lub jeść popcorn... Właśnie dlatego coraz mniej chodzę do kina, ponieważ plaga popcornożerców się nasila, a oni po prostu psuja mi przeżycie, jakim jest obejrzenie filmu w kinie ...
Dlatego ja nie chodzę do kina.
Smród tego 'jedzenia' i buraki na sali działają dostatecznie odstraszająco.
zależy w jakich kinach. W mniejszych lub studyjnych buraków i "innego jedzenia" nie spotkasz za często.