Uważam, że nie powinno być w dyskusjach o kinematografii czegoś takiego jak 'błędna interpretacja' i najlepsze filmy to ten nieoczywiste więc nie chodzi mi tu o udowadnianie, że mój pogląd jest jedyny słuszny tylko chcę podzielić się swoimi przemyśleniami.
Wiele osób mówi, że 'Parasite' jest ważnym filmem bo opowiada o różnicach społecznych, o podziałach, o tym jak biedni ludzie są uciskani przez brutalny, kastowy system, w którym okropni bogacze ich wykorzystują... itp.
Zgadzam się z tym pierwszym, ale z niczym więcej. Szczerze mówiąc filmu o tak antysocjalistycznym przesłaniu nie widziałam od bardzo dawna. Ja oglądając go miałam wrażenie, że z minuty na minutę reżyser coraz mocniej odwraca 'mit pięknej żebraczki' i zależy mu, pomimo pokazywania tych różnic i oczywiście trudnych warunków biednej rodziny, nie idealizować najniższych warstw społecznych. W końcu to ci biedni oszukują, śmieją się z 'nadzianych naiwniaków' i są bezwzględni, aby tylko wepchnąć kolejnego swojego na ciepłą posadkę(wyrzucanie z pracy gosposi z pomocą podstępu). Tak samo nie solidaryzują się nawet pod koniec, nie pomagają innej kobiecie w sytuacji podobnej do ich z przed kilku tygodni, a ona również im grozi im i ich upokarza. Do tego, coś na co wydaje mi się wiele osób nie zauważa- główni bohaterowie są leniwi, niedbali i nielojalnie(złe składanie pudeł, najważniejszą potrzebą wi-fi, chłopak dostał pracę dzięki innemu, który był zakochany w dziewczynie a potem sam zaczął z nią romans). Moim zdaniem w obliczu tego wszystkiego naiwność czy obsesje na punkcie dzieci, które przejawiali bogacze były tak naprawdę niczym strasznym i według mnie to oni byli ofiarami całej sytuacji. Mam wrażenia, że reżysera też, właśnie z powodu na te sygnały.
'Parasite' to napewno wspaniały i wartościowy film, ale przez niektórych zupełnie opatrznie interpretowany. Zachęcam do dyskusji:)