Ciekawy film. Dwójka bohaterów, zero dialogów, jedynie nieostająca narracja z offu głównej bohaterki.
Poznali się w pociągu. On - był sam, Ona - wracała do domu, do męża. Gadka się klei, postój w jego rodzinnym miasteczku niespodziewanie ma wynieść 6 godzin. Spędzają je razem. Mają aż 6 godzin. I tylko 6 godzin. Więcej się nie zobaczą.
Ale nasza bohaterka w swojej głowie przeżyje z nim kolejne spotkania.
Narracja prawie nie ustaje. Film jest nieśpieszny, nie wiele w nim akcji, sporo statecznych kadrów, a rozmów nie słyszymy - jedynie słyszymy O nich. O czym były. Jakie były.
Zależnie od własnych przeżyć odbiorca może poczuć znudzenie, irytację, lub... zrozumienie, a wraz z nim frustrację. Frustrację, że coś, co mogłoby tak pięknie działać nie ma prawa bytu. Nie w tym wymiarze, nie w tym życiu. I nigdy nie przekona się, czy to dobrze, czy źle, że bohaterowie zdecydowali się pójść tą a nie inną drogą.
Ciekawy film o pierwszy, zauroczeniu, może i zakochaniu. I o wyobrażeniach o tym, jaka miłość by z niego wynikła, gdyby miała ku temu sposobność. Historia opowiedziana przekonująco, ładnie nakręcona. Bez puenty, ale to nie wada.