Bardzo sympatyczna komedia o lekko czarnym, a raczej szaro-burym zabarwieniu. Fabuła prawie zerowa, za to jeśli już się coś dzieje, są to niespodziewane zwroty akcji. Jakiekolwiek wydarzenia nie są jednak zbytnio potrzebne, bo cała plejada oryginalnych bohaterów (a la "Przystanek Alaska" i "Twin Peaks") wystarczy, by nieźle się ubawić.
Trzeba przebrnąć początek, bo dalej jest rzeczywiście fajne i w miarę nowatorsko. Film zaczyna sie od przedstawienia calej gamy freaków z problemami, co w kinie skandynawskim (i światowym) jest ostatnio nadużywane i mam wrażenie, że reżyserzy i scenarzyści prześcigaja sie w wymyslaniu nowych typów. Jak się jednak poogląda troche dłużej to można sie do tych islandzkich dziwaków przyzwyczaic a nawet ich polubić. W tle kryzys i czytelna metafora, że czas wynieść sie z bagna na którym zostaja nieuczciwi finansowcy i muzycy utracjusze, czarny humor jak najbardziej;)