Jestem ateista choc przyjalem pierwsza komunie,ale po incydencie z ksiedzem
katecheta,ktory na moje pytanie:-a skad ksiadz wie,ze Bog istnieje? on wezwal mnie do
siebie i powiedzial:-Jakobs,reka i uderzyl mnie w nia 3x bambusowa trzcina.Przez trzy dni
nie moglem pisac w szkole (prawa reka).Od tego czasu moj kontakt z kosciolem wygasl az
do slubu,bo musialem wziac koscieny ze wzgledu na religijna tesciowa,ktora mi
powiedziala:-na karte rowerowa (slub cywilny) nie bedziesz u nas mieszkal.
Ostatnio go sobie sciagnalem z internetu i wlozylem go do swej norki i bede go ogladal,bo
uwielbiam walke kleru a StaryTestament jest moja ulubiona lektura.
Mietushek
O coś takiego mi chodziło. Impuls, skierowany do umysłu w młodym wieku (zwłaszcza w młodym, kiedy ludzie łatwo się zmieniają), może ukształtować czyjeś poglądy, a przynajmniej stworzyć odpowiednie warunki do zmian.
Aha - i Bóg nie stanowi przykrywki do niczego, z powodu czegoś, co chyba na własne potrzeby nazwę regułą wolnej woli - Bóg o niczym za ludzi nie decyduje, ani niczego im na dłuższą metę nie nakazuje. Człowiek sam określa swoje poglądy, traktowanie Boga jak wymówkę to łamanie drugiego przykazania (nie będziesz wymawiał imienia Pana Boga swego nadaremno - co w skrócie znaczy nie podcieraj się cudzym imieniem, a zwłaszcza Boskim). I nie będę tu wspominał o wpływie międzyludzkim - bo to zawsze sprowadza się do konsekwencji jakichś poczynań jakiegoś człowieka. Wyjątki są nieliczne, większość historii czasu została pozostawiona ludziom we władanie...
Moim marzeniem jest społeczeństwo, w którym ludzie przestaną się usilnie zwalczać. Tą, czy inną drogą. Na dłuższą metę żadna bowiem walka nie ma sensu, tylko trzeba do tego dojść rozumem.
Boskie powołanie jest bardzo często wykładnią do pozytywnych czynów - niestety na fali sensacji są one niemal niewidoczne. O tym już polemizowałem parę pięterek wyżej. A że księża zachowują się czasami jak idioci - to wynika z tego, że to tacy sami ludzie (pod względem natury - ech...) jak politycy, nauczyciele, lekarze, księgowi. I bezrobotni, a co. Wśród wszystkich są głąby, bez wyjątku.
Nie bój nic - społeczeństwa wiedzą, jak odsuwać od siebie odpowiedzialność za wszystko, co wyprawiają. Ateistyczne nie będzie pod tym względem wyjątkiem. Dla niepozytywnego zdarzenia produkcji własnej człowiek zawsze znajdzie twórców n dążące do nieskończoności, byle nie zwalić winy na siebie. Bóg to tylko jeden z wielu, którego imię stało się papierem toaletowym dla oszczerców. Człowiek zawsze znajdzie tę kulę, która zabiła...
Po owocach poznacie ich... Nie po założeniach.
Badania przeprowadzone głównie w Stanach Zjednoczonych wśród tamtejszych naukowców dowodzą, że wiara w boga jest odwrotnie skorelowana z posiadaniem wykształcenia naukowego. W 1914 odsetek naukowców w USA negujących bądź wątpiących w istnienie boga wynosił 58%, podczas gdy wśród naukowców "wybitnych" (greater) odsetek ten wynosił 70%. W takich samych badaniach powtórzonych w 1934 roku odsetki te powiększyły się odpowiednio do 67% i 85%. Wpływ "wybitności" albo jej brak na religijność został dalej zbadany w 1998 roku. Wedle ankiety przeprowadzonej wśród członków National Academy of Sciences[129] (wśród jej 2100 członków i 380 zagranicznych współpracowników jest niemal 200 zdobywców nagrody Nobla; dla porównania, wśród wszystkich absolwentów uniwersytetów Cambridge i oksfordzkiego od 1901 roku jest łącznie 140 laureatów), 7% z nich wierzyło w boga.
Ludzie swiatli i glowy panstw nie przyznaja sie do swego ateizmu aby nie stracic stanowisk i zaufania spoleczenstwa.
Hmmm a skąd w ogóle pod tym filmem wzięła się tak burzliwa konwersacja na temat Boga i wiary? Przecież to tylko następna ekranizacja książki - bajki pt. Biblia. To tak jakby pod filmem "Zmierzch" dyskutować o wierze w wampiry i wilkołaki i w postach pisać wręcz wypracowania na ten temat. Śmieszne...
A czy dzieci idace do komunii nie wiedza jeszcze co to Bog.Mam wielu kolegow,ktorzy zrezygnowali w nauce w seminarium i opuscili mury uczelni.Wiara to fanatyzm.U nas chrzescijanstwo,w Grecji prawoslawie,Arabowie maja islam,Brytyjczycy protestantyzm a i Zydzi mowia,ze ich i tylko ich wiara jest prawdziwa.Tylu Bogow i ktoremu tu wierzyc? :-)
Ja też miałam nieprzyjemne doświadczenia z księżmi 1. Kiedyś jako nstolatka poszłam poświęcić pokarmy na Wielkanoc, to mnie ksiądz wyzwał bo miałam bluzkę na ramiączkach - był wtedy straszny upał( temperatura jak w lecie) i stanik mi wystawał (oczywiscie przez przypadek) dodam, że święcenie odbywało sie przed kościołem. Nie wiem co go tak oburzyło, wszakże jesteśmy zbudowani na obraz i podobieństwo boże. Po wtóre Jezus na krzyżu był prawie nagi, więc czego miałm się wstydzić? 2. Parę lat temu przyszłam do Biura Parafialnego do proboszcza w sprawie pochówku mojej babci. Był bardzo niesympatyczny (zawsze taki jest) pwiedział, że mnie nie widzi w kościele, a ja na to, że w tej chwili nie chodzi o mie, tylko o babcie, a on żebym nie pyskowała, więc wolałam się zamknąć bo jeszcze babcie gdzieś pod plotem cmentarza pochowa. Mojej koleżance natomiast powiedział, kiedy przyszła ochrzcić 2 dziecko, że za ślub i 1 dziecko nic nie wziął więc teraz już będzie musiała zapłacić...!!!!!!! Wiele się słyszy o tym, że faceci idą na księży, żeby mieć zapewniony tzw. wikt i opierunek - zawsze myślałam że to "zawód" wymagający wiary i powołania. Dużo księży nie przestrzega też ślubów czystości. Zamiast pomagać ludziom oni stawiają coraz większe świątynie i pomniki, jakby chcieli Bogu oczy zamydlić - kojarzy mi się to z Wieżą Babel oraz sentencją : "Nie gromadzcie skarbów na ziemi, gromadzcie je w Niebie."
Nasi ksieza i katecheci nie dorosli jeszcze do miana nauczycieli.Mieszkajac u tesciowej odwiedzili nas "po koledzie" mlodzi ojcowie Jezuici i gdy dowiedzieli sie,ze jestem ateista to tylko ze mna chcieli rozmawiac i dowiedzialem sie od nich o nowych metodach nauczania mlodziezy.Mowili,ze aby rozmawiac z Bogiem nie musimy wcale chodzic do kosciola,bo modlic sie mozna jadac w tramwaju i wcale nie musimy klekac przed obrazem Matki Boskiej,ktora dla mnie jest kobieta zgwalcona przez Boga.Chwala Jozefowi za wychowywanie i opieke na jej synem Jezusem.Jego postepowanie bylo ponadczasowe,bo teraz widzimy ojcow niebiologicznych wychowujacych nieswoje dzieci.
To przykre.
"Stary Testament" bywa nudnawy...a film "Pasja", z tego, co wynika z rozmów ze znajomymi, przeczy idei "Nowego Testamentu", to też jest to porażka merytoryczna. Co prawda, opieram się na cudzej wiedzy, nie mniej godnej zaufania. A i po panie Gibsonie spodziewał bym się tego typu porażek.
Uwielbiam Stary testament za zabawne historyjki.Pamietam jak dzis,rozmawialismy z tesciowa o Bogu i opowiedzialem jej historie Lota gdy spily go i zgwalcily obie corki.Nie chciala mi uwierzyc i musialem jej to przeczytac ze Starego testamentu.Byla zszokowana.A ja dalej czytam ta wspaniala ksiege.
Czytałem Pismo dawno temu, wiele szczegółów zapomniałem, ty jako niewierzący znasz je lepiej ode mnie, wierzącego. (Ostatnio nie mam czasu na czytanie). Ale twoja teściowa, tak jak i ty, też nie wie o co chodzi.
W Starym testamencie opisane jest wiele sytuacji związanych ze zwyrodnieniami czy złymi zachowaniami ludzi. Czy to aż takie rażące dla was, że kiedyś też byli zboczeńcy, nie tylko teraz? Z tym że kiedyś tacy nie walczyli o równouprawnienie.
Pamiętajmy że Bóg starotestamentowy różni się od nowotestamentowego, jest o wiele surowszy funkcjonuje też zasada oko za oko co w nowym testamencie zostaje zamienione na nastawienie 2 policzka...
w Pasji funkcjonuje jedynie stary testement nowy powstanie dopiero po zmartwychwstaniu Jezusa, kiedy to jego 12 apostpłów zacznie spisywac ewangelię,
W Pasji w nie ma żadnego testamentu.
Jeżeli Gibson chciał stworzyć film z przesłaniem Chrystusa, to chyba udało mu się to tylko fragmentarycznie, jeżeli w ogóle.
Dla ułatwienia powiem, że scena, o którą się tu rozchodzi, to ukazanie Chrystusa mszczącego się. Oto złodziej ukrzyżowany,, który nie chce zgodzić się z Jezusem, zostaje ukarany. Pokazuje to, że Bóg jest mściwy. A mściwy Bóg to Bóg Starego Testamentu. Powiedziałbym, iż jest to bardzo charakterystyczne dla Gibsona. Zdaje się, iż ten jegomość zastrzeliłby najchętniej każdego, kto się z nim nie zgadza. Ale to jest inna, i dla nas niejasna kwestia. Ważne jest, iż duch Nowego Testamentu nie zagościł w "Pasji".
Ja również miałem katechetę - idiotę, który nie walnął mnie jedynie dlatego że wiedział że oddałbym mu. Potem chodziłem na katechezy dla sportu. W liceum chyba z 10 razy wykazałem księdzu że na tle Biblijnych przekazów katolickie wierzenia są po prostu kopią pogańskich... Mimo to nie jestem ateistą. Ba! Jestem wierzącym nie-katolikiem.
Jeśli Twoja wiara (obojętnie w co) zależy od 'przykładu' jaki dają psudo-wierzący to nie dziwne że jesteś ateistą... To jedynie pokazuje że Ty wiary nie potrzebujesz. Wiara nie jest rzeczą wszystkich, więc nie szkodzi. Jednak ateizm jest najgłupszą wiarą z jaką się spotkałem. Bez urazy. Uważam że ateizm to wynik braku otwartości połączony z jakiegoś rodzaju złymi doświadczeniami. Istnienia Boga nie da się obalić, a wręcz przeciwnie: Nawet w teorii ewolucji (pomijając że nie jest ona zgodna z Biblią) wykluczenie Boga (siły wyższej) z procesu powstania organizmów żywych jest po prostu głupie.
A ja miałam katechetę – a nawet dwóch – zajebistych! Jeden - niesamowicie przyjemny człowiek, przyjacielski, tolerancyjny (świecki), drugi wesoły pasjonat piłki nożnej, człowiek z misją i powołaniem – młodziutki ksiądz. I co? I jestem ateuszem, jak się patrzy, mimo tego, że wiele razy z oboma panami dyskutowałam.
Nie jesteś ateistą? Tzn. kim jesteś? Kolejnym z licencją na wyłączną konferencję z siłami wyższymi?
Co to znaczy, że wiara nie jest rzeczą wszystkich? My, ateiści, jakoś upośledzeni przez los czy intelekt mamy być w Twoich oczach?
I cóż to znaczy, ta „otwartość”? Skoro istnienie Boga jest tak niezaprzeczalne, czy ta Twoja śmieszna „otwartość” nie ma być tylko synonimem krótkowzroczności, głupoty? Obrażasz ludzi w białych rękawiczkach i oczekujesz „braku urazy”?
Zdaniem wielu biologów… wciskanie Boga w teorię ewolucji jest po prostu… idiotyczne. Uzasadnij istnienie Boga – bo z Twoich słów wynika, że jest on możliwy do udowodnienia („Istnienia Boga nie da się obalić, a wręcz przeciwnie”). Rzucasz słodko brzmiącymi frazesami, klepiesz bzdury – rzuć i nam, ograniczonym, głupim ateuszom na żer coś innego, niż wynik działalności Twojego, osobistego (w przeciwieństwie do masowych) urojenia.
Yhy... Nie wiem kim są 'wy wszyscy' więc będę się odnosił jedynie do Ciebie.
Ciekawe że ja na swojej uczelni spotkałem tylko jednego fizyka który był ateistą. Ale to jest zupełnie nie istotne bo jak już pisałem wiara nie rzeczą wszystkich, czyli nie każdy wierzy. Naukowiec czy nie to też człowiek, szkoda tylko że jest tak mało naukowców-ateistów jak Denis Sciama, który powtarzał że istnienie Boga jest logiczne i uzasadnione, ale on po prostu nie chce w niego wierzyć. Obecnie jest jednak moda, na naukowców którzy z racji swojego naukowego dorobku wypowiadają się z autorytetem na temat który czystko osobistym wyborem.
Środowiska naukowe (jak każde inne) są wyraźnie podzielone między tych którzy nie uznają istnienia Boga i tych którzy nie wyobrażają sobie wszechświata bez niego. Najlepszym przykładem są Einstein, Monod, Abramowicz, Pascal... Żeby nie było że rzucam frazesami oto podstawowe problemy nie-istnienia Boga:
1.Zacznijmy od teorii Ewolucji, która zakłada inkubatoryjne wręcz warunki powstania pierwszych białek. Chodzi o temperaturę, której fluktuacja drastycznie zmienia warunki panujące w układach molekularnych. Temperatura musiałaby być niezmienna przez jakiś miliard lat. Hmmm... Czy to możliwe? No wiadomo że nie. Jakie jest wytłumaczenie? Że niby dostarczanie energii do układów fizycznych powoduje ich 'ewolucje'. Noooo.... Nie.
2. Matematycznie rzecz biorąc nieskończenie mała zmiana warunków początkowych powoduje nieskończenie wielkie zmiany w czasie. Nie ma więc możliwości żeby tak skomplikowany układ fizyczno-biologiczny mógł powstać z dowolnych warunków początkowych. Warunki te dla wielkiego wybuchu musiałyby być spełnione z dokładnością do kilku procent! Takie warunki nie tworzą się same, ale muszą być nadane i to powie Ci niemal każdy astrofizyk.
3. Kierunek entropii... No to jest nie do przeskoczenia. No ale znowu frazes, więc nie ma nawet co się rozpisywać, bo skoro jesteś ateistą to pewnie to wszystko już od daaaaawna wiesz. Ciekawe tylko że bez ingerencji w układ zamknięty, nie da się zmienić kierunku entropii.
4. Woda. Wydawałoby się że to takie oczywiste, a jednak... Skąd w układzie który był w zupełności pozbawiony tlenu znalazła się woda. I to w takiej ilości. Azot? Ok. Ale jeśli tak to skąd go tyle do dzisiaj w powietrzu? Poza tym jest daleka droga od istnienia gazu do jego kondensacji... No ale kolejny frazes.
5. Warunki panujące w układach atomowych wręcz krzyczą 'samo się nic nie robi!'. Począwszy od kwantyzacji energii powłok i wiązań po defekt masy. No i oczywiście to że układy takie tworzą marko świat w którym panują niemal odwrotne zależności. Mój wykładowca z Fizyki Kwantowej nie był wierzącym ( w Boga) a mimo to kilka razy powtarzał że nieznajomość praw jakie panują w atomie spowodowało powstanie tak idiotycznej teorii jak Ewolucja (wykładowca z Bionanoinżynierii podobnie śmiał się z Ewolucjonistów. Też nie był wierzący).
6. Ewolucja jest przyjęta jako fakt pomimo tego że jest to proces którego nie da się zaobserwować. O tym ciekawie mówił Einstein. Jeśli daną teorię można podważyć to nie jest ona wiarygodna, jednak ewolucja jest traktowana jako fakt...
Wystarczy frazesów... Wiara w Boga jest oznaką krótkowzroczności i głupoty? Wykaż mi moją głupotę i krótkowzroczność.
Wiara bądź niewiara w Boga to strasznie ograniczone i głupie spojrzenie. Zarówno ateiści jak i wierzący są idiotami. Jakiej specjalizacji jesteś fizykiem/chcesz zostać?
Nie można trochę wierzyć... Tak samo jak nie można częściowy wysiąść z jadącego pociągu, albo być trochę w ciąży. Albo jedno albo drugie. Wiara to stan, a nie opcja, albo opinia. Logicznie rzecz ujmując albo coś jest albo tego nie ma.
Już nie jestem żadnej specjalizacji. Byłem na Nanoinżynierii (4 lata). Sprawy osobiste + praca spowodowały że rzuciłem studia po skończonej sesji (czyli w lipcu). Mam nadzieję że wrócę, do tego bo temat był ciekawy, jednak poziom dydaktyczny na naszych 'najlepszych uczelniach w Polsce' jest tak żenujący że lepiej poczekać aż te prukwy pójdą na emeryturę.
"Nie można trochę wierzyć... Tak samo jak nie można częściowy wysiąść z jadącego pociągu, albo być trochę w ciąży. Albo jedno albo drugie."
Widzisz, wszystko co mówisz, wszystkie te przykłady dotyczą ludzi, a ludzie to bakterie w tym wielkim świecie. Podejrzewam że nasz wszechświat i możliwości wewnątrz niego także są niczym.
"Wiara to stan"
Stan w którym umysł jest ograniczony w samodzielnym rozumowaniu i podatny na wpływy z zewnątrz. W ten sposób nigdy nie ewoluuje na wyższy poziom
"Logicznie rzecz ujmując albo coś jest albo tego nie ma. "
Ale człowiek i jego umysł tego co jest, co istnieje - nie pojmuje. Nie pojmuje nawet tych 4 wymiarów w których sam istnieje, i których jest częścią
Podane wyżej przykłady odnośnie istnienia życia, oraz masa przykładów z dziedziny kosmologi pokazują że ziemia i człowiek mają bardzo unikalne miejsce w tej niezwykłej anomalii fizycznej jakim jest wszechświat. I o ile zgodzę się że jesteśmy bardzo mali w porównaniu do reszty, jednak mamy potencjał który przewyższa potencjał twórczy jakiejkolwiek innej siły, lub jakiegokolwiek innego gatunku.
Jak wiara może ograniczać skoro to ona pcha człowieka do miejsca w którym jego możliwości zostają przekraczane. Biologicznie rzecz ujmując jedynie głęboka wiara ( w swoje możliwości) pozwoliła całej rzesze ludzi zdobywać szczyty swoich żyć, czego najlepszym przykładem są sportowcy, alpiniści, osoby w trudnych sytuacjach (przeżycie na pustyni bez wody itp). Więc jeśli wiara w nasze własne możliwości może prowadzić do realnego rozwoju to o ile więcej wiara w możliwości Siły Wyższej? Wiara w Boga pozwoliła ludziom zachować człowieczeństwo podczas wojen, doprowadzała do przekraczania własnych barier psychologicznych. To nie jest ograniczenie ale nowe możliwości!
Zapewniam Cię że każdy kto przystanie, zastanowi się, i zechce pogłębić swoje zrozumienie, dojdzie do niezwykłych rzeczy. System jest tak stworzony żeby nie było czasu dla siebie... Jednak nasze możliwości są ogromne.
"Podane wyżej przykłady odnośnie istnienia życia, oraz masa przykładów z dziedziny kosmologi pokazują że ziemia i człowiek mają bardzo unikalne miejsce w tej niezwykłej anomalii fizycznej jakim jest wszechświat."
Wszechświat jest anomalią fizyczną? Anomalią czego? Skoro istnieje ten wszechświat może oznaczać że istnieje ich nieskończenie wiele, w nieskończonej liczbie form i kombinacji. Oczywiście to co z naszego punktu widzenia jest nieskończone nie musi wcale być nieskończone. Gdzieś już pisałem że nasz wszechświat i wszystkie w nim wymiary mogą być jednym z nieskończenie małych punktów w 5 wymiarze
"jednak mamy potencjał który przewyższa potencjał twórczy jakiejkolwiek innej siły, lub jakiegokolwiek innego gatunku."
Po czym wnosisz? Oczywiście z jednej strony wiara w to nie zaszkodzi cywilizacji ludzkiej, z drugiej ją ograniczy
"Jak wiara może ograniczać skoro to ona pcha człowieka do miejsca w którym jego możliwości zostają przekraczane. "
Podobnie jak i pcha go do śmierci i autodestrukcji. Wiara została wykształcona przez społeczność w różnych celach
"głęboka wiara ( w swoje możliwości)"
Nie mam tego na myśli mówiąc słowo "wiara". Wiary we własne możliwości wolałbym nie łączyć z bezmyślną wiarą w siły wyższe, które oczywiście mogą istnieć ale dlaczego człowiek patrzy na nie tak wąsko?
"Więc jeśli wiara w nasze własne możliwości może prowadzić do realnego rozwoju to o ile więcej wiara w możliwości Siły Wyższej?
Przecież to są odwrotne i przeciwstawne pojęcia. Wiara w Boga ogranicza własną inicjatywe i możliwości. Nawet jeżeli pomaga przetrwać to pozostawia go na niższym poziomie i hamuje jego dążenie do rozwoju
Wszechświat to osobliwość w przestrzeni, czyli nie ma logicznego wytłumaczenie żeby istniał ( z fizycznego punktu widzenia nie ma uzasadnienia życie biologiczne). Teorie o których piszesz (kropka w piątym wymiarze) to jedynie konsekwencja możliwości istnienia wyżej wymiarowych przestrzeni (możliwość upchania nieskończonej objętości wokół skończonej powierzchni) nie ma jednak żadnych przesłanek żeby twierdzić że to może mieć zastosowanie. Tzn. Równie dobrze jakiś biolog mógłby wysnuć teorię że ludzie kiedyś byli zieloni i mieli 8 rąk: Nie ma na to dowodów, ani logicznego wytłumaczenia pomimo teoretycznie poprawnych wniosków. Dla mnie teorie mówiące o nieskończonych wszechświatach to bajki znudzonych noblistów. Ale czy bełkot geniusz jest również genialny? Nie zmieniają one jakości życia, a co więcej nie 'poszerzają' horyzontów.
Człowiek może niemal wszystko: Może sam się zniszczyć lub ocalić tysiące. Oto prawdziwy potencjał.
Do śmierci i autodestrukcji pcha człowieka pycha, nienawiść, uprzedzenia; źle ukierunkowana wiara. Jednak ta sama prowadzi do rozwoju nie tylko jednostek ale i cywilizacji. Dopiero deprawacja wartości podstawowych i odejście od wiary (w boga) doprowadziło do upadku nie jednej cywilizacji. Pisał o tym Platon, a po Grecji oglądaliśmy upadek Rzymu, Franków, Komunizmu...
Wiara to wiara. Bez względu na to jak ją ulokujesz: Jest to oczekiwanie niemożliwego w nadziei że się stanie. Może się to odnosić do wszystkiego od wiary w system, siebie lub Boga.
"Wszechświat to osobliwość w przestrzeni"
"Teorie o których piszesz (kropka w piątym wymiarze) to jedynie konsekwencja możliwości istnienia wyżej wymiarowych przestrzeni (możliwość upchania nieskończonej objętości wokół skończonej powierzchni) nie ma jednak żadnych przesłanek żeby twierdzić że to może mieć zastosowanie."
Przeczysz sam sobie.
"Dla mnie teorie mówiące o nieskończonych wszechświatach to bajki znudzonych noblistów. Ale czy bełkot geniusz jest również genialny? Nie zmieniają one jakości życia, a co więcej nie 'poszerzają' horyzontów."
Dowodem tego że wszystko zdąża do nieskończoności i w końcu staje się nieskończenie względne jest czarna dziura. W sumie to nie obchodzi mnie zbytnio jak takie dywagacje działają na innych ludzi, mnie to bardzo poszerza horyzonty
"Człowiek może niemal wszystko: Może sam się zniszczyć lub ocalić tysiące. Oto prawdziwy potencjał."
Wszystko ma potencjał, a znaczenie i sens czynów zależą od ciebie. Niemniej jednak cywilizacja ludzi nie jest niczym szczególnym we wszechświecie, ile to już takich było, ile się zniszczyło, rozpadło nie będąc w stanie przetrwać. Ile było innych, gorszych bądź lepszych, rozpadających się szybciej bądź wolniej. Ale tylko nieliczni zdołali ewoluować na wyższe poziomy, rozpoczynając tą samą gre na wyższym poziomie. Bogowie którzy tworzą i Bogowie którzy niszczą.
"odejście od wiary (w boga) doprowadziło do upadku nie jednej cywilizacji"
Ja nie upadne, cywilacja sobie może, heh będzie więcej dla mnie :D
"Wiara to wiara. Bez względu na to jak ją ulokujesz: Jest to oczekiwanie niemożliwego w nadziei że się stanie. Może się to odnosić do wszystkiego od wiary w system, siebie lub Boga."
Myśle że nie da się tak tego uogólnić
Co to znaczy że będzie więcej dla Ciebie?
Nasza cywilizacja też upada na naszych oczach, czego oczywistą przyczyną jest odejście od wartości religijnych. Niże demograficzne, ślepa tolerancja dla ogromnych skupisk bezrobotnych muzułmanów, których trzeba utrzymywać, homoseksualna polityka którą próbuje się nam już teraz wbijać do głów, coraz większy liberalizm obyczajowy... Można powiedzieć że największym problemem cywilizacji białego człowieka jest tolerancja. Wiara w urojenie, że istnieją jakieś prawa człowieka, że człowiek ma prawo do szczęścia.
Zresztą tylko niebezpieczne ideologie wypierają religie. Oczywiście nie każda religia jest dobra i nie wszystko jest dobre w dobrych religiach - ale to pozwala utrzymać świat w równowadze.
To pozwala utrzymać pewien porządek, który powoduje że wszystko jest na swoim miejscu.
No wiesz, unicestwienie wszystkich ludzi oznacza cały glob tylko dla mnie. Może być jeszcze lepiej (dla człowieka z ludzkim ograniczonym mózgiem) ? Na przykład twój Bóg, który jest o wiele bardziej rozwinięty, nie zadowala się jedną planetą, on musi mieć całe czasoprzestrzenie heheheh
To tak nie działa. Kiedy upada jedna cywilizacja, niedobitki z niej idą w niewolę do tej drugiej, która z jej upadku korzysta. Upadek kultury białego człowieka nie polega na śmierci wszystkich osobników w jednym momencie, to proces który ciągnie się przez lata.
Ja mówiłem hipotetycznie o unicestwieniu wszystkich ludzi, nie o "końcu cywilizacji". A propo cywilizacje zachodnią czeka taki sam los jaki spotkał Cesarstwo Rzymskie
Nie zaprzeczam sobie. Teoria w przypadku wielowymiarowych struktur lub światów nie ma ABSOLUTNIE nic wspólnego z praktyką czyli z obserwowalnymi zjawiskami. Słowem: Możliwy jest 5 wymiarowy wszechświat ale nie jesteśmy w stanie badać struktur które mają więcej wymiarów niż nasz świat, więc te teorie to ( w kategoriach czysto naukowych) bajki genialnych umysłów, podobnie jak możliwość podróżowania z prędkością światła. Nie ma sprzeczności w stwierdzeniu 'teoretycznie (czyli na papierze) można podróżować w czasie ale nie jest to możliwe. Jest to kwestia szeroko omawiana na pierwszym semestrze fizyki kwantowej, podobnie jak wiele innych.
Zdanie odnośnie czarnych dziur to masło maślane. Nie obraź się.
Czy wszechświat Twoim zdaniem dąży do nieskończoności? Jak to? Czyli jego przestrzeń wg. Ciebie jest ograniczona i ciągle się rozszerza. Jeśli tak to z definicji NIGDY nie będzie można mówić o takich dążeniach. Jeśli jednak uważasz że wszechświat ma nieograniczoną przestrzeń w której części występuje materia, to znowu dojdziemy do paradoksu ponieważ nie może istnieć układ w którym jest nieskończenie wiele materii. Tę kwestia została poruszona w książce 'Na początku był wodór'
Nie można dyskutować o czymkolwiek gdy rozmówcy mają inny wyobrażenie lub znają inną definicję omawianego tematu. Zdefiniuj więc wiarę. Zachęcam do sprawdzenia definicji słownikowej. Wtedy będziemy wiedzieli czy mówimy o tym samym.
Już też kiedyś tu pisałem że inne wszechświaty i wyższe wymiary są nieosiągalne dla nas. Uważasz nasz wszechświat za osobliwość, ale osobliwości (teoretycznie, choć i nawet nie, po prostu to co jesteśmy w stanie zaobserwować) w naszym wszechświecie, nie za osobne czasoprzestrzenie?
"Czy wszechświat Twoim zdaniem dąży do nieskończoności? Jak to? Czyli jego przestrzeń wg. Ciebie jest ograniczona i ciągle się rozszerza."
Każdy wszechświat miał początek i będzie miał koniec. Z naszego punktu widzenia. Z naszego punktu widzenia czas płynie i możemy to odczuć. Nie możemy jednak odczuć np. tego jak czas płynie w innej czasoprzestrzeni, żeby nie było że teoretyzuje - za przykład innej czasoprzestrzeni podam obszar tuż pod horyzontem zdarzeń czarnej dziury (oczywiście tylko z naszego punktu widzenia jest to "obszar" "pod" horyzontem zdarzeń). Z naszego punktu widzenia czas tam nie płynie lub płynie nieskończenie wolno, z punktu widzenia obserwatora który się tam znalazł nasz czas upłynął cały w nieskończenie krótkim momencie.
Nigdy nie pojmiesz jak "rozumuje" ktoś kto działa w wyższej przestrzeni - wyżejwymiarowej (w to musisz uwierzyć jeśli nie chcesz wierzyć w dzieło przypadku że wszechświaty powstają same), więc nie łudź się że Bóg dosłownie "cie kocha" itp. Ja nawet nie sądze aby był "absolutny" z jego punktu widzenia.
"Nie można dyskutować o czymkolwiek gdy rozmówcy mają inny wyobrażenie lub znają inną definicję omawianego tematu. Zdefiniuj więc wiarę. Zachęcam do sprawdzenia definicji słownikowej. Wtedy będziemy wiedzieli czy mówimy o tym samym."
Właściwie to musimy gadać jak matematycy? 2 + 2 = 4? Nawet nie można dowieść tego że 1 = 1, kolejny dowód względności wszystkiego, tylko po co tą względność tłumaczyć absolutnym Bogiem?
Z matematyką sprawa jest inna, tutaj nic nie podlega dowodzeniu bo w rzeczywistości nie istnieje nic takiego jak 1 czy 4. Człowiek WYMYŚLIŁ system liczbowy i wg. tego systemu dwa (czyli 1+1) plus dwa jest cztery - to nie podlega dowodzeniu. Po prostu człowiek stwarzając system liczbowy ZDECYDOWAŁ że dwa plus dwa da cztery :)
A tak zdecydował bo każdej konkretnej mierze przyporządkował symbol. To tak misternie skonstruowany układ, że aby dwa plus dwa dało jakąkolwiek inną liczbę, trzeba by wszystko inaczej ustawiać.
Z definicji aksjomatów się nie tłumaczy. Jak już Pancefaust powiedział, liczby to formalizm matematyczny, czyli swoisty język posiadający bardzo sztywne zasady działania.
Nie wiem czemu tak się uparłeś na 'inne wszechświaty', jakby był to doświadczalnie udowodniony fakt...
Odnośnie czasu na horyzoncie zdarzeń... No jest to trochę bardziej skomplikowane niż piszesz a to dlatego że czarna dziura w pewien sposób jest reprezentacją mikro świata w makro świecie. Chodzi o to że oddziaływania na powierzchni czarnej dziury są niemal tak silne jak w jądrze atomowym, co powoduję zupełnie inne zachowania materii i światłą w jej pobliżu. Jednak dyskusja o czasie w jej kontekście jest mało znacząca bo nawet nie wiadomo co to jest czas, a co dopiero kiedy coś o czym nic nie wiemy przypuszczalnie zachowuje się inaczej w pobliżu czarnych dziur.
Wszechświat to osobliwość. To nie moje zdanie ale wykładowcy z Gothenburga - M. Abramowicz (nie tylko jego : D. Sciama, S. Hawking). Byłem na bardzo wielu jego wykładach odnośnie wszechświata i czarnych dziur. Nie wiem co masz na myśli pisząc 'inne czasoprzestrzenie'. Jeśli chodzi Ci o to czy wierzę że na innych galaktykach zachodzą takie same zjawiska jak w naszej to oczywiście powiem 'nie', bo nie mamy pojęcia o prawach jakie panują nawet w innych układach słonecznych naszej. Jednak nie wydaje mi się żeby jakikolwiek cel miały rozważania o innych wszechświatach które mają inną liczbę wymiarów.
To co się liczy to nasze życia, tu i teraz z perspektywą przyszłości, a nie 'czy','gdyby'...
"Nie wiem czemu tak się uparłeś na 'inne wszechświaty', jakby był to doświadczalnie udowodniony fakt..."
Ty się uparłeś na coś zupełnie nieprawdopodobnego, miłosiernego Boga który nas wszystkich kocha
"czarna dziura w pewien sposób jest reprezentacją mikro świata w makro świecie. Chodzi o to że oddziaływania na powierzchni czarnej dziury są niemal tak silne jak w jądrze atomowym, co powoduję zupełnie inne zachowania materii i światłą w jej pobliżu."
Zależy jak na to patrzeć
"Wszechświat to osobliwość."
I nie wynika z tego że każda osobliwość to wszechświat?
"Jednak nie wydaje mi się żeby jakikolwiek cel miały rozważania o innych wszechświatach które mają inną liczbę wymiarów. "
Nie zrozumiałeś. Ja mówiłem o czymś w czym wszechświaty to jednowymiarowe obiekty a zdarzenia nie dzieją się w czasie
"To co się liczy to nasze życia, tu i teraz z perspektywą przyszłości, a nie 'czy','gdyby'... "
Umrzesz nie zmieniwszy niczego, jak każdy człowiek. Ewolucja istot rozumnych polega na zatrzymaniu śmierci.
W sumie jeszcze jedno. Pamiętam jak pisałeś wyżej że życie biologiczne jest nieuzasadnione z punktu widzenia fizyki, mógłbyś rozwinąć tę myśl?
Osobliwość to inaczej złamanie reguły: ...111111112111111... gdzie 2 w tym przypadku jest osobliwością podanego szeregu cyfr. Tak samo wszechświat: Nie było nic, jedynie przestrzeń, próżnia w której nagle pojawia się materia, co więcej jej istnienie powoduje przeogromne zmiany w układzie.
Śmierć jest kolejnym prze-ciekawym tematem. Ale zbyt teoretyczny i zdaje się bez owocny.
Materia nieożywiona dąży do minimum energii: Do nie-rozwoju, do nie-poprawy jakości. Natomiast wszystko co żyje dąży do rozwoju i poprawy jakości tego życia. Więc z czysto logicznego punktu widzenia nie ma możliwości żeby z materii nieożywionej powstało jakiekolwiek życie. To podstawowe zagadnienie (choć bardzo szerokie), reszta to po prostu niewyobrażalna ilość warunków koniecznych do utrzymania i rozwoju powstałego życie: Temperatura, pole grawitacyjne, obecność potrzebnych substancji, czas itd...
"Osobliwość to inaczej złamanie reguły: ...111111112111111... gdzie 2 w tym przypadku jest osobliwością podanego szeregu cyfr. Tak samo wszechświat: Nie było nic, jedynie przestrzeń, próżnia w której nagle pojawia się materia, co więcej jej istnienie powoduje przeogromne zmiany w układzie. "
No wiem, zapytam więc, po co to mówisz? Obserwując powstanie osobliwości (albo raczej horyzontu zdarzeń) w pewnym momencie istnienia naszego wszechświata możemy widzieć (teoretycznie) "powstanie" innego wszechświata. Ale w tym innym wszechświecie, w pewnym momencie jego istnienia może powstać nasz wszechświat. Oba są dla siebie całkowicie nieosiągalne, z naszego punktu widzenia tamten zaczął się i skończył jednocześnie i na odwrót. Wszystko może znajdować się w jednym kontinuum - wyżej-wymiarowej rzeczywistości albo owa nad-rzeczywistość może w ogóle nie istnieć, nie można tego sprawdzić.
"Śmierć jest kolejnym prze-ciekawym tematem. Ale zbyt teoretyczny i zdaje się bez owocny."
Śmierć komórki czy organizmu, jednostki czy kolektywu jest jednym i tym samym - rozpadem
"Materia nieożywiona dąży do minimum energii: Do nie-rozwoju, do nie-poprawy jakości. Natomiast wszystko co żyje dąży do rozwoju i poprawy jakości tego życia."
Znowu sobie przeczysz. Wszystko dąży do podtrzymania stanu istnienia, skupienia, do nie-rozpadu, do przetrwania, za wszelką cene. Zamiana w energie to wg ciebie "poprawa jakości tego życia"? W rozwijającym się wszechświecie przetrwanie oznacza rozwój, ewolucje. Dlatego po wielkim wybuchu powstały cząstki elementarne które by uniknąć rozpadu wykorzystały swoje właściwości - oddziaływania, potem bardziej zaawansowane formy takie jak atomy które wyewoluowały z cząstek elementarnych stworzyły molekuły, i tak dalej i tak dalej aż do życia organicznego które przecież nie składa się z niczego innego jak z materii, więc jaka jest różnica pomiędzy "materią ożywioną" a "nieożywioną"? Możemy tylko dywagować na temat tego co jest dalej w rozwoju, bogami i bogami bogów, którzy nie są już ograniczeni jedną żałosną czterowymiarową przestrzenią.
"niewyobrażalna ilość warunków koniecznych do utrzymania i rozwoju powstałego życie: Temperatura, pole grawitacyjne, obecność potrzebnych substancji, czas itd..."
Nie spieszyłbym się z takim założeniem. Znany jest jak na razie TYLKO JEDEN rodzaj życia, ten który mamy tu, na ziemi
Nie obraź się. Serio. Ale to co piszesz odnośnie materii, nieożywionej i ożywionej, świadczy jedynie o tym że nie widziałeś pracy molekularnych podjednostek komórki, ani zjawisk na poziomie atomowym. Niestety, ale mam tą przewagę że skończyłem kilka kursów które dały mi możliwość zobaczenia tych rzeczy, wraz z komentarzem czołowych naukowców z PAN i innych uczelni. Nie chcę żeby to zabrzmiało pretensjonalnie. Nie chcę się tym chlubić. Chodzi mi jedynie o to że bez pewnego przygotowania nie ma mowy o dyskusji na niektóre tematy.
Kierunek entropii jest inny w przypadku układów biologicznych niż w przypadku fizycznych. Sprawdź
Nic z tego co napisałem nie jest niezgodne z nauką. Problem polega na tym że wyrażamy się nieprecyzyjnie, bo o czym w ogóle rozmawiamy?
Zgoda. Jednak 'precyzyjne wyrażanie myśli i uczuć jest podstawą rozwoju cywilizacji". Spoko. Faktycznie rozmowa podryfowała w niepożądanym kierunku.
Jesteś przeciwnikiem tworzenia Teorii Wszystkiego, albo takich jak Teoria Strun?
Teoria strun to dla mnie i większości fizyków inżynieryjnych jest fenomenem: Ogromny formalizm matematyczny bez możliwości fizycznej weryfikacji za który dostaje się prestiżowe nagrody... Teria wszystkiego to dla mnie druga próba zbudowania wieży Babel: Jak poznamy zasady działania materii to będziemy mogli ją dowolnie modulować. Wątpię żeby kiedykolwiek się to stało... Prawdziwa nauka zajmuje się poprawą jakości życia, poprawieniem warunków środowiskowych itp, a nie próbuje z człowieka prawie-Boga.