Z jakiego powodu Rurka ukrywa psa przed Dafoe? A może to jednak jest nadzwyczaj wyrośnięta mysz, a nie pies... Takie oto imbecylne pytania i wątpliwości chodzily mi po głowie tuż po wyjściu z kina. Im dłużej się zastanawiałam, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że tym razem Rodriguez mocno namieszał. Oczekiwałam eksplozji czystej i odprężającej rozrywki, a dostałam - no tak - rozrywkę, lecz bardzo pogmatwaną i chwilami zaskakująco ponurą. Liniowa fabuła pierwszego "Desperado", zmierzająca bez większych zawirowań ku dopełnieniu vendetty, tu mocno się rozgałęziła i zaowocowała niejasnymi aliansami. Gubię się, próbując zdefiniować motywy postępowania agenta Sandsa, ale sam bohater jest na tyle intrygujący, że jestem w stanie przystać na zagadkowość jako rys tej postaci. Swoją drogą, Depp w tej roli może nie kradnie filmu Banderasowi, ale na pewno go przyćmiewa. Zawsze bardzo Deppa ceniłam, ale jeszcze kilka takich ról, jak ta w "Desperado", "Piratach z Karaibów" czy "Z piekła rodem", wymieniając jedynie jego ostatnie dokonania., a zupełnie stracę dla niego głowę. Wracając do "Deperado 2", to produkt szalenie efektowny z nadal porywającą muzyką, niemniej jednak poczucie zakłopotania pozostaje faktem. Tym razem Rodriguez po prostu mnie nie rozerwał.