Spodziewałem sie dobrego filmu, godnej kontynuacji "El Mariachi" i "Desperado" a przyszło mi oglądać papkę dla mas. W filmie nie było zupełnie akcji godnej uwagi jak w poprzednich częściach. Jeśli była tu już akcja to absurdalna i żenująca. Zastanawiam sie co w tym filmie robił Danny Trejo ? Przecież on zginał w "Desperado". Zagrał tu kogoś innego ale przecież wyraźnie widać ze to ten sam aktor ! Albo co robił w tym filmie Cheech Marin, który w "Desperado" zagrał barmana, który na dodatek zginał. Ze niby ta opaska na oku to miała go kamuflować ? O występie Enrique Iglesiasa już nie chce sie wypowiadać bo wiadomo ze to była żenada. Takie miny co on robił to może pasowały by do telenoweli ale nie do filmu akcji. Johnny Depp i Willem Dafoe tez zupełnie nie pasowali do filmu o Meksykanach.
Muzyka tez była do kitu, zupełnie brak jakiegokolwiek porównania z poprzednimi częściami filmu. Robert Rodriguez ogólnie dal ciała bo film jest okropny i zupełnie nie trzymający w napięciu. To zwykła papka dla mas, bo każdy liczący sie kinoman nie powie pozytywnego słowa o tym filmie.
Ogólnie spodziewałem sie czegoś znacznie lepszego a musiałem oglądać marny film. Tak na prawdę jest to profanacja poprzednich części i strata czasu dla prawdziwego kinomana. Na prawdę filmu nie warto oglądać gdyż niczego godnego uwagi w nim nie znajdziemy. Lepiej juz delektowac sie poprzednimi częściami.
Wielkie mi rzeczy z tymi Trejo i Marinem. Widziałeś może np. obie części Kill Bill'a? Tam bodajże dwóch aktorów gra dwie odmienne role w obu filmach (dla scisłości jeden grał ochroniarza Lucy Liu i "Wielkiego Mędrca Który Potrafi Wyrywać Oczy", a drugi Szeryfa i byłego mentora Billa) Ba, u Rodrigueza wpomniany przez ciebie Marin potrafił zagrać 3 role w jednym filmie! (Od Zmierzchu do Świtu bodajże) i co? Przez to film jest do dupy?
Enrique nawet dawał rade, wiele do gadania nie miał, to i aż tak wielkiego pośmiewiska z siebie nie zrobił.
I czemuż niby Depp i Dafoe mają "nie pasować do filmu o Meksykanach"? Aktor, prócz umiejętności winien wykazywać się także "uniwersalnością" w doborze ról (Tu właśnie dobry przykład Deppa). Nie widzę w tym nic złego.
I ciągle "kinoman to...", "Kinoman tamto..." wyluzuj. Film arcydziełem na pewno nie jest ale nie przesadzajmy też pisząc, że w ogóle jest do bani. Ot, filmik akcji dla odprężenia - ni mniej ni więcej.
Jeśli chodzi o Danny'ego Trejo czy Cheecha Marina - to są jedni z ulubionych aktorów Rodrigueza i nie widze nic dziwnego w tym, że znowu ich "użyto". Wszak Marin ma w "Od zmierzchu do świtu" role aż trzech postaci i jakoś nikomu to nie przeszkadza ;p Jeśli chodzi o Deppa to uważam, że nienajgorzej się wpasował (no i w sumie jakiśtam akcent humorystyczny wnosił). Enrique faktycznie niepotrzebny, ale plusem jest to, że w przeciwieństwie do poprzedniej części, kumple Banderasa nie giną po 5 minutach od przyjazdu...
Co się tyczy papki dla mas - pierwsza część Desperado (Desperado, nie El Mariachi)też nie była wybitnym kinem i również nie trzymała w napięciu, nie rozumiem tego porównania. Tak samo nie rozumiem, co masz na myśli przez "prawdziwego kinomana".
Poza tym film całkiem przyzwoity, faktycznie daleko mu do poprzednich części i jako największy minus wytknąłbym raczej niepotrzebne przekombinowanie fabuły i wprowadzenie kilku zbędnych wątków i tak mających zakończyć się generalną sieczką. Ale 6/10 dam, chociażby ze względu na to, że warto znać zakończenie trylogii.