- Pierwsza rozmowa Sandsa z Agentką Ajedrez;) ach ten pistolecik;p
- Scena, w ktorej Sands zabija rzeczoną agentkę używając trzeciej ręki (ktora mnie się ogólnie podobała bardzo)
- Moment, kiedy Johnny stoi z chłopakiem (tym od rowera i gum) przed budynkiem, z ktorego wychodzi dwóch uzbrojonych mężczyzn. Johnny oczywiście pozbawiony wroku ostrzeliwuje wszystko na około - co wywyołuje śmiech gości - a dopiero później trafia w napastników;)
- Scena w ktorej Ramirez mówi do niewidomego Sandsa: "zobaczymy się później", na co ten odpowiada zabójczym tonem: "F*** you.."
Tak patrze.. wszystkie sceny z Deppem, hmm, jeszcze może ta, w której ten niepozorny twórca gitar daje swoje najnowsze dzieło do "wypróbowania" Banderasowi:) i "czego chcesz od życia?" (ale to Salmy do El Mariachi, a nie Mariachi do faceta z pistoletem;)
Teraz będzie bardziej ogólnie
Troche zbyt zawiła fabuła, twórcy skomplikowali widzom życie, ale cóż poradzę.
Jasno świeciła postać Sheldona Jeffreya Sandsa i muzyka(ach te solówki gitarowe)