PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=31740}

Pianistka

La Pianiste
7,3 44 024
oceny
7,3 10 1 44024
7,5 31
ocen krytyków
Pianistka
powrót do forum filmu Pianistka

skrzywienie

ocenił(a) film na 8

Erika Kohut jest pianistką. Całymi dniami uczy w szkole muzycznej najbardziej utalentowane młode osoby gry na pianinie. Jest szorstka,
piekielnie wymagająca. Praktycznie cały czas jest niemiła, wręcz okrutna w stosunku do swoich uczniów, którzy nie są w stanie jej zadowolić,
spełnić chociażby w części jej wygórowanych wymagań. Pomimo jednak tak ciętego zachowania na jej lekcje zapisuje się wiele chętnych i tylko
najlepsi mogą się u niej uczyć. Prywatnie Erika jest samotna, mieszka z despotyczną matką, która kontroluje każdy jej ruch, praktycznie całe jej
życie, nawet w najmniejszych szczegółach. Matka ciągle traktuje ją bowiem tak, jakby była nadal małą dziewczynką, nie przyjmując do
wiadomości, że już od dawna jest dorosłą kobietą i ma prawo do swojego własnego życia, o którym może sama decydować. Nie daje jej nawet
odrobiny prawa do prywatności, grzebiąc w jej rzeczach i nie odstępując jej w domu nawet na krok. Matka wymaga od niej ciągłej perfekcji, by była
najlepsza zawsze i w każdej sytuacji. Któregoś razu na prywatnym, domowym koncercie fortepianowym, zorganizowanym przez rodzinę Blonskich
(na którym Erika daje krótki popis swoich umiejętności) poznaje przystojnego, młodego chłopaka. On niezwykle szybko zakochuje się w niej,
mówiąc, że od chwili ich pierwszego spotkania, odczuwa łączącą ich więź…

Bardzo zdziwiłem się gdy przy napisach początkowych zobaczyłem, ze film ten zrealizował Michael Haneke. Właśnie ten Haneke, który nakręcił
również fantastyczne i niezwykle męczące „Funny Games”, które brutalnie bawiło się z oczekiwaniami widza, wyśmiewając jego chęć zobaczenia
przemocy i przeżycia silniejszych wrażeń. „Pianistka” zapowiadała się bowiem jako poważny dramat o pewnym zwyczajnym romansie i tak
bezkompromisowy i odważny twórca jakim jest Haneke nie pasował mi do tak zwykłej historii, tak normalnego filmu. Jednakże z każdą kolejną
minutą seansu, im dokładniej poznawałem bohaterów jego filmu, poznając ich też z tej gorszej strony, tym coraz mniej mnie dziwiło, że to właśnie
on zdecydował się przenieść tę historię na ekran. „Pianistka” to bowiem obraz mówiący o pewnym skrzywieniu, które ukrywa się pod
powierzchnią normalności, które nie jest widoczne na pierwszy rzut oka i choć jest ogromne, ujawnia się dopiero przy bliższym poznaniu. Tak jak
w „Funny Games” Haneke szokował trudną do zniesienia przemocą, a raczej jej brakiem i ciągłym oczekiwaniem na nią, tak w „Pianistce”
szokuje rozwojem postaci głównej bohaterki, po której nigdy byśmy się nie spodziewali tak skrajnych pragnień i zachowań. Śmiało można
bowiem powiedzieć i utwierdzamy się w tym przekonaniu im dłużej ogląda się ten film, że jest ona chora, że jej system wartości jest całkowicie
zwichrowany i nienormalny.

Postać ta nie byłaby tak wiarygodna gdyby nie Isabelle Huppert, która perfekcyjnie zagrała tę skomplikowaną bohaterkę, w mistrzowski sposób
portretując jej pokręconą osobowość. To z jaką precyzją wcieliła się w Erikę chyba najlepiej widać w scenach w których jej bohaterka słucha jak
Walter gra na pianinie Schuberta. Przez tę muzykę zaczyna się rozluźniać, odprężać, rozkoszować dźwiękami jakie do niej dolatują i wtedy maska
twardej, ostrej jak brzytwa nauczycielki, którą nosi praktycznie cały czas, zaczyna powoli spływać z jej twarzy. Co prawda tylko na chwilę, jedynie
odrobinę, ale te zmiany choć niewielkie są wyraźnie widoczne i odczuwalne. Bo tylko muzyka jest w stanie dostarczyć Erice jakichkolwiek odczuć,
bo te pochodzące od ludzi są dla niej niewystarczające i muszą być niebywale silne, wręcz brutalne by do niej jakoś trafiły. Dlatego Erika nie
potrafi normalnie żyć i komunikować się ze światem zewnętrznym, nie potrafi się normalnie porozumieć i nawiązać kontakt z drugim człowiekiem.
Walter pyta się jej w pewnej intymnej dla nich sytuacji czemu zadaje mu ból? I w tym właśnie tkwi jej problem – Erica nie nauczyła się czułości,
nie potrafi ani przekazywać ani okazywać jakichkolwiek uczuć. Nie potrafi również docenić innych, a szczególnie właśnie Waltera. Choć wyraźnie
wzrusza ją jego gra, to jednak nie jest w stanie tego okazać, wręcz przeciwnie jeszcze go ponad miarę krytykuje, wynajdując liczne błędy. Erika
stale chowa się za maską którą przez lata stworzyła, nie potrafi otworzyć się na ludzi, nie wie jak to jest zachowywać się normalnie.

Co ciekawe pomimo, że Walter wie o niej coraz więcej i bardzo szybko poznaje jej gorszą stronę, to jednak nadal go do niej ciągnie, nadal dąży on
do wspólnego życia. Zupełnie jak ćma do światła choć wie, że z pewnością się przez to sparzy, że nic dobrego z tego związku nie wyniknie i tak
chce z nią być. W końcu więc daje się wciągnąć w jej chorą grę. Nie mogąc dotrzeć do niej w normalny sposób, taki który wydaje mu się
naturalny i ludzki, zaczyna grać na jej zasadach. I tu pojawia się kolejny problem, bo od tej chwili nie wiadomo już co jest tylko ryzykowną i ostrą
zabawą, a co prawdziwym sprzeciwem, nie wiadomo kiedy dość oznacza dość, a kiedy jest to tylko przyzwolenie na kolejne czynności. Haneke
pokazuje swoją bohaterkę jako kobietę opętaną cielesnością, która potrzebuje poniżenia i nie potrafi zrozumieć prawdziwego, czystego uczucia
jakim jest miłość, która szuka jedynie ekstremalnych doznań, ryzykownych podniet i niczego więcej. Potrzebuje poniżenia, spełnienia mocnych
fantazji, by wypełnić pustkę swojego życia i zaspokoić rozrośnięte do ogromnych rozmiarów potrzeby, które kryła w sobie przez zbyt długi czas.

Co jest powodem takiego zachowania bohaterki? Haneke nie udziela wprost odpowiedzi na to pytanie. Przez cały film jedynie obserwuje ją
chłodnym okiem, pokazując jej zachowanie i kolejne zachcianki. Jego film jest wyzbyty jakichkolwiek emocji, niezwykle sterylny i chłodny.
Zupełnie jakby bohaterka była obiektem badań w jakimś laboratorium, i to do nas należało postawienie diagnozy w sprawie jej przypadku. Być
może przyczyną jej skrzywienia jest nieszczęśliwe dzieciństwo, złe wychowanie, brak ojca który zmarł w zakładzie dla obłąkanych. A może
całkowity brak akceptacji i docenienia ze strony matki, która wciąż wymagała od niej więcej? To musimy ustalić już sami, a odpowiedzi może być
wiele. Film Haneke jest strasznie męczący i nieprzyjemny w odbiorze, co akurat jest całkiem oczywiste, bo oglądanie patologii nie może być
przecież niczym przyjemnym. Brakuje mi jednak w tej historii jakiegoś konkretnego domknięcia, jakiegoś pełniejszego zakończenia, bo film ten
kończy się nagle, niespodziewanie, przedwcześnie i zbyt gwałtownie. Co prawda w ostatnich scenach czuć, że zaraz zobaczymy napisy końcowe,
ale jednak po nich pozostaje pewien niedosyt, oczekiwanie na to co mogłoby stać się dalej, co podsumowałoby jakoś tę historię.

8/10

ocenił(a) film na 10
milczacy

Świetna recenzja. Zgadzam się z Tobą w 95 %. To prawda, że : "film jest wyzbyty jakichkolwiek emocji, niezwykle sterylny i chłodny". I w tym tkwi właśnie jego siła. Moim zdaniem "Pianistka" to absolutne arcydzieło. Film idealnie doskonały pod każdym względem od początku do końca. Aby powstało arcydzieło w sztuce potrzebny jest niezwykle rzadki splot kilku elementów, z których każdy idealnie współgra z pozostałymi. W tym filmie właśnie takie zjawisko miało miejsce. Nie ma bowiem na tym świecie reżysera, który lepiej nadawałby się do opowiedzenia tej strasznej historii, niż Haneke z tym swoim oszczędnym i ascetycznym stylem. I nie ma też drugiej takiej aktorki jak Isabelle Huppert, która chyba tylko po to przyszła na świat, żeby zagrać Erikę :)) Oczywiście żartuję, ale szczerze powiedziawszy wątpię, żeby ta świetna aktorka stworzyła kiedyś postać, która "przebije" tą genialną , wartą każdej nagrody, kreację. Nawiasem mówiąc, aktorstwo Magimela w tym filmie stoi przecież także na bardzo wysokim poziomie. No i trzecim elementem jest tu doskonały moim zdaniem scenariusz. Powstał on oczywiście na podstawie głośnej powieści Elfriede Jelinek. Tylko, że powieść (wspaniała na płaszczyźnie językowej) jest napisana dosyć histerycznym stylem, a narratorka przedstawia rzeczywistość oczami głównej bohaterki. Na przykład Walter ukazany jest jako młody, jurny byczek, który w związku ze starszą i doświadczoną (w jego przekonaniu) kobietą, widzi szansę na rozładowanie swego seksualnego napięcia. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby za "Pianistkę" zabrał się Andrzej Żuławski :))) Haneke natomiast pokazuje nam w sposób bardzo obiektywny wybrane sceny z życia bohaterki.
Film oddziałał na mnie zdecydowanie mocniej niż powieść. To chyba właśnie wynika z jego sterylnej, pozbawionej odautorskiego komentarza formy. Przez 137 minut widz podgląda jedynie życie kobiety chorej na najstraszniejszą ze wszystkich chorób : na beznadziejną niemożność stworzenia miłosnego związku z drugim człowiekiem. I to wystarczy. Inny reżyser mógłby dodać tu jakieś sceny przedstawiające np. sado-masochistyczne fantazje Eriki, jej chore sny, retrospekcje z jej toksycznego dzieciństwa lub coś w tym stylu. I byłby to błąd. Takie zabiegi nadałyby tej historii odrealnionej, sztucznie wykreowanej atmosfery, wywołującej u widza jedynie poczucie dystansu.
To prawda, film jest męczący. Ale jednocześnie muszę przyznać, że po projekcji czułem się wspaniale, bo ten film jest jednym z tych, które podtrzymują moją wiarę w potęgę sztuki. Nie ma drugiego filmu, który z równym okrucieństwem (które w przypadku działania artystycznego może mieć pozytywny charakter) pokazywałby, co toksyczny rodzic może zrobić z psychiką swego dziecka. Może "Pianistka" wpłynie w jakimś stopniu na sposób myślenia niektórych wrażliwych, młodych kobiet, które marzą o macierzyństwie i wychowywaniu dzieci ?
Nie podzielam Twojego poglądu w sprawie zakończenia filmu. Nie uważam, żeby brakowało tu "konkretnego domknięcia". Przecież wszystko zostało pokazane i powiedziane. Mamy nawet symboliczne, niezdarne dźgnięcie się nożem, które ma jedynie potwierdzać prawdziwość słów wypowiedzianych wcześniej przez Waltera : "Rany z miłości nie są śmiertelne" . Śmierć byłaby wybawieniem dla Eriki. Ale samobójstwo nie przystaje do jej masochistycznej natury. Ona wie, że koszmar musi trwać dalej.

ocenił(a) film na 8
milczacy

Zgadzam się w 94%, bo to nagłe i niespodziewane zakończenie uważam za atut filmu, a druga sprawa to... że Erica uczy gry na fortepianie :) Po Twoim wpisie zaczęłam drążyć co poszło nie tak, bo tytuł filmu to "Pianistka", co mogłoby sugerować właśnie grę na pianinie, a przecież w filmie widzimy całkiem inny instrument. Okazuje się, że słowo "fortepianist(k)a" nie występuje współcześnie w słowniku języka polskiego, choć jest dopuszczalne jako element stylizacji językowej.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones