Obraz godny uwagi. Mnóstwo odniesień do naszej rzeczywistości. Szczególnie przypadło mi do gustu ukazanie polityków, którzy gadają, gadają, gadają i gadają, ale nie ma z tego żadnych konkretnych efektów. Skąd to znamy? Świetna jest także ostatnia scena z pozbywaniem się krzyży. Symbolizuje upadek wartości moralnych w dzisiejszym świecie. Wszystko jest na sprzedaż. Towar to towar. Biznes to biznes. Trzeba zarabiać. Albo scena z taszczeniem ciężkich bagaży, którą można krótko streścić: kto pierwszy!, kto szybszy!, no dalej, prędzej! W całym tym szaleństwie zupełnie zapomnieliśmy o najistotniejszych sprawach.
Film ostro krytykuje ludzką głupotę, bezduszność, hipokryzję i małostkowość. To krytyka społeczeństwa konsumpcyjnego, które utknęło w martwym punkcie. A przecież wystarczy tylko być odrobinę ludzkim i potrafić zrozumieć (i chcieć zrozumieć) problemy innych ludzi. Wtedy wszystko powinno być całkiem ok. No ale, to nie jest możliwe! Toż to byłaby utopia! Zatem niszczmy samych siebie i wszystko co nas otacza.
Gdzie wszyscy się podziali? Zapadli się pod ziemię. Bynajmniej nie ze wstydu. Po prostu nie żyją. Są martwi.
odszyfrowywanie symboliki tego filmu jest fascynujące i może stać się swego rodzaju zabawą, gdy zacznie się odkrywać i porównywać, co kto ujrzał w danej linijce wiersza. mi się scena z bagażami zupełnie inaczej przedstawiła i myślę, czy faktycznie można by w niej znaleźć więcej niż jedno dno. najpierwsze odczucie miałam takie, że to coś na podobieństwo krzyży, które każdy z nas musi nieść do końca; owszem, byli oni tam przy tych pakunkach stadnie (film widziałam tylko raz), ale pomyślało mi się, że to są ich żywoty, bo zazwyczaj ktoś z nami pcha ten sam wózek, z angielska -- jest na tej samej łódce, co niekoniecznie oznacza oczywiście, że sprawę nam ułatwia. było tam coś o pocieszaniu i że na wszystko w życiu jest pora -- to przypominało mi nadzieję, czasami matkę dobrze wiemy kogo, bo na przykład w ich sytuacji szanse na zakończenie trudów wydawały się nikłe.
Podoba mi się co napisałaś. Rzeczywiście sceny można różnie odbierać. Ale "Pieśni z drugiego piętra", to właśnie kino bardzo bogate w symbole i alegorie. Uwielbiam takie filmy do których można wracać i na nowo odczytywać poszczególne sceny.
Oglądałem kilka razy i zawsze robił na mnie wrażenie. Film zbliżony do ideału. Dla mnie, jeden z najlepszych w historii kina. Każda scena jest przemyślana, mówi o czymś ważnym. Dowolne pięć minut tego filmu znaczy więcej niż większość superprodukcji z efektami z top 100 tutejszego rankingu.
Niby prawda, ale trzeba przyznać, że mało to subtelne, oczywistość goni oczywistość, wszystko jest dopowiedziane, nie ma się za bardzo nad czym zastanawiać, aż się smutno robi, że tyle w tym banałów. :)
Surrealizm też jakiś taki mało surrealistyczny. Tzn. w jakiś sposób to niby może sugerować, że nasza własna rzeczywistość jest "surrealistyczna", ale serio: kilka duchów, przesuwający sie budynek (którego nie widzimy, słyszymy tylko reakcje ludzi na taki widok) i ludzie biczujący się na ulicy to najbardziej trywialne pomysły "surrealistyczne", jakie można sobie wyobrazić. :P
Ze dwa-trzy momenty udane, kadrowanie interesujące, głębia ostrości wykorzystana w sposób maksymalny, co rzadkie w dzisiejszym kinie, ze 3 razy nawet udało mi się uśmiechnąć! Ale ogólnie równie to nijakie jak "Do ciebie, człowieku". Szkoda. :(
Zgadzam się, ale mam wrażenie, że wypisałeś może 10% przesłania tego filmu ;) Poruszanych tematów jest tu dużo więcej. Napisałbym o tym co nieco, ale po co? Toż to wszystko bez sensu, bez przyszłości, bez niczego... Nawet płakać się nie chce :(
I co z tego? To też nie ma znaczenia, nic już nie ma znaczenia... Nawet zmienić awatara z okazji 10 urodzin mi się nie chce, bo to też nie ma znaczenia... "Umiłowany ten, który się posadzi".