Myślałem, że nie przebiją ekranizacji z 83', która już była bardzo dobra, ale okazuje się, że można było jeszcze lepiej.

Jest dobry klimat, scenerie wyglądają bez zarzutu, ba, nawet sama siedziba rodu Baskerville'ów wygląda chyba najlepiej ze wszystkich filmów więc nawet i do tego się przyłożono. Skupiono się na przemyceniu z powieści wszystkiego, co najważniejsze bez pominięcia ważnych szczegółów a tu i tam (choć raczej rzadko) sprawnie dorzucając autorskie pomysły. Muzyka jest kolejnym plusem, świetnie zgrywa się z obrazem i nie jest tylko i wyłącznie zwykłym pobrzdękiwaniem w tle, jak to w ekranizacjach "Psa..." przeważnie się zdarzało.

Ale nie w tym wszystkim jest największa moc tego filmu. To przede wszystkim najlepszy z dotychczasowych ekranizacji książki duet Sherlock - Watson. Zarówno jeden jak i drugi pokazują swój kunszt, a jako duet są po prostu niezastąpieni. Temu Sherlockowi zdecydowanie najbliżej do tego, jak tę postać wykreował w powieści Conan Doyle. Ale nie tylko oni się popisują, bo reszta obsady nie odstaje.

Film obejrzałem po wielu latach, ale pierwszy raz po przeczytaniu materiału źródłowego i wszystkich ekranizacji wydanych przed tą konkretną.