Dostałem dokładnie to, czego się spodziewałem. Kicz, tandeta, klasa B, rozrywka, o której zapomina się 5 minut po zakończeniu seansu. Jedyną deską ratunku mogłaby być próba autoironii w wykonaniu Davida Hasselhoffa. Zaznaczam "próba", ponieważ niespecjalnie to się udało, aczkolwiek pokazuje , że ma chłop do siebie dystans.