Film nie był zły, w sumie jestem pozytywnie zaskoczony, byłem pewien, że będzie dnem i żenadą.
Specjalnie ambitny nie był, choć na pewno lepszy od pozostałych "polskich komedii romantycznych".
Jednak scenariusz jak dla mnie był raczej średnio przygotowany. Najbardziej jeśli chodzi o zakończenie - ot, Wilk, który przez cały film zachowywał się jak cham i prostak, wypożycza białego konia i staje się facetem idealnym. Totalnie bez sensu. Jedynym logicznym zakończeniem by było, gdyby Ania była z tym lekarzem, wuefistą, jakąś nową postacią z Internetu albo po prostu pozostałaby singielką.
Podobnie scena w amfiteatrze - Wilk w dalszym ciągu jest zimnym draniem, dla którego ważna jest tylko kariera. Oczywiście, wydarzenia w amfiteatrze mogły go zmienić, ale tego nie zrobiły - po "bójce" nic się nie zmieniło, dopiero potem nagle staje się dobrym człowiekiem i robi ten finałowy odcinek.
I na koniec - jak to możliwe, że niezależna, nerwowa Ania zgadza się na tak upokarzającą umowę z facetem, którego nienawidzi tylko po to, aby zdobyć nowe pianino?