Klimat małego, sennego miasteczka niemal zawsze się sprawdza i ten film znów to potwierdził. Trzymał mnie do samego końca w napięciu, między innymi za sprawą nieprzewidywalnej kolejności w uśmiercaniu ofiar. Jeśli już o zabójstwach mowa, to są wykonane naprawdę solidnie, efekty są na najwyższym poziomie i mamy np. faceta zeżartego do połowy przez plazmę lub wciąganego przez odpływ w zlewie, robi to wrażenie. Są też sceny wywołujące dreszczyk jak ta w kinie. Całość z niezłą muzyką i aktorstwem, więc Russell wycisnął bardzo wiele ze scenariusza i zrobił remake, który bije na łeb pod każdym względem oryginał z 1958.
To prawda, fajnie że reżyser nie poleciał tym żałosnym schematem jak większość i potraktował plazmą każdego po kolei :)