Konkretny horror, z klimatem z lat 80. Wprawdzie efekty specjalne w kilku momentach były bardzo kiepskie (nie sądziłem, że to powiem, ale naprawdę jak na film z 1988 roku były słabe i wyglądały jak z lat 50), ale całość to porządna dawka horroru. Było kilka nielogicznych lub głupich scen, ale to już standard w tego typu filmach.
Pojawia się tu też kilka znanych twarzy z innych filmów. W głównej roli oczywiście młody jeszcze Kevin Dillon - ale to chyba najlepsza jego rola w karierze. Ponadto pojawił się Art LaFleur (znany chociażby z serii "Trancers" czy z filmu "Air America" oraz pilota serialu "Renegat") - tutaj zagrał w roli ojca głównej bohaterki, ale nie pokazał się zbyt wiele razy i raczej wystąpił w humorystycznych scenkach. W krótkich epizodach pojawiają się też Frank Collison (znany później jako Horacy z "Dr Quinn"), Erika Eleniak (laska ze "Słonecznego patrolu") oraz Jack Nance (znany z "Miasteczka Twin Peaks") - tutaj w roli doktorka.
Moja ocena: 7/10. Oceniłbym nieco wyżej, gdyby nie kiepskie efekty specjalne w kilku momentach - sorki, ale widok aktorów biegnących w miejscu, gdzie na tle wyświetlana była na ekranie plazma - to już przestarzała technika stosowana przez Hitchcocka. Albo moment jak pod koniec filmu plazma ogarnia wóz ze sztucznym śniegiem - przecież gołym okiem widać, że to mały model samochodziku.
Ale jak mówiłem - mimo to, film jest kultowy. Miło było go obejrzeć ostatnio na Tele 5.