Strasznie się wynudziłem na tym filmie. Mimo, iż jestem wielkim fanem kultury japońskiej, a szczególnie samurajów to niestety zawiodłem się strasznie.
Właściwie, chciałem cię zbesztac młody człowieku. Ale po co? Twoja dziecinnośc jest dla ciebie wystarczającą karą.
swiete słowa... wychowanek Ostatniego samuraja pewnie... he szkoda ze na film web ich jak psów nie wiem myslałem ze jak se juz ktos konto zakłada to nie po to by walic bezsensowne posty w stylu to mi sie podoba a to nie... A gówno mnie to obchodzi jakie masz zdanie człowieku powiedz cos o tym filmie jak juz co jest dobre a co złe a nie ze nudne. wiecej słow nie znasz...
Zgadzam się z wypowiedziami dwóch moich przedmówców. Jak możesz być wielkim "fanem" kultury japońskiej, skoro ten film Ci się nie podobał i był nudny? Chyba faktycznie wychowałeś się na Ostatnim Samuraju.
wielki fan samurajów z ciebie. hmm, właśnie widać jak uwielbiasz kulturę japońską, besztając co ambitniejsze filmy bez głębszego zastanowienia. jakie filmy jidaigeki widziałeś do tej pory, że Ame Agaru uznajesz za "dno i nudę na maxa"? (o ile wiesz co oznacza jidaigeki, ale w końcu jesteś miłośnikiem kultury japońskiej, więc tłumaczyć nie będę)
Tak, obejrzał sobie Kill Billa i Ostatniego Samuraja to uważa siebie samego za miłośnika kultury japońskiej... nie wiem czy śmiać się czy płakać :(
Wystawiłem bardzo, bardzo mało ocen 10/10. Zaledwie kilka.
Jedną z nich otrzymał właśnie film Ame Agaru. Wspaniały film, być może najlepszy jaki w życiu widziałem.
Gorąco polecam wszystkim tym, którzy potrafią oglądać film nie tylko oczyma, ale i sercem.
Dajcie mu luzu on jest "Fanem samurajów" czyli ma zejebiści* dużo idoli :-D
Koleś nie skapował filmu i tyle. Ale luz, na TVN leci Shrek to na bank skapuje.
Sprostuj to lepiej. Jesteś fanem ciachaniny, gier ciachanych i filmów w których z zasady się ciacha. Samuraj to nie ciachacz, to poeta życia i mędrzec. Ale Tobie Musashi też się pewnie kojarzy głównie z sztukami walk? W takim razie polecam Segala, Van Damme'a i Jeta Li. Walka stanowiła dla samuraja ostateczność, zwłaszcza w stanie pokoju. Nie mieli oni co rusz niesamowitego questu, któremu musieli sprostać w myśl idealnie opracowanej akcji, nie fruwali jak w Przyczajonym tygrysie, ukrytym smoku (akurat Chiny, jak w kilku wcześniejszych przykładach, ale nie sądzę, żeby sprawiało Ci to różnicę). Ten film to hymn do pokoju, miłości i do piękna. Na tym polegała istota bushido. Nawet Sztuka Wojny, Suna Tzu uczyła jak pokonać bez walki, jak wyjść z szacunkiem, ale cało. No, rozpisuję się tu zupełnie niepotrzebnie. Przepraszam za te... hmmm... neologizmy, ale już nie mogłem dobrać lepiej pasującego słownictwa. Autorowi tego przezabawnego posta nie polecam wspaniałego filmu "Cienka Czerwona Linia", bo... a zresztą...