Pewnie wiele/wielu z Was to samo myślało po obejrzeniu tego filmu.
To chyba pierwszy film którego nie mam pojęcia jak ocenić :o
No bo dlaczego mam postawić 1/10. Tylko dlatego, że jest stary etc. ?
Fakt, nie oglądałem jeszcze niczego z roku 1902 ani starszego.
A może 10/10. W końcu to jeden z pierwszych filmów Sci-Fi. Hmm...
Zauważyłem, że przeważnie pierwowzory są lepiej oceniane od ich 20-30-40 lat młodszych remaków.
Ale to już zależy od filmu, bo bywa i odwrotnie.
Ale wracając do tytułu tematu, uważam że lepiej w ogóle nie oceniać, jeśli mamy wystawić tak różne oceny jak 1 lub 10.
Ja nie będę zaniżał ani zawyżał ogólnej oceny.
Niestety w końcu oceniłem. W tym wypadku nie zagłosowałem jak potulny baranek jak większość na 8.
Ot porównałem go z Odyseją kosmiczną z 1968r (Sci-Fi). A jeśli sprawiedliwie oceniam w 99% przypadków to tutaj wyszło mi 1.
Rzecz gustu, mi się ten film zajebiście podobał. I to nie "jak na tamte czasy", tylko ogólnie.
Jestem zaskoczony, że nikt mnie nie obraża za to że dałem 1. Choć pojawiło się już kilkadziesiąt nowych głosów.
Szok :D
P.S. Spróbuję jeszcze raz obejrzeć i jakoś to "przetrawić" na spokojnie.
Obejrzyj koniecznie. I pomyśl czy naprawdę jeden z najważniejszych filmów w kinematografii zasługuje na 1/10? Pewnie też powinieneś spróbować więcej takich starych filmów da porównania obejrzeć.
Nie zgadzam się tej, że nowe remake są wyżej cenione niż stare pierwowzory.
A jakiś przykład, żebym mógł porównac?
Porównałem go właśnie z filmem z tego samego gatunku. Inny by chyba nie bardzo pasował.
Ja napisałem, że to remake'i są słabiej oceniane, a filmy sprzed paru dekad wysoko. Przecież to głupota.
To nie głupota. Raczej widzowie coraz głupsi i mniej wymagający. Dobre fabuły i nowatorstwo są zastępowane przez tanie efekciarstwo. Ale to temat na inną dyskusję. Poczytaj sobie o początkach kina. Być może docenisz starania ludzi z tamtej epoki ;) Dziś trudno sobie to wyobrazić, ale takie drobiazgi jak zbliżenie, kompozycja kadru, ruch kamery, oświetlenie trzeba było wymyślć - nie było tego. Tak samo, jak u zarania kina niezbyt wiedziano, co kręcić; zatem należało tworzyć jakieś scenariusze. Jeśli chcesz poznać początki kina (choćby po to, by wiedzieć dla własnej satysfakcji) to polecam dzieła Davida W. Griffitha, Fritza Langa, Friedricha W. Murnaua, Charlesa Chaplina, Edwina S. Portera, Sergieia Eisensteina. To oni tworzyli kanony i wzorce, które wykorzystywane są do dziś. Oczywiście nie zakładam, że spodoba Ci się wszystko z niemego kina, co zobaczysz. Do tego trzeba cierpliwości, chęci i nieco teorii :)
Faktycznie o tych remakach źle u Ciebie przeczytałem.
Z kina niemego poleciłbym "Metropolis" Langa (też sf), "Nosferatu" Murnaua, "Światła wielkiego miasta Chaplina czy "Generała" Keatona. Tu chodzi ogólnie by się przyzwyczaić do poetyki kina niemego, jego teatralności i gestykulacji. Oczywiście rozumiem, że nie każdego takie kino odpowiada, ale myślę, że to nie powód by dawać 1/10. Moim zdaniem ta ocena zarezerwowana jest dla filmów, dla których sformułowanie "dno" jest zbyt delikatne i wykracza poza subiektywne "to nie film w moim guście". Może pozostawienie bez oceny byłoby lepsze...
Odpisze pod swoim postem, a pisze do Pikuslaw & krysiron:
Wiecie jak to jest. Zawsze kiedyś następuje początek "czegoś". Nie ważne w jakiej dziedzinie.
Ja odniosę się do "procesorów w komputerze" (a co mi tam).
Kilka dekad temu inżynierowie zrobili coś z niczego. Na początku prędkość wynosiła pewnie kilka MHz a może i mniej.
40 lat później (czyt. czasy obecne) mamy procesory kilka TYSIĘCY razy szybsze, dodatkowo architektura jest wielowymiarowa (czyt. wielordzeniowa) z określonymi współczynnikami TDP.
Kto teraz wspomina o początkach ery komputerów? NIKT? A może znajdzie się jakiś procent (0,0001%) w Polsce?
Nie wiem czy to trafna analogia, ale to mi przyszło do głowy. Dlatego ja się nie "podniecam" prockami sprzed 40 lat ani filmami sprzed 110 lat. Liczą się czasy obecne. Można mieć do czegoś sentyment, ale nie do czegoś co ani nie wygląda ani nie robi kompletnie żadnego wrażenia.
10/10 to taki FULL WYPAS jeśli chodzi o ocenę filmu a może i jakość procka.
Oceny 1/10 nie zmienie nawet na 2/10 bo żadne "bla bla" o początkach kinematografii mnie nie przekonują.
Kończąc ten niecodzienny wywód proszę sobie odpowiedzieć na pytanie:
Idziemy na przód czy cofamy się w rozwoju ??
A ja lubię stare komputery :) Są fajne. Tak samo jak stare auta. A chodzenie 'do przodu' w żadnym razie nie gryzie się z 'cofaniem się' - chociaż użyłeś słowa na wyrost. Kino w takim samym stopniu, jak każda inna gałąź sztuki (jak i technologii) idzie do przodu. O cofaniu się do tyłu w pewnym sensie świadczy narastająca ilość rimejków tworzonych przez jankesów. Tutaj owszem, mamy technicznie lepsze filmy, ale co z tego że bazują na pomysłach sprzed kilkudziesięciu lat.