Filmowa opera Majewskiego. W Polsce nie zdobyła zbyt pochlebnych opinii, lecz już za granicą została doceniona przez sympatyków kina artystycznego. Ja "patriotycznie" przyznam rację naszej prasie, wyrokują iż to jedno z mniej udanych dzieł reżysera.
Jest to specyficzny rodzaj utworu muzycznego, sięgającego do klasyki, a jednak obrazującego czasy bardziej współczesne. Na wstępie zostajemy poinformowani iż utwór ma charakter autobiograficzny. Kamera zagląda więc do mieszkania w bloku, gdzie możemy obserwować młodość samego Majewskiego oraz zagmatwany kontakt z rodzicami.
By odpowiednio odebrać treść jaką pod grubą warstwą formy ukrył reżyser należało poczynić 2 rzeczy. Po pierwsze uzbroić się w napisy, w tym wypadku dostępne po angielsku na wydaniu DVD. Operowy śpiew nie jest bowiem zbyt czytelny przez przeciąganie słów. Po drugie warto zauważyć iż symbolika nie jest tu narzucona intuicyjnie, jak w przypadku choćby poprzedniego filmu Majewskiego ("Ewangelia według Harry'ego") gdzie starał się stworzyć linię łączącą współczesność z teraźniejszością. Tutaj, co zrozumiałem przesłuchawszy komentarz reżyserski, autor rozłożył na ekranie metafory których sens odwiecznie znaczył to samo. Jeśli więc pojawiają się księżyce, należy po prostu sprawdzić jakie znaczenie miały one w literaturze. Majewski nie tworzy własnego kosmosu skojarzeń, a korzysta z tych już znanych. I to jest główna wada tegoż dzieła: jest bardziej snobistyczną żonglerką różnymi dziedzinami sztuki, niż faktyczną próbą opowiedzenia własnej historii. Twórca nie kryje się zresztą z eksperymentalną orientacją własnego dzieła. Przyznaje że mało wie o muzyce, a to co stanowi stronę tekstową i wizualną powstawało oddzielnie na przestrzeni wielu lat. Dokonuje ekstrakcji własnej wrażliwości, bez wyraźnej potrzeby uzyskania spójnego produktu.
"Pokój saren" jest rzeczą widowiskową jak na telewizyjne warunki. Mimo że rozgrywa się w kilku pomieszczeniach, korzysta z niezwykłej scenografii w której miejskie i wiejskie krajobrazy łączą się w jedno. Muzycznie prezentuje się także nie najgorzej. Niestety trudno mi uznać całość za spełniony obraz jakim był choćby "Rycerz". To raczej zachcianka twórcy, który chce się zmierzyć w swoim życiu z wszystkim. Na szczęście licząc się z tym iż nie zawsze mu przyklasną.