Pod koniec filmu przeleciał ją jej własny syn, w momencie gdy wyglądał jak jej mąż...i to z nim była w ciąży ;) dlatego lampki zaczęły migotać. A nienarodzone dziecko mogło wyjść poza dom, prawdopodobnie z tego względu, że jego "twórca" zginął wcześniej. Mówił o tym koleś z psychiatryka, który też był wcześniej życzeniem swoich rodziców.
Wszystko się zgadza poza jednym, lampki zaczęły migotać dlatego,że oni nadal znajdowali się w POKOJU.
bez sensu. gdyby wciaz byli w pokoju to ich syn by nie zginal wychodzac na zewnatrz domu. Po jego smierci do tego domu jego "rodzice" nie chcieli juz wracac a przed pokojem raczej uciekali.
A mi się wydaje właśnie ze oni dalej są w tym pokoju, tylko ten ich *wymysł*, ich *dziecko* było na tyle inteligentne że w tym swoim wymyśle, marzenia, w pokoju, zmieniło się w jego *ojca* żeby by na zawsze był tylko z nią, z własną 'matką' bo jego 'ojciec' od początku to nienawidził i nieakceptował więc krył do niego również nienawiść od początku więc, dochodząc do sedna. Ukartował wszystko przed nią tak w tym pokoju, że nie zorientowała się nawet, że z niego nie wyszła już nigdy, a ta jego 'śmierc' pewnie również była wymyślona aby bardziej urealistycznić to, że ona juz, jest bezpieczna ze swoim mężem poza tym pokojem, jednak jak pokazało zakończenie, Marzenie dziecka trwało nadal, a on pozostał jako jej 'mąż'
to jest juz jakies komplikowanie sobie zycia. fakt ze dzieciak wymyslil sprytna pulapke z nowym swiatem w pokoju, nie oznacza iz byl arcygeniuszem. ile on mial w sumie? 3 miesiace? to za malo by posiadac taka wiedze. nie umial nawet ukryc przed madka gryzienia kostek lodu bedac juz pod postacia jej meza. poczete przez syna dziecko zostalo naturalnie a nie poprzez zyczenie w pokoju, dlatego matka w ciazy mogla wyjsc poza dom bez uszczerbku na zdrowiu dla płodu. migajace swiatla w hotelu to juz tani trik tworcow filmu na zakonczenie, powiedzialbym bardziej ze to tak dla jaj niz na serio.
Syn ciągle chciał opuścić dom i poznać świat.
Mógł stworzyć cały świat jako kopie, ale mógł zapomnieć o zasadach że opuszczając dom, będzie się starzeć, albo jak to powiedział typek z psychiatryka, mógłby nigdy nie opuszczać domu, do póki nie zginie matka.
Mąż też ją przeleciał więc skąd wiadomo czyje to dziecko , już kiedyś zaszła z nim w ciążę. Migając lampa na końcu słaby zabieg twórców ja dla mnie .
Nikt jej nie przeleciał jedynie mąż pod koniec filmu.. a że zaszła w ciaże widocznie pomógł pokoj po śmierci tego dziecka.. jakoś to wpłynelo . A ona zawsze chciała dziecko wiec sie spełniło
Jej syn ją przeleciał.
Z tego że ciągle byli w domu spełniającym marzenia, to mógł przyśpieszyć to i owo, gdy usłyszał ojca włamującego się do domu niszcząc okno.
Tez mam wątpliwości . Niby syn zginął , z pewnością dziecko było jego, tylko to miganie lampek to jakby dalsze działanie pokoju...
Cały świat to jeden wielki pokój ;)
PS. Myślałem że film pójdzie w inną stronę a mianowicie :"W życiu nie ma nic za darmo" i za te wszystkie materialne dobra "Pokój" będzie domagał się zapłaty. I to by było ciekawsze niż kolejna bezdzietna rodzina, która stworzyła sobie synka....