Zaznaczam, że jestem zdania, że zdolność do wyciągania trupów z szaf, do przywoływania piekła
pamięci - to powód do dumy.
Niestety, parę rzeczy w filmie nie zagrało, przez co ucierpiała tzw. wiarygodność. Nie uwierzyłam
Józefowi Kalinie. Maciej Stuhr, choć bardzo go lubię(!), nie przekonał mnie aktorsko... Nie wiem,
może dialogi były skopane, może ta skłonność Pasikowskiego do patosu... Mieszkańcy wsi
sportretowani zostali w sposób karykaturalny. No i ta klisza z dobrym i złym księdzem... Najbardziej
wiarygodny wydawał mi się wnuk Suma, który niby nie chciał zaszkodzić (nie powiedział facetom z
baru, gdzie mieszka Józek), ale kiedy poczuł się zagrożony wtargnięciem Franka, wyciągnął widły.
Było też parę dobrych scen - nie jest to film skopany, ale nie do końca przemyślany. Raczej
słuszny niż dobry.