Poradnik pozytywnego myslenia - 8 nominacji do Oskara cos powinno znaczyc...Niestety nie w tym przypadku. Film krzyczy do nas: JESTEM Z AMERYKI! Czyli mamy wszystko co powinno sie znalesc w takim filmie : szalonych bohaterow, troche dziwna, ale kochajaca sie rodzinke, football no i najwazniejsze zawsze znajdziemy druga osoba, ktora nas pokocha bezwzgledu na wszystko. A to,ze jeden bohater jest chory psychicznie, komu to przeszkadza?! W koncu mamy milosc! Na pewno glowna para aktorska zasluguje na poztyw, stowrzyli swietny duet. Film dobry do obejrzenia, ale zdecydowanie nie zostanie w pamieci na dluzej.
Zdecydowana większość filmów nagradzanych, jak i nominowanych do Oscarów jest przesiąknięta "amerykańskością", więc nie rozumiem, skąd takie zdziwienie. To, że film ma tyle nominacji do Oscarów nie znaczy, że jest arcydziełem. To jest czysta komedia, nie wymagajmy od niej głębi na poziomie filmów psychologicznych. Nie jeden a co najmniej troje bohaterów cierpi na zaburzenia a cała reszta okazuje się być takimi samymi świrami jak oni (i to chyba wokół tego kręci się film). Dlaczego akcja dramatu "Przerwana lekcja muzyki" ma rozgrywać się w kręgu ludzi psychicznie chorych a "Poradnik pozytywnego myślenia" ma z tego nie skorzystać? Niektóre filmy mają licencję na ten motyw? Wątek miłosny nie przeszkadza tysiącom ludzi w filmach takich jak chociażby "Pamiętnik" dlaczego więc ma on tak razić w komedii? Szczególnie w sytuacji kiedy tutaj został zgrabnie przeprowadzony, zgodnie z przewidywaniami, ale jednak ciekawie, płynnie opowiada historię, o której cały film zdaje się krzyczeć. Nie mamy tutaj tylko miłości, ale także przyjaźń, brak zrozumienia ze strony otoczenia, hipokryzja, odrzucenie, alienacja i cala reszta emocji. I to wokół hipokryzji, zamykaniu się na świat, oszukiwaniu samego siebie kręci się ten film. I na serio - akcja z Hemingwayem nie była w filmie przeprowadzona przypadkowo.
"Jestem z AMERYKI" to przede wszystkim krzyczą same Oscary :). Chyba nie trudno zrozumieć dlaczego...
Może nie zauważyłaś, ale teraz zdecydowana większość filmów 'jest z ameryki' i całkiem nieźle na tym wychodzą. Jakoś do tej pory nikomu to nie przeszkadzało. Amerykańskie filmy, takie jak ten, zasługują na Oscary. A filmy np. polskie są, niestety, nieudanymi podróbkami tych amerykańskich.
Zgadzam się w 100%. Film jest przyjemny, ale widać ten sam schemat komedii romantycznej i to tej typowej amerykańśko sztucznej. 8 nominacji ? Masakra ;)
Chodzilo mi bardziej, o schemat filmow rodem z Ameryki. Ja nie krytykuje filmow amerykanskich, bo sama je lubie i ogladam. Jednak sadze,ze "najwazniejsze" nagrody filmowe powinny nominowac chociaz w minimalnym stopniu filmy ciekawe i nieschematyczne, wnoszace cos do kinematografii. Tutaj mamy jedynie zgrabny film, o ktorym 3/4 ludzi zapomni kilka minut po seansie.
Zgadzam się, film dobry ale nic więcej. Sporo dialogów, dlatego obsada miała okazję się wykazać. Starzy wyjadacze nie zawiedli, gorzej z młodymi. Cooper to nie jest aktor najwyższych lotów, jego role w poszczególnych filmach są odgrywane w podobny sposób. Mam wrażenie jakbym nadal oglądał go w "The Words" choć to zupełnie inny film. I to nie jakiś wybitny, dlatego uważam że na 8 nominacjach do oscara się skończy, ewentualnie dla De Niro może, bo konkurencja godna.