Wszystkie sceny, od pierwszego spotkania poprzez dyskusje podczas joggingu to mistrzostwo świata. Dawno nie spotkałem się z takimi dialogami w filmie. Jest śmiesznie, bezpośrednio, wręcz szalenie. Żadnych ckliwych pierdół kobieta vs mężczyzna, zero przewidywalności.
Po tym jak Tiffany wpadała na Pata z tym swoim: "HEY!!!" spadałem z krzesła. On za to mistrzowsko atakował ją "przecież twój mąż nie żyje".
Traktowali się po partnersku i razem wsparli i to było właśnie fajne. Taka prawdziwa damsko-męska przyjaźń opierająca się na czymś innym niż portfel i seks.
Mnie się podobało na końcu, gdy Tiffany dostała list od Pata. On się wtedy wtrąca i "czyta" go razem z nią i rozwalił mnie, gdy mówił: Thank you. I love you. Strasznie mi się ten fragment spodobał :)
Właśnie skończyłam oglądać i powiem szczerze, że dawno żadne filmowe wyznanie miłości nie rozczuliło mnie tak jak właśnie wtrącenie się w czytanie listu - Thank you. I love you. I zastanawiałam się czy ktoś też był tym zauroczony:)
Też uważam, że dialogi są mocną stroną tego filmu. Nie tylko między głównymi bohaterami.
Ale - biorąc pod uwagę część komentarzy tu obecnych - do tego potrzebna jest umiejętność wsłuchana się i skupienia. No i chyba też znajomość angielskiego.
Nie rozumiem, jak można określić "nudnym", bądź "dłużącym się" (cytuję za wieloma wypowiadającymi się) film pełen tak inteligentnego poczucia humoru, bazującego na szybkich skojarzeniach, wymianach zdań, ale też osadzonego głęboko w psychikach bohaterów.
Też coś fajnego było z tym czarnoskórym kumplem, co nawiał ze szpitala.
Scenki z ojcem też.
Chyba przejdę się jeszcze raz na ten film, dla tych dialogów! :)
zgadzam się, dawno nie widziałam tak fajnego filmu, po pierwszym obejrzeniu miałam ochotę włączyć go od raz drugi raz, gdyby nie późna pora, ale później obejrzałam go jeszcze dwa dni pod rząd ;d
Nic dodać, nic ująć. Dialogi były najjaśniejszą stroną filmu. Scena w barze , gdy Pat czuł się zażenowany, ale jednocześnie zaintrygowany seksualnymi historiami Tiffany to mistrzostwo, podobnie jak wielka awantura chwilę póżniej. Scena z bieganiem, gdy jedno za drugim arogancko pluje przez ramię, poczym Pat daje dyla też jest świetna. Jestem zaskoczony, nie spodziewałem się tak napakowanego emocjami filmu.
To prawda. Te emocje a wrzały.
Podobało mi się takie chropowate, nierówne pokazanie bohaterów. Ich naprawdę trudno było lubić momentami.
Choć przyznam, że ten strzał w twarz to było lekkie przegięcie. Czy normalny facet chciałby jeszcze gadać z kobietą po czymś takim?
No ale w sumie Pat nie był normalny :)