Po przeczytaniu książki nie mogłam się doczekać obejrzenia filmu. Bardzo się zawiodłam. Film nie ma NIC wspólnego z książką, która z resztą jest rewelacyjna! Od bohaterów, poprzez ich imiona, nazwiska (z wyjątkiem kilku), wydarzenia, szczegóły. Rozumiem, że nie jest to ekranizacja tylko film na podstawie książki, ale zgadza się tu zaledwie setna część książki. Pat był zagorzałym kibicem, nosił zieloną (nie białą) koszulkę innego zawodnika niż w filmie, pobił innego gościa, dostał więcej listów od Nikki (Tiffany), ojciec się do niego nie odzywał, to on pragnął rozmowy z ojcem, Tiffany również bardzo mało z nim rozmawiał, świetnie tańczyła, Pat nie pamiętał, co się stało przed laty (romans żony i przestępstwo), Danny nie miał żony, był w szpitalu z zupełnie innego powodu, Pat i Tiffany zatańczyli rewelacyjnie, wygrali turniej (tutaj, to była parodia nie taniec!) i w końcu, to Tiffany kochała Pata a nie on ją. Długo by wymieniać. Jednym słowem, skoro robi się film na jakiejś podstawie, byłoby dobrze, gdyby to nie była sama goła podstawa - ten sam bohater i wszystko. Nie polecam filmu! Polecam książkę.
Absurdem jest porównywanie literatury i fikcji fabularnej. Książka uruchamia zupełnie inne pokłady wyobraźni. Film jest świetny a reżyser miał prawo opowiedzieć tę historię po swojemu.