...zachwycona. Nie jest to może arcydzieło, nie oglądałam tylu filmów i nie mam takiego "doświadczenia" żeby ochrzcić taki mianem tą produkcję. Ale "Poradnik" świetnie do mnie przemówił, naprawdę nie rozumiem osób mówiących "bleeee, to było nudne, bleeee tak nieśmieszne, bleeee". No, gdy dla kogoś komedia polega wyłącznie na banalnych sytuacjach, typu goły chińczyk wyskakujący z samochodu (nie mam tu nic do filmu "The Hangover", jest świetny, ale żarty nie są tam bardzo wyszukane ;)) to niech nie oczekuje że "Poradnik" go rozśmieszy. Ja uśmiechałam się wiele razy, parę razy cicho się zaśmiałam. Ale i tak największy sukces, jaki odniósł ten film, to to że jest pierwszą produkcją od dłuuugiego czasu na której leciały mi łzy. Nie mówię że każdy ma na nim płakać, ale nazywanie psychicznych i społecznych problemów głównego bohatera (genialnie zagranego przez Coopera) żałosnymi jest... no, żałosne. Jeśli ktoś poszedł na ten film, oczekującej typowej, prostej komedii, nie skupiając się na uczuciach bohaterów, tylko na tym, kiedy ktoś oberwie w głowę ciastem - no to nie dziwię się że mu się nie spodobało.
Mi się najbardziej podobała scena jak wyjeb** tą książkę przez okno hehehe po prostu genialna :D
ale już od momentu gdy pojawiła się ta dziwka w jego życiu i tak go zwodziła, to już łatwo było przewidzieć że się zejdą.
Humor to nie zarzut, jaki stawiam temu filmowi. Nazwanie problemów Pata to jedna z kilku jego zalet. Moj zarzut jest taki - w miarę rozwoju akcji, ten film z lekkiego, ale wnikliwego studium psychicznego zmierza w stronę typowej komedii romantycznej. Turniej, ktory dla obu nieszczęśliwych bohaterów jest terapią? Szczęśliwy taniec połączony ze zwycięstwem ojca? Rozczarowanie bohaterki w przedostatniej minucie filmu? Szczęśliwe zakończenie z wyznaniem milości od pierwszego wejrzenia? Kumpel z psychiatryka gotujący z matką Pata? Za dużo prostych rozwiązań. Cieszę się, że jednak Cię wzruszył