film obejrzałam po całym światowym zachwycie i nagrodach
ostrzyłam sobie zęby na COŚ WIELKIEGO
a tymczasem obejrzałam sympatyczny obraz o przeciętnych Amerykanach
gra aktorska dobra jednak Oskar dla Jennifer nieco na wyrost...jest bardzo dobra ale nie na nagrodę akademii
po tym filmie mam trzy przemyślenia:
1. chociaż lubię De Niro to stwierdzam,że to aktor jednej- dwóch min, nic na to nie poradzę, że zawsze będę widzieć w nim gangstera albo psychopatę ;)
2. czy w USA naprawdę panuje takie ześwirowanie na punkcie rozgrywek drużyn sportowych? to jakiś obłęd, ale nie jestem obiektywna ;)
i SPOJLER>>>>>>>>
3. scena tańca to jedna z najgorszych w historii filmu....
Jak to zwykle z filmami, o których człowiek zbyt wiele dobrych opinii usłyszy... Nastawiasz się na nie-wiadomo-co, a to po prostu dobry film. Z tym że dla Ciebie to już za mało, bo oczekiwania za wysokie. Sama tak często mam (i dochodzę do wniosku, że większość ocen, które wystawiłam jest zmanipulowana takimi czynnikami).
Brakowało jeszcze sceny musicalowej - taniec już nie jest na topie, ważne jest żeby główna para śpiewała na zakończenie piosenkę. Trochę kicz.
Ja zasnęłam dwa razy w trakcie trwania filmu; Oscar dla odtwórczyni roli Tiffany? to chyba jakiś żart............